wtorek, 5 października 2010

Czy juz za pozno.............

na realizacje wczesno-mlodzienczych zamierzen ???
Kiedys bardzo, bardzo dawno temu spotkalam milego mlodego marynarza, ktory na swoim przedramieniu mial wytatuowane imie swojej ukochanej dziewczyny i piekna czerwona roze.

Wzbudzalo to u mnie podziw i zachwyt. I tatuaz......... i milosc do dziewczyny.
W skrytosci ducha marzylam, ze ja tez kiedys... jak dorosne i bede miala "mojego ukoichanego" to tez "wypisze sobie" jego imie na moim przedramieniu.
Nie dalam sobie wytlumaczyc, ze to nie wypada "panience z dobrego domu" - bo tatuaze to cos dla marynarzy ... albo jeszcze gorzej  dla ....wiezniow.
Takie tlumaczenie nie przekonywalo mnie.......... ja bylam zachwycona ...........i zdecydowana.
Lata biegly ... i wreszcie przyszla pierwsza milosc. Imie "ukochanego" wypisalam sobie dlugopisem...... i jakie szczescie, bo w tym czasie ci "ukochani" pojawiali sie bardzo szybko .......................i jeszcze szybciej znikali.
Potem zrozumialam to co moja rodzinka probowala mi wczesniej wytlumaczyc .... ze tatuaze byly "zarezerwowane" dla pewnych grup spolecznych.
I tak tez pozostalo przez wiele, wiele lat.
Az nagle zrobila sie "rewolucja spoleczna" i to co bylo zakazane ........... stalo sie modne i pozadane.
Tatuaze dzisiaj - to juz nie imiona "ukochanych" na przedramieniu .... ale cale portrety.
Juz prawie sie zdecydowalam......... ale nagle pomyslalam - czy moge pozwolic aby twarz "mojego ukochanego" na moim przedramieniu starzala sie szybciej niz w rzeczywistosci? Czy mam prawo dodawac mu wiecej zmarszczek niz ich posiada?
No coz nie sadzone mi bylo miec tatuaz na przedramieniu.
...........az tu nagle w niedziele zupelnie niespodziewnie na moim przedramieniu pojawil sie "tatering" (czyt.tatuering) wykonany malutkimi paluszkani najlepszego tatuazysty na swiecie......


.

nie przypomina on portretu mojego ukochanego .... ale czy to ma znaczenie? - bo jest najpiekniejszy na swiecie.

2 komentarze: