..............to moje serce. Dolegliwosc, ktora nasila sie podczas kazdego pobytu w Polsce i utrzymuje sie kilka tygodni po powrocie do domu.
Dolegliwosc, ktora powoduje "zachwiana rownowage emocjonalna".
Ciesze sie jak dziecko mozliwoscia spotkania bliskich mi osob, okazja do wspomnien lat spedzonych w Polsce i milych chwil przezytych w gronie przyjaciol, odwiedzenia miejsc bliskich sercu, ale .................. no wlasnie ale .....i to nie jedno, a kilka tych ale, ktore sprawiaja, ze pelnia szczescia nigdy nie moze byc kompletna.
Pierwsze ale - to zanieczyszczenie powietrza, ktore mnie alergikowi doskwiera najbardziej!!! Spaliny samochodowe, czad wydobywajacy sie z kominow rozlega sie wszedzie, utrudnia oddychanie, drapie w gardle, powoduje lzawienie i swedzenie oczu.
Drugie ale - to ruch drogowy - szybkosc, styl i brawura. Serce moje nie jest przyzwyczajne do takiego rodzaju przezyc. Chwilami przestaje calkowicie bic, aby za chwile walic 300 uderzen na min. Nie lubie takich "arytmii", a jazde slalomem preferuje ...... na stokach narciarskich.
Moja niespelna 6-letnia ukochana wnusia, stwierdziala ze w Polsce sa najszybsze taksowki na swiecie!!! - tylko samoloty sa szybsze od polskich taksowek.
Trzecie ale - to tempo zycia - wszyscy sie gdzies spiesza - tylko gdzie i po co?
Jako kuriozum - wyznam, ze moi szwedzcy znajomi uwazaja, ze ja ciagle bardzo sie spiesze i "zyje na pelnych obrotach".
Jest jeszcze kilka innych ale.................ale te sa do przezycia i "przerobienia". Szczegolnie gdy pomysle o tych pozytywnych stronach kazdej wizyty w Kraju.
Te pozytywne odczucia ..................... to zasluga moich krewnych, przyjaciolek i przyjaciol, kolezanek, znajomych. Serdeczne Wam za to dzieki!!!
Dziekuje rowniez za piekne i mile upominki, za "smakolyki", ktorymi zostalam obdarowana.
Anioly..............
popowieszam, poustawiam na czolowych miejscach ............... i bede sie starala do nich upodobnic............przynajmniej jesli chodzi o .........anielska cierpliwosc.
Mówisz o tempie, a sama przemknęłaś jak kometa przez Częstochowę. Ja wiem, że przesadzam, ale ponarzekać mogę. Nie pogadałyśmy "tak jak trzeba", nie naśmiałyśmy się i nikogo nie obgadały tak po przyjacielsku. Po prawdzie to już nie ma kogo, a siebie nawzajem nie będziemy. Szturchnęłam siebie kułakiem w bok, nie labidź, Tereska. No to cieszę się chociaż z tej małej cząstki jaka mi przypadła w udziale. Buźki Teresa
OdpowiedzUsuńDo Tereski: i tempo komety nie pomoglo!!! - niestety nie zdazylam odbyc wszystkich zaplanowanych spotkan i chocby przez chwile porozmawiac z serdecznymi kumpelkamiz ktorymi nie wiedzialam sie wiele, wiele lat. Moze nastepnym razem bedzie lepiej???
OdpowiedzUsuńCaluski
Wizyty do Polski rozwijaja i ciesza. Ale jestesmy juz przyzwyczajone do innych warunkow. Pozdrawiam. Polonijna mama
OdpowiedzUsuńDo Polonijnej mamy: Dzieku za te slowa, poczulam ulge, ze nie jestem sama w tych odczuciach, wiec nie musze sie czuc jak "wyrodna corka Narodu".
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Oby tym następnym razem było lepiej bo ja jednak w tym programie się nie zmieściłam.Pozdrawiam.BW(M)
OdpowiedzUsuńDo Bozenki: mnie jest bardzo przykro, ze sie nie udalo tym razem!!! W maju planujemy spotkanie rownoleglych klas z okazji rocznicy matury.... wiec moze wtedy bedzie wiecej czasu i okazji do spotkan. Do tego tematu powrocimy ... juz po swietach.
OdpowiedzUsuńCaluski