czwartek, 31 grudnia 2009

Sylwester.......

Ostatni dzien roku! Jaki byl ten rok ? - z cala pewnoscia moge stwierdzic ze minal straszliwie szybko, az za szybko. I jesli wierzyc ludziom starszym ode mnie - to kazdy nastepny mija szybciej od poprzedniego. Jesli chodzi o "zawartosc" byl to taki calkiem przecietny rok, bez wielkich wzlotow.... ale i bez upadkow.
Dzisiejszy dzien spedzilismy w bardzo urozmaicony sposob : zakupy, odwiedziny "dzieciakow", spacer i odwiedziny grobow naszych bliskich. Znalazlam tez kilka okazji do zrobienia zdjec w pieknej zimowej scenerii.(Jak widzicie na zalaczonym obrazku... zostalo jeszcze kilka kaczorkow na inne okazje)
Nachodzi teraz czas, ze nalezy zabrac sie za przygotowania do wieczornej imprezy.
Tak jak wiekszosc szwedow bedziemy zegnac stary i witac nowy rok w gronie przyjaciol.
Z doswiadczenia wiem, ze bedzie napewno bombowe jedzenie, szmpanski humor i wystrzalowe rakiety.
O 24.00 wznoszac toast pomysle o wszystkich bliskich mi osobach !!!

Zycze Wam wszystkim i Waszym najblizszym szczesliwego zakonczenia tego starego .... i wszystkiego naj... naj... najlepszego na ten nowy 2010 rok !!!

wtorek, 29 grudnia 2009

Jak bede duza - to moze zostane ..... ornitologiem!!!

Poprzedni post zakonczylam zdjeciem ptakow siedzacych na drzewach w naszym, i ogrodzie sasiadow. Zdjecie to wlasciwie pasuje bardziej do tego o czym chcialam napisac dzisiaj.
Wychowana w samym srodku miasta nie mialam zbyt duzego kontaktu z ptakami, a te ktore dane bylo mi poznac i zobaczyc budzily we mnie prawie zawsze negatywne odczucia. Bo jak mozna lubiec szpaki, ktore rano z wrzaskiem budzily mnie z tak potrzebnego dla organizmu snu i na dodatek palaszowaly moje ulubione owoce - czeresnie. Jak mozna kochac te wszystkie kruki, kawki, wrony i gawrony, ktore okupowaly wszystkie drzewa w moim miescie .... i sprawialy ze droga do szkoly stawala sie 2 razy dluzsza. Zmuszona bowiem bylam kroczyc trasa slalomowa i z gracja narciarza alpejskiego unikac spadajacych z gory niezbyt przyjemnych "odpadkow".
Jaskolki wrozyly deszcz, wiec tez ich nie lubilam. Wlasciwie na tym mogabym zakonczyc wyliczanke znanych mi ptakow ..... oj zapomialam o wroblach - te byly przeciez wszedzie!!!
Znalam, z pobytow nad morzem, jeszcze jeden gatunek, ale jako dobrze wychowana dziewczyna nie wymienialam ich nazwy, bo kojarzyla sie ze zlym stylem zycia .... wiec nie przystoi.
A dzisiaj..........patrzac przez okno... widze : zieby, gile, kosy, czeczotki, kwiczoly,luskowce, kilka gatunkow sikorek i makolagwy!!!! Te ostatnie - kiedys nie byly dla mnie nawet ptakami, a wyzwiskiem kobiety.
Nawyliczalam dosc duzo gatunkow widzianych w jednym lokalu i przy jednej krotkiej obserwacji. Gdy do tego doloze jeszcze te wszystkie wystepujace latem i te z Lapponii okaze sie, ze jakos tak psim swedem zdobylam niesamowita wiedze o swiecie ptakow ...... ale i tak malo w porownaniu z wiedza ornitologa. Wiec kto wie, kto wie....... gdy juz bede wolna jak ptak, moze wyposazona w aparat i lornetke bede zdobywac nowa wiedze o nowych gatunkach.

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Kontrasty................

W domu panuje tropikalny klimat ........ dowodem sa pieknie kwitnace storczykia na zewnatrz siarczysty mroz i podobno - jesli wierzyc prognozom ma byc jeszcze zimniej.
W Sylwestrowa noc na naszej szerokosci geograficznej temperatura ma spadac do okolo 20 stopni - naturalnie minus!!!
"Rozowe niebo" potwierdza prognoze o nadchodzacej fali mrozu...Najbardziej zal mi ptakow, ktore "zakrecone" anomaliami pogodowymi nie poszukaly sobie cieplejszych obszarow. Marzna teraz i "lataja jak szalone" w poszukiwaniu pozywienia.

niedziela, 27 grudnia 2009

Bajeczna sceneria.........

Zdjecia ponizej dedykuje Wam wszystkim, ktorym nie udalo sie "zaarazowac" zimowej scenerii swiatecznej ........

Tak wyglada nasza ulica....

a tak nasz dom.....


.....nawet przebiegla przez nasz ogrod sarenka... .... ale nie zazdroszcze naszym sasiadom, ktorzy prawdopodobnie przyjada jutro do domu....

Swieta, swieta...i po swietach.......

.... formalnie tak, ale w tym roku dostalismy od kalendarza jeden dodatkowy dzien na swietowanie .... albo na wypoczynek!!!
Niech kazdy wykorzysta go w najlepszy sposob.
My musimy poswiecic go na wysilek fizyczny .... tzn. odsniezanie !!! Ale moze to i dobrze - bo po takim "obzarstwie" jakie sami sobie fundujemy .... to bardzo potrzebne.
Chyba....... udalo mi sie dotrzymac slowa i nie zrobilam wiecej potraw niz w roku poprzednim!!! Ale - te wszystkie obowiazkowe potrawy z kuchni szwedzkiej i polskiej oraz nasze rodowe potrawy sprawiaja, ze stol sie lekko ugina!!!
dobrze, ze zachowalam inna wazna tradycje z mojego domu rodzinnego - "wizyterow". Tradycja troszeczke zostala zmodernizowana i obecnie odwiedzin dokonuja cale rodzinki ....... a nie tak jak w dawnych czasach - kiedy to wizyterami byli tylko panowie - gdyz panie siedzialy w domu.......... i oczekiwaly na wizyterow, aby ich ugoscic!!!
Odwiedziny te odbywaly sie w pierwszy dzien swiat - Wigilja nalezala bowiem do najblizszej rodzinki!!! a w drugi dzien swiat wydawano proszone obiadki.
Wiec w naszym domu w pierwszy dzien swiat bylo dosc gwarnie i wesolo a goscie wymieniali sie miejscami przy stole i pomagali nam wyprozniac polmiski - ku mojej wielkiej radosci!!!


Na sniadanie i lunch czyli tak zwany brunch serwowalam tradycyjne potrawy swiateczne.

Obiado-kolacja serwowana po godzinie 18 -tej skladala sie z 3 dan :
- przystawka: to losos przyrzadzony wg tradycji lapponskiej serwowany z kawiarem z sielawy, smietana i czerwona cebulka.
- danie glowne - to kaczka orange. Poniewaz uzywalam tylko piersi z kaczek, wiec usmiercilam kilka "kaczorkow"!!! (jednego - a wlasciwie jedna -nawet z premedytacja)- napewno ku zadowoleniu wielu ?- a... napewno moich gosci!!!
- deser - parfait z owocow rosnacych w Norrlandii .
Siedzac i jedzac nie zauwazylismy, ze za oknami ciagle padal snieg i przykryl caly otaczajacy nas swiat pierzynka tak okolo 30- 40 cm .
Okolo godz 24.00 gdy pierwsza para naszych gosci postanowila pojechac do domu zrozumielismy nagle powage sytuacji.
Po odkopaniu i wypchnieciu samochodu udali sie w "daleka podroz". Jazda w normalnych warunkach zajmuje okolo 20 min - tym razem trwala 4 razy dluzej ... i zakonczyla sie szczesliwie.
Nastepni goscie nie mieli takiego szczescia ........ ale miele jeszcze wieksze ... ich zamowiony transport nie dojechal do nas: wiec wyciagnelismy "naturalnie schlodzona" i swietowalismy do rana.

Po kilku godzinach snu .... od nowa Polska Ludowa.... i tak goscilismy sie do godziny 15 dnia nastepnego - az plugi odsniezyly nasze ulice osiedlowe i wreszcie mozna bylo poruszac sie samochodem.
Pieknie ... dla tych co swietuja, uroczo dla dzieci ......... ale mysl o tych co pracuja, np sluzba zdrowia, straz itd - podnosila moje wlosy na glowie o kilka cm!!!

sobota, 26 grudnia 2009

Wielkie emocje......

Oj ...nie latwo byc dzieckiem w ten wielki i tak wielce oczekiwany dzien !!! Obawy czy Mikolaj nie zapomni adresu, czy nie zabladzi gdzies po drodze, czy nie zapomni zabrac ze soba prezentow, czy prezenty beda akurat te, ktore byly zapisane w liscie wyslanym do "Lapponii" itd, itd.
I na dodatek to oczekiwanie............... prawie caly dlugi dzien, no i jeszcze trzeba zasiasc do stolu i zjesc "mase jedzenia", na ktore nie ma ani odrobinki miejsca w malym brzuszku, bo on caly wypelniony jest "nerwikami".
No nareszcie........widac za oknami migocace swiatelko, potem dzwonek do drzwi i pojawia sie ten tak bardzo wyczekiwany.........
Napiecie i przerazenie w oczach.......! Wprost nieprawdopodobne, ze ten " poczciwy staruszek" wzbudza tyle emocji.

Ale poniewaz mial jeszcze do odwiedzenia miljony dzieci, ktore czekaly na jego wizyte z podobnymi uczuciamy ... zostawil tylko worki z prezentami pod choinka ......... i pojechal w sina dal.

Oj jak .....dobrze ........ teraz pozostalo tylko nerwowe rozrywanie papieru i podgladnie, czy napewno sa te najbardziej upragnione prezenty.
I jak ......po takich emocjach zasnac? A mowia, ze jest to najkrotszy dzien w roku ............. ???

czwartek, 24 grudnia 2009

Zyczenia......

Dziekuje serdecznie za zyczenia swiateczne!!!!
Wszystkie razem i kazde z osobna sprawily wiele radosci.
Szczegolne podziekowania dla mojego wujaszka ......
ktorego bawi czasem ..... fraszka!!!

I oto kilka bardzo swiezutkich ....

Nudystka

„Przychodzi baba do lekarza”
I od razu się obnaża
Jestem nudystką panie doktorze
Czy pan mnie z nudy wyleczyć może ?

Kobieta

To istota wspaniała
We fragmentach - rzadko cała,
Bo nikt tak do krwi i kości
Nie jest idealny w całości.

Niezawodna rada

Gdy żona wymaga zbyt wiele,
By zaspokajać ją na duchu i ciele,
Kamasutra może być pomocna
Jako gimnastyka nocna.

Nie wiadomo

Czy „Oba-ma” jaja, czy tylko jedno,
Ale amerykańskie sedno ?

Chiński paradoks

Mezalians komuny z kapitałem,
Ta niedorzeczność wg Marksizmu,
Ale tak - jak „słowo stało się ciałem”,
Staje się dźwignią komunizmu.

Noblista z jajem


Nie można z Nobla robić zabawy
Bez wyjaśnienia sprawy
Czy Oba-ma jaja, czy tylko jedno
Bo to jest sprawy sedno.


Do noblistów

Osądźcie Państwo czy to nie haja,
Gdy Nobla przyznaje się za jaja,
Których się jeszcze nie wysiedziało
A tylko wysiedzieć by się chciało.

