niedziela, 7 listopada 2010

Jak na szpilkach.....(2)

...siedzialam dzisiaj w pracy i czekalam az wybije godzina!
Juz dawno tak  mi sie "ciezko nie pracowalo"
... po pierwsze -  nie byl to moj planowany dyzur, ale zycie jak kobieta - zmienne jest!
... po drugie nawalil mi komputer (na szczescie sluzbowy) - i wszystko to co mialam zrobic - diabli wzeli.
A na dodatek nie moglam podgladac co dzieje sie w blogowym swiecie - a to juz prawdziwa tragedia.
Wyskoczylam z pracy w tempie, ktore zaklasyfikowaloby mnie do biegow krotkodystanowych na najblizszej olimpiadzie, w samochod i na cmentarz - bo tego wlasnie weekendu obchodzimy szwedzkie swieto zmarlych i mialam kilka zniczy do zapalenia.
Potem juz najprostsza droga do domu .......... do komputera.
Nazbieralo sie troche do czytania i skomentowania.
Zagladnelam na Långt borta och nära - i az sie przerazilam, ze moja blogowa kumpelka nazwala mnie Miss Chile, albo krolowa Chile?
Spojrzalam jeszcze raz i dopiero wtedy zobaczylam ta malenka roznice  - tylko jedna literka, a tak duzo znaczy.
Chodzilo jej bowiem o Krolowa chili - a ten tytul pasuje jak ulal do mnie. Kocham chili i uzywam w roznych postaciach - z truskawkami, z moroszka,  w salsie borowkowej albo salsie z mango, z czekolada....na slodko, na ostro... itd, itd.

....a oto zdjecie Miss Chile ........


....i wszystko jasne ..... rozumiecie dlaczego tak sie przerazilam?  Bo mysle, ze jestem ...... troszeczke mlodsza!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz