niedziela, 31 października 2010

Doroczna parada............

Zmeczona, najedzona............ wystraszona tymi wszystkimi duchami, czarownicami, piratami, pajakami..... ograniczam sie jedynie do reportazu zdjeciowego z dzisiejszego dnia.



.... babci przypadla dzisiaj rola charakteryzatora.




Julia z zazdroscia podpatrywala "duchy" ze szkoly baletowej ......


 i niesmialo probowala poszczegolnych figur


.... a i mlodsza siostra starala sie im dorownac ....


Pogoda dopisala , humory tez !!!
Napewno tradycja bedzie podtrzymywana przez wiele , wiele lat ...... nowy narybek juz rosnie....


Po dzisiejszych emocjach napewno bedzie sie dobrze spalo..... o ile nie przysnia sie takie oto upiory....


sobota, 30 października 2010

Panu Bogu swieczke......

.... a diablu ogarek (czyt. dynie).
To przyslowie nigdy nie bylo (przynajmniej w moim zyciu) bardziej adekwatne niz dnia dzisiejszego.
A tak naprawde calego tego weekendu.
Pomieszalo sie wszystko razem Wszystkich swietych, Swieto zmarlych i Halloween.
A wlasciwie nie powinno, bo w ten weekend obchodzimy Halloween, a Swieto Zmarlych i Wszystkich swietych wg. szwedzkiego kalendarza w nastepny weekend.
No i wszystko proste ..... dla szweda..... a dla mnie nie!!!
Bo przeciaz w Polsce i mojej glowie Wszystkich Swietych przypada w ten przedluzony weekend.
Dzisiejsze przedpoludnie spedzilismy na grobach naszych bliskich - pozapalalismy znicze i udekorowalismy groby - bo przeciez nie moglabym spokojnie zasnac czekajac z tymi czynnosciami do przyszlego tygodnia.
Tak prawde mowiac, sama nie pojmuje mojego rozumowania ..... bo groby pielegnuje i odwiedzam kazdego tygodnia, bez wzgledu czy to swieto czy zwykly dzien. Pamiec o naszych bliskich nie pojawia sie tylko jednego dnia lub weekendu w roku.

Jednego dnia w roku obchodzimy natomiast Halloween - moze to za duzo powiedziane, ze obchodzimy, ale zgodnie z ta dosc nowa tradycja uczestniczymy z naszymi wnusietami w wielkiej paradzie upiorow - ale to dopiero jutro.

Dynia - symbol Halloween


Dzisiejszego wieczoru pozapalam swieczki w dowod pamieci o tych, ktorzy odeszli



........ ale rowniez aby pokazac "upiorom" z osiedla, ze sa goraco oczekiwane..... z typowym zawolaniem : cukierek albo psikus?



piątek, 29 października 2010

Najnowsze doniesienia.......

...pierwsze pelne nadzieji i radosci :
Firma, ktora zatrudniala tajlandczykow, zbierajacych owoce lesne (160 osob) w okolicach mojego raju  w dniu dzisiejszym wyrokiem sadowym zostala ogloszona bankrutem. Oznacza to, ze pracownicy zatrudnieni w tej firmie maja otrzymac od panstwa zarobki gwarantowane.
Szkoda, ze nie dotyczy to wszystkich oszukanych ..... ale na dobry poczatek !!!

...druga, niestety smutna - nasz ziemski padol opuscila Elsa Lestander-Abrahamsson.


to dzieki Elsie i jej ksiazkom poznalam warunki zycia osadnikow w okolicach mojego raju.
Zdjecie (jedno z wielu) zrobilam podczas naszego ostatniego spotkania.
Taka lagodna, usmiechnieta i pelna humoru bede Ciebie zawsze pamietala, pomoga mi w tym takze Twoje ksiazki ............. i moze uda mi sie zdobyc ktorys z Twoich obrazow.
Odpoczywaj w Pokoju.

Cel wyprawy.....

..... tej sprzed kilku dni - wyprawy na zachod.......
to zakup prezentu dla bliskich nam osob.
Po kilku latach wspolnego pozycia postanowili "zalegalizowac" swoj zwiazek i w imieniu prawa stac sie malzenstwem.
Nie ze wzgladow moralno-etycznych, o nie! ale ze wzgladow czysto praktycznych.
Podpisanie "cyrografu" na akcie malzenskim rozwiazuje wiele problemow prawnych i ulatwia zycie.
Nie trzeba sie juz martwic o kwity, paragony, umowy, to jak to spiewal Grzeskowiak ..... bo niewazne czyje co je, wazne to je co je moje ..... bo nagle wszystko staje sie  - nasze.

Wymyslilam temat prezentu: Zaufanie.
Bo tym, ktorym udalo sie przezyc w zwiazkach wiele szczesliwych lat, wiedza, ze to wlasnie zaufanie jest najwazniejsze.

Duma naszego wojewodzctwa - Tkalnia lnu w miejscowosci Klässbol od kilku miesiecy produkuje  specjalny okolicznosciowy produkt pod ta wlasnie nazwa.


Polowe dochodu ze sprzedazy tego produktu przekazuje na specjalne konto dla matek i dzieci, ktore dotkniete sa kataklizmem wojny.

Wiec wydaje mi sie, ze wybor prezentu nie mogl byc lepszy.....?

Nie placa mi za reklame, ale robie to z wielka radoscia i duma..... bo warto.
Zachecam goraco do odwiedzenia ich strony internetowej, ktora kryje sie pod nazwa powyzej zdjecia.
Jest tam wersja angielska, wiec bardziej przydatna dla wiekszosci czytelnikow.

Zachecam rowniez do ogladniecia filmu ...............



Mam nadzieje, ze wzbudzilam choc troche Wasza ciekawosc ..... i wszyscy Ci, ktorzy planuja odwiedziny Szwecji wlacza wizyte w tkalni do swojej marszruty......

czwartek, 28 października 2010

Usprawiedliwienie.......

...cos co pamietam z mlodosci i co bylo bardzo wazne, kiedy wpadalam (zwykle)spozniona na pierwsza lekcje.
Wazne bylo, aby przyczyna spoznienia byla wiarygodna i nie tuzinkowa!!!
Napewno, nietuzinkowe bylo dzisiejsze usprawiedliwienie mojego spoznienia do pracy .....
przepraszam, za spoznienie............ ale...przylecieli do mnie goscie i musialam sie nimi nacieszyc.
Takie usprawiedliwieniu musi byc przyjete - nieprawdaz?
Tym bardziej, ze goscie ....... przylecieli, najedli sie ...............i polecieli dalej.

Sa to bardzo oczekiwani goscie, ale pojawiaja sie niespodziewanie i na bardzo krotko. Ostania ich wizyta miala miejsce 5 listopada ub.roku.
Spalaszowanie wszystkiego co bylo do zjedzenia w moim ogrodzie: sliwek, gruszek, jarzebiny - zajelo zaledwie kilkanascie minut ...............i w dalsza droge.... na nastepne osiedle.
Takie procedury odbywaja sie kazdej jesieni, i kazdej jesieni stoje tak samo zafacynowana: ich iloscia, tempem w jakim palaszuja wszystko co sie da i naglym odlotem. Stoje i cykam zdjecia ... co roku takie same.....


....no prawie takie same!!!

środa, 27 października 2010

Brzydkie slowa....... ktore brzmia cudowanie.............

...... kiedy wydobywaja sie ust 2,5 latka!!!