S. L.

wtorek, 22 grudnia 2009

Wesolych swiat /God Jul


Wszystkim moim czytelnikom zycze zdrowych , pogodnych i szczesliwych swiat Bozego Narodzenia.

Mam nadzieje, ze tak jak ja - zostaniecie oczarowani ta piekna koleda i uroczymi zdjeciami Naszej pieknej Szwecji.

God Jul och Gott Nytt År !

Hoppas att Ni liksom jag - smälter av dessa vackra bilder till den underbara rösten.

Coraz gorzej......

Wczoraj bylo mi wstyd za polakow, ktorzy ukradli szyld............ dzisiaj jest mi jeszcze bardziej wstyd, bo podobno, to szwedzki obywatel (co wcale nie musi znaczyc szwed) byl "zleceniodawca" calego przedsiewziecia. Ptytanie - dlaczego - nadal aktualne !!!!

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Popularnosc???................

Szkoda tylko, ze negatywna........... i w takiej haniebnej sprawie.
Nie ma dzisiaj w Europie i .... wielkim swiecie stacji radiowej i telewizyjnej, ktora nie poinformowala o odnalezielniu szyldu ukradzionego w Oswiecimiu.
W skrytosci ducha liczylam, ze to jacys - "nie polscy" kolekcjonerzy dopuscili sie tej kradziezy.
Wstyd mi za moich rodakow !!!! Ciekawa jestem co sklonilo ich do tego czynu ?

Gospodarka planowa...............

Wychowana na gospodarce planowej .......... doceniam te "cudowne plany dlugoterminowe" . W obecnej chwili ......... potrzebuje planu 5-letniego , no... przesadzilam troche -ale tak 5 dniowego!!!
I jak zdazyc ze wszystkim, kiedy zostaly tylko 3 !!!
Plan, ze sprzataniem - nie wyszedl! Nie moge powiedziec, ze wszystko blyszczy i lsni - ale oddelegowalam czesc czynnosci do "dzialu wykonawczego" - wiec mam nadzieje ze ON - zdazy.
Makowce upieczone - i nawet dosc smaczne. Widac to na zdjeciu ponizej - nie smak - ale jego konsekwencje.Choinka tez juz ubrana - mialam wspaniala pomocnice - ktora zachwycona "bogactwem" i "zlotem" uwijala sie mroweczka.
Niedzielny wieczor zamiast kszataniny, sprzatania i pichcenia spedzilismy sluchajac anielskich spiewow - na pieknym BozoNarodzeniowym koncercie. Uczta dla duszy i ucha!!! Dobrze, ze nasycilismy rowniez oczy ....... bo gdy po powrocie do domu chcialam wczytac zdjecia i sekewencje filmowe do komputera ..............okazalo sie ze karta siedzila sobie spokojnie ....... w komputerze ... a nie w aparacie!!! Starosc nie radosc .... a wielkie swinstwo - jak mawiala moja babcia.
Dzisiaj sycimy oczy pieknym sloncem i widokami za oknami - odwiedzily nas bowiem ptaki
- a jest ich bardzo duzo - ktorych nigdy nie widzialam o tej porze roku w naszym ogrodzie.

sobota, 19 grudnia 2009

Uwaga!.....nadchodzi.....

... naturalnie mam na mysli Boze Narodzenie!!! W naszym domu nawet juz to widac .
Choinka - zakupiona!!! Udalo sie bez wiekszych sporow - tym razem nawet moj szanowny maz stwierdzil, ta jest perfekcyjna - bierzemy. Nie moglam wiec marudzic........ ze pol metra za mala!!! Stoi teraz i .......... topnieje, pokaze sie w calej swej krasie w najblizszych dniach.
Rowiez inne symble "Naszych" swiat zajmuja swoje odwieczne miejsca :
Tomek- MikolajekJemiola nad stolem ( zastanawiam sie, gdzie bedzie wygodniej sie calowac: pod stolem, czy na stole ?)... bo na stole Ciemiernik bialy - dla mnie absolutny symbol swiat !!!
w calym domu jak w piosence :
..... siala baba mak ..... nie wiedziala jak .....
ale czy mozna wyobrazic sobie Boze Narodzenie w polskim ( no... pol polskim) domu bez makowca.
Wczorajszy wieczor spedzilismy wraz z przyjaciolmi w restauracji na wspolnej wieczerzy .
Tack Mikael och Eva !!!!
Tak wygladalo wczoraj w nocy nasze miasto - Karlstad.
Dzisiejszy wieczor - rowniez zgodnie z tradycja spedzimy u innych ... bardzo bliskich przyjaciol... ale o tym juz jutro ............

czwartek, 17 grudnia 2009

Zamach stanu..............

Niestety nieudany..........
...ale wszystko od poczatku. Po trzydziestu kilka latach pozycia malzenskiego nauczylismi sie wyrozumialosci, szacunku dla odmiennosci pogladow i kompromisowania. Tak z reka na sercu przyznaje, ze sie to nawet udaje - choc kompromisy czasami poprzedzone sa burzliwymi dyskusjami.
Jest jednak w naszym zyciu jedna rzecz, w ktorej doborze mamy tak diametralnie rozne zdanie......... ze jest to powodem wielu malzenskich sporow. Szkoda, ze spory
te odbywaja sie w czasie....... gdzie zgoda i harmonia jest...obowiazkowa z racji zblizajacych sie swiat Bozego Narodzenia. Chodzi naturalnie o choinke!!! Moj szanowny maz preferuje , niewielka, lekka filigranowa - ja natomiast- postawna, doniosla i wysoka (do samego sufitu plus jeszcze jakies pol metra wiecej). Galazki wedlug meza powinny byc delikatne ....a wedlug mnie grube, zwarte aby nie uginaly sie pod ciezarem swiecidelek. Choinka dla mojego meza to swierk - dla mnie jodla, a jak swierk to srebrny lub krolewski.
Postanowilam dzisiaj rano, ze odrazu po pracy pojade i kupie choinke. "Zdetronizuje" mojego meza i .... wyboru dokonam sama. I juz prawie mi sie udalo..... taki piekny, prawie 3 m srebrny swierk, wazacy kilkadziesiat kilo.
Stalam, podziwialam i ... nagle ogarnelo mnie uczucie "wspolczucia" dla mojego meza. Czy rzeczywiscie moge byc az tak "niedemokratyczna"? Skoro ja juz wybralam ...... to moze pozwolic mu na przywiezienie choinki do domu???? Z wielkim wysilkiem odstawilam drzewo pod sciane i wyszlam ze sklepu, w przekonaniu, za jakas godzinke tutaj powroce.
Odebralam po drodze zamowione karpie i löjrom(kawiar z sielawy) i pojechalam do domu po meza.

Po malym posilku wybralismy sie po ........choinke."Mojej" juz nie bylo ...... a mezowej ... "jeszcze nie bylo". Probowalismy dokonac wspolnego wyboru ........w tym.... i w nastepnym punkcie sprzedazy........... a do domu wrocilismy ....... bez choinki. A ze..... "po 30 i kilku latach malzenstwa nauczylismy sie kompromisowania"........... postanowilismy probe kupna choinki ...ponowic jutro !!!!
..... wiec w dalszym ciagu mam "szanse" na dokonanie przewrotu grudniowego.

wtorek, 15 grudnia 2009

Swiateczne porzadki................

Zawsze uwazalam ze to nie wola - a "uwarunkowania genetyczne" steruja naszym zyciem. Widac to szczegolnie przed wszystkimi "wielkimi swietami". Wola albo jej brak - mowi spoko, nie wysilaj sie, nie musisz przewracac calego domu "do gory lapami", swieta przyjda i przejda i tak !!! - bez wzgledu czy posprzatasz czy nie?........... ale geny ..... trzeba posprzatac .... i to tak gruntownie - nawet - w koszu na smieci. Tak robila przeciez moja prababcia, moja babcia potem mama a teraz ja ............... i napewno .... moje dzieci i wnuki itd. itd