W sobotnie popoludnie odwiedzil nas nasz syn ze swoimi pociechami  -  naszymi ukochanymi wnusietami. 
Kazdy, kto mial do czynienia z 2 "aniolkami w wieku przedszkolnym" wie, ze dostarczaja one niesamowicie duzo uciechy, ale pochlaniaja bardzo duzo energii.
Po 2 godzinnej intensywnej zabawie  dziadek stwierdzil, ze w telewizji rozpoczyna sie bardzo dobry program przyrodniczo-naukowy, o dzikich zakatkach Rosji, ktory musi obowiazkowo obejrzec. Udal sie wiec do "swojego krolestwa", wlaczyl telewizor i przyjal pozycje lezaca na swoim "legowisku". Julia (5,5 latka) milosniczka zwierzat i przyrody szybko podazyla za dziadkiem i ulozyla sie u jego boku.
Ja probowalam zajac Biance(2,5) malowaniem......................i nagle w domu zapanowala cisza, ale tylko 5 minut. 
Mlodsza siostra musi zawsze robic to samo... co robi jej starsza siostra.
Na nic nie zdaly sie tlumaczenia, ze jest drugi telewizor w innym pokoju i mozemy razem ogladnac bajke.
To samo co duza siostra - padla odpowiedz.
Ulozylismy sie we 4 na "legowisku" przed telewizorem....  Bianca zajela dosc niefortunne miejsce miedzy "baba i dziadem", co utrudnialo jej widok.
Moscila sie, krecila, podskakiwala calym cialem i nagle .......... buuuuuumm, uderzyla glowa o porecz "legowiska".
I wtedy z jej usteczek padly te piekne slowa......
fy faaaaaaaannnn!!!
(Fy fan to najgorsze szwedzkie przeklenstwo , ale o tym za chwile )


Trudno mi bylo opanowac smiech. Dziadek natomiast zapatrzony w telewizor i na dodatek "pol gluchy" nawet nie zwrocil uwagi na te piekne slowa. Zareagowal natomiast na moj smiech i zaczal sie dopytywac o co chodzi. W pokoju pojawil sie rowniez tatus pociech, ktory siedzac przed komputerem w innym pokoju uslyszal wypowiedz swojego "malenstwa".
Staralam sie uzywajac kryptycznych slow jak np."podwojne F" wyjasnic dziadkowi co takiego powiedziala Bianeczka. Dziadek niestety "nie zakumal"...... i wtedy nasza kochana wnusia, z czarujacym blyskiem w oczach poinformowala dziadka ...... ja powiedzialam fy faaaaaaaaann!


A teraz troszke o szwedzkich przeklenstwach  : fy fan (o lucuferze!) - to szwedzkie najgorsze przeklenstwo.
Szwedzkie przeklenstwa, w przeciwienstwie do naszych rodzimych polskich maja geneze - religijna. 
Maja odniesienie do: piekla, szatana, diabla, lucyfera itd. - co zreszta jest calkiem zrozumiale biorac pod uwage lutheranskie zasady.
Nasze polskie, a wlasciwie slowianskie oraz amerykanskie zwiazane sa natomiast z "matka natura", organami i sposobami potrzebnymi do powstania nowego zycia.


To moze tez w pewnym sensie tlumaczy, dlaczego polacy dla ktorych "diabel wcale nie  taki straszny" tak frekwentnie uzywaja szwedzkich przeklenstw.


Te nasze rodzime, ktorych (nawet jako dzieci) uzywalismy i uzywamy - dla szwedow wcale nie sa przeklenstwami. Sa wulgaryzmami, wyzwiskami i obelgami albo poprostu dopuszczalnymi nazwami pewnych organow lub czynnosci.


Staram sie zawsze tlumaczyc: ze znac slowa to nie wszystko ..... trzeba jeszcze miec kompetencje kulturowe, aby wiedziec jak i kiedy je zastosowac, 
ale teraz zastanawiam sie, kiedy i gdzie ta nasza mala Bianusia zdobyla znajomosc tych slow i kompetencje kulturowe???

wtorek, 26 października 2010

Wyprawa na ..... dziki zachod....

..... no nie tak doslownie ....ale na zachod naszego wojewodztwa , az pod norweska granice.
Nie moge narazie zdradzic powodu naszej wyprawy, tak na wypadek, gdyby osoby, ktore maja zwiazek z tym wyjazdem przez przypadek zagladnely na mojego bloga. Obiecuje solennie, ze jak tylko bedzie to mozliwe opisze wszystko w specjalnym poscie.
Musze natomiast podzielic sie z Wami fantastycznymi widokami z dzisiejszego wyjazdu. Bylo wszystko co lubie, a wiec :
piekna przyroda i lasy brzozowe



Marynistyczne widoki i polaczenie starego z nowym...............

..... troche historii i to takiej dawnej bo siegajacej az roku 1132


....gra swiatel



.... i troche lata ...........


.... i troche zimy ....


... i moje ukochane wodospady!!!


i nawet byly polskie? akcenty....

poniedziałek, 25 października 2010

Zbrodnia i kara.....

Kiedy na poczatku pazdziernika pisalam o azjatyckich zbieraczach runa lesniego, ktorych w perfidny sposob wykorzystano i oszukano, napisalam..... ze zawsze znajdzie sie jakies bydle......ale okazalo sie niestety, ze zrobila sie z tego dosc znaczna trzoda!!!
Urosla rowniez liczba oszukanych  -  do prawie tysiaca.
Czesc z nich z orgomnymi dlugami wrocila do swoich domow i rodzin w Tajlandii, Chinach, Vietnamie  i Bangladeshu. Czesc pozostala w Europie i stara sie zarobic troche pieniedzy aby choc troche splacic dlug  zaciagniety na przyjazd do Szwecji.
To co najbardziej mnie porusza to fakt, ze nikt nic nie moze zrobic !!!  Nie miesci mi sie to w glowie, ze urzednicy z Urzedu Migracyjnego, Urzadow Zatrudnienia i Zwiazkow zawodowych tylko rozkladaja rece i mowia, ze sa bezsilni.
A przestepcy chodza po naszej wspolnej ziemi  i smieja sie w kulak!!!
Czy nie bede ponosic zadnej odpowiedzialnosci .....i kary?
Zastanawiam sie czy nie byloby najrozsadniejszym rozwiazaniem  poprostu na dozywocie zatrudnienie tych
bydlakow na takich samych warunkach jak oni zatrudnili biednych zdeterminowanych ludzi.
W ich umowach ma byc dokladnie takie samo sformulowanie, ze -  aby otrzymac gwarantowane wynagrodzenie musza codziennie zebrac 95 kilo borowek albo 60 kilo jagod w okresie czerwiec -wrzesien.
Przeciez to pikus!!! - tylko okolo 15 wiader dziennie!!! - i to na swiezym powietrzu w towarzystwie milutkich komarow i meszek.....
Pieniadze zarobione przez nich deponowac na specjalnym koncie - odszkodowania dla oszukanych.

Umowy  musza byc podpisane jak najszybciej  i nie  moga podlegac wypowiedzeniu przez zadna ze stron.
Musimy przeciez zagwarantowac dostawy owocow lesnych do przetworni przez wiele, wiele lat - bo inaczej  - ani dzemu, ani soku , ani ........... bo nikt inny juz sie chyba nie da nabrac na zbieranie  owocow lesnych w najblizszych latach.....

PS. zrobilam wlasnie inwentaryzacje moich zapasow jagodowo-moroszkowo-borowkowo-zurawinowych.
Odetchnelam z ulga .... wystarczy na co najmniej 5 lat.
Ale natychmiast pomyslalam o tych biednych urzednikach z "rozlozonymi rekami", co kupuja swoje delikatesowe, zdrowe, naturalne, certyfikowane  i naturalnie drogie dzemiki w NK w Sztokholmie - ......... o nie ja sie z Wami nie podziele!!!

niedziela, 24 października 2010

Puste slowa...................

Slowa, slowa, slowa, calkowicie pozbawione zawartosci padaja z ust wspolmieszkancow naszej planety.
Kiedy padaja one z ust politykow, jakos dziwnie z gory zakladamy ze sa one puste juz od zarania - moze dlatego, ze jestesmy juz do tego przyzwyczajeni ..... bo przeciez takie slogany jak Zgoda buduje czy Polska jest najwazniejsza i wiele, zbyt wiele im podobnych pozostalo tylko sloganami wyborczymi,
......... ale gdy "my na dole" zapominamy, ze dane slowo jest sprawa honoru ........... to juz niestety gorzej!!!
Jestem przekonana, ze wiekszosc z nas sformulowania jak: nie siej slow na wiatr albo dane slowo to rzecz swieta, pamietaj aby zawsze wyjsc "z twarza" - slyszalo wiele razy od swoich rodzicow, dziadkow,  wychowawcow, a potem staralo sie przekazac swoim dzieciom i wnukom.
Ale jak to jest w praktyce?
Wracam myslami do wydarzen z przed 10 dni,  kiedy caly swiat ze lzami szczescia sledzil akcje wydobycia chilijskich gornikow.
Sledzilismy kazdy gest, kazde slowo wypowiedziane przez gornikow po wyjsciu .......... z piekla.
Zachwycalismy sie ich postawa, solidarnoscia ..............wszyscy za jednego - jeden za wszystkich.
Wydawalo sie, ze nieszczescie ich polaczylo na wieki, a silna wiara w Boga i ludzi jeszcze bardziej ich zcementowala.
A po kilku dniach "wolnosci" na swiecie, ktorym rzadzi mamon i "wladza" ............zapomnieli o swoich slowach, zapomnieli o swoim honorze.
Nie mam absolutnie zadnych ambicji, aby byc "glosem sumienia i moralnosci" calej naszej spolecznosci, mam natomiast taka malusienka nadzieje, ze kazdy z nas jest "dobry" w samym srodeczku.
Nie budujmy krzyzy, nie malujmy obrazow swietych na skalach



a dowody naszej wiary wyrazmy .... szacunkiem do naszych bliznich, szacunkiem dla nas samych ....zachowujac twarz!!!
Mam taka cicha nadzieje, ze Ci - ktorych niedole sledzilismy przed kilkoma dniami, przemysla jednak swoje postawy i........... wyjda z twarza i honorem !!!
A moze zaprosza swoich bliznich na tradycyje swietowanie .......




(zdjecia zrobione na pustyni Atacama przez mojego malzonka)

sobota, 23 października 2010

Sobotni obiad....

w zamian za piatkowa przyjemnosc ......


czyli danie z przepiorek ...... mniam... mniam....

piątek, 22 października 2010

Ku przestrodze.......

W dzisiejszym poscie zwracam sie do meskiej czesci moich czytelnikow.
Nie dajcie sie uwiesc zludnej pieknosci!!!
Wiem, ze nie jest to najlatwiejsze i calkiem bezproblemowe, ale ja tylko dobrze radze!!!
Juz czuje jak serca meskie glosniej zabily, jak podnosi sie cisnienie......... calkiem normalne, bo jakze inaczej, kiedy widzi sie takie oto pieknosci....


Ja tez, bo przeciez jestem estetka ..... poczulam sie poruszona ich urokiem, ale jednak ...... mysle ze lepiej bedzie moi drodzy Panowie gdy pozostaniecie przy swoich dziewczynach i zonach, nawet gdy maja kilka lat i kilka  kilo za duzo, pare lub nawet tysiace siwych wlosow ???
Nie jestem moralistka , tylko realistka ...................
Bo jakie uczucia potrzasna Wami gdy dowiecie sie ... ze ta pieknosc, to........................



 20-letni facet ???
(zdjecia Onet.pl)

czwartek, 21 października 2010

Potrzeby pierwotne..................

Kiedy wokol mnie dzieja sie rzeczy, ktorych nie moge tak do konca pojac...  np gdy szalency strzelaja do ludzi, tylko dlatego, ze maja "zly kolor skory" albo "zle przekonania polityczne".... schodze wtedy "do parteru"
.... i potrzeby pierwotne biora gore.
Jesli nie moge "uporzadkowac" tego co mam glowie ..... to nich przynajmniej uporzadkowane bedzie to co na glowie.
Siadlam wiec sobie wygodnie w fotelu i podalam sie zabiegom pielegnacyjnym....


a w miedzyczasie oddelegowalam mojego towarzysza losu do udokumentowania, ze u nas.... jeszcze nie zima!!!


Po zaspokojeniu "pustoty duchowej" przyszedl czas na zaspokojenie "pustoty jelitowej"....
Moze to podniecenie planowanym wyjazdem do kraju mlodosci, pobudzilo wszystkie zmysly.
Zapachnialo mi swiezym chlebem.......... ze smalcem!!!


Moze prymitywne? ............. ale jakie smaczne!!!
Odwiedzilismy bowiem sklep z zywnoscia ze wszystkich stron swiata.
Zapachy i smaki laskotaly  nos i podniebienie.....
Przywolywaly dawne wspomnienia ...... i nagle ........."polecialam" ..... na Balkany


Czyz nie apetyczne ?

A to zaczatek  piatkowej przyjemnosci  - przepiorki ...........


.... nie wiem jeszcze co z nich zrobie .... ale juz mi slinka leci!!!

wtorek, 19 października 2010

Ptasie radio.....czy ptasia restauracja...

Moze ktos z Was pamieta moje rozwazania z grudnia ub.roku .... na temat ornitologii ?

Nie zostalam jak narazie takim prawdziwym ornitologiem, bo moje zainteresowania sa tak bogate i rozlegle, ze niestety nie wystarcza na wszystko czasu...........

Jednak w takie dni jak dzisiaj, gdy caly ogrod roi sie od glodnych ...ptaszkow, ptakow, ptaszydel......nie sposob nie wrocic do starej mysli aby zostac ornitologiem - przynajmniej na jakis czas.

A wiec do dziela ....
Jak na prawdziwego ornitologa przystalo siadlam w oknie z lornetka i atlasem ptakow......... no i naturalnie aparatem fotograficznym - bo badania naukowe trzeba przeciez gruntownie udokumentowac.

Przymierzylam sie do jednego i gdy juz bylam  gotowa .........frrrrrrrrrrrrr.... i polecial, wiec dawaj apiat´... tym razem tylko z aparatem ..... i udalo sie


... i to nawet dwa za jednym zamachem, a na dodatek  to pan i pani kos.
Tego bylam absolutnie pewna, ale te nastepne ?


.... pani kos ... czy jakis inny drozd ???
A ten w galazkach palaszujacy smacznie gruszki ....... wiec prosilam ptaszku, ptaszku pokaz piorka....


Na dodatek ptaszki chyba przywolaly swoich kuzynow, bo pojawilo sie ich jeszcze wiecej..... i zaczal sie prawdziwy problem...kwiczol?


.... czy drozd spiewak
Myslalam, ze jak cos zaspiewa to moze wtedy bedzie latwiej, poprosilam.... a on tylko popatrzyl na mnie ... tak jakby z politowaniem ... i prawie uslyszalam ..... nie widzisz, ze mam gebe pelna zarcia???- wiec jak mam spiewac .... a poza tym to nie ten czas.
Szkoda, ze udalo sie zportretowac  jeszcze paszkota i drozdzika ..... bo mialabym wtedy w albumie cala rodzinke drozdowatych....
..... poczekamy .....jeszcze duzo w naszym ogrodzie sliwek i gruszek ..... napewno jeszcze nas odwiedza.

poniedziałek, 18 października 2010

Kurnej chaty ...... ciag dalszy

Kiedy przed paroma dniami pisalam o moich marzeniach aby wybudowac "kurna chate" nie przeszlo mi nawet przez moment przez glowe, ze wzbudze takie zainteresowanie.

Jedna z moich czytelniczek napisala w mailu do mnie :

.... i widzisz jaka burze wywolalas! Jednak jakos wszystkich nas ciagnie do MATKI NATURY.....

Nie jest ona osamotniona w tych myslach. Kolejka do "mojej chaty" zrobila sie dosc dluga..... i napewno bedzie mi milo goscic wielu z Was.......... ale jak wiecie to przedsiewziecie wymaga czasu i napewno potrwa pare lat.
Musze w tym miejscu podziekowac za pomoc w przyspieszeniu realizacji moich marzen........ bo tak jak przypuszczalam... maz moj zaczal nawet juz planowac budowe, i to w tej najbardziej wymarzonej wersji.... a to bardzo dobry znak. Co prawda okres jego planowania moze zajac bardzo duzo czasu.... ale to juz blizej niz dalej!

Aby przespieszyc realizacje Waszych planow z proba zamieszkania w "kurnej chacie" chcialabym  bardzo goraco zachecic do odwiedzenia Centrum samow lesinych  - Båtsuoj  (o ktorym pisalam juz kilkakrotnie na moim blogu) i to nie tylko teraz wirtualnie.......... ale i w rzeczywistym zyciu.

Podczas pobytu u rodziny Svensson ( Lotta i Tom) bedziecie mieli mozliwosc nie tylko noclegu w gåhtie - bo tak w jezyku samow nazywa sie ich szalas, ale  przede wszystkim poznania nieslychanie interesujacej  historii i kultury samow.


Kazdy znajdzie napewno cos dla siebie -  bo oferta jest bardzo bogata.


Informacja na strone internetowej jest w jez. szwedzkim i angielskim............ ale mamy nadzieje, ze juz wkrotce  rowniez w  naszym ojczystym - czujcie sie dumni!!!
Jak mnie dzisiaj Lotta poinformowala - polska dziennikarka, ktora miala pomoc w zredagowaniu polskiej wersji strony, zaniemogla na zdrowiu   
( zyczymy jej szybkiego powrotu do zdrowia)   wiec poczekamy do wiosny ..... a wtedy zobaczymy ???

Adres strony internetowej ukrywa sie pod gotowymi linkami: w tekscie tego posta jak rowniez po prawe stronie mojego bloga pod rubryka : Grunt to Rodzinka......... i znajomi .

Gwarantuje niezapomniane wrazenia!!!
( a od Lotty do mnie ...... to juz tylko - pare krokow)

niedziela, 17 października 2010

Majowka ..... w pazdzierniku...

Wstalam dzisiaj rankiem - kolo poludnia, z glowa, ktora jakos dziwnie wazyla dwa razy wicej niz zwykle.
Obwod w talii, tez w niezrozumialy sposob, zwiekszyl sie i to proprorcjonalnie do spozytych wczoraj kalorii.
Siadlam z filizanka mocnej czarnej kawy i na pol otwartymi oczyma spogladalam na otaczajacy mnie swiat - ten za oknem.
Nagle wypatrzylam malego czarno-bialego ptaszka, ktory rozpoczal budowe gniazdka po dachem sasiadow.
Pomyslam, ze albo to ja jakas wczorajsza, albo cos sie temu malemu ptaszkowi popier...czylo.
Jaskolka w pazdzierniku - i to wijaca gniazdko???
Wystawilam nos za okno ..... a tu cieplo - zupelnie jak w maju - a mowia: ze jedna jaskolka wiosny nie czyni !!!
Powiedzialam do meza : jedziemy na wycieczke, bierzemy picie w .......plecak. I nie tylko picie, ale i jedzonko... bo jak majowka - to majowka - nawet jesli odbywa sie w pazdzierniku.
Wybralismy sie nad "nasze morze srodladowe" czyli jezioro Wenerskie. 
Okazalo sie, ze zwolennikow majowki w pazdzierniku bylo wielu, bo nawet latem nie widzialam w tym wlasnie miejscu tylu ludziskow.
Miejsca, powietrza i ...... widokow, wystarczylo dla wszystkich.

Ja jak zwykle biegalam z aparatem .............




.... a maz zajal sie przygotowaniem jedzonka, bo po 2 km marszu jakos dziwnie zagralo nam w brzuchach...




I z pelnymi  brzuchami wyruszylismy na molo -  takie piekne i nawet duzo dluzsze od Sopockiego !


... molo, ktore daje mozliwosc do podziwiania pieknych krajobrazow i przyrody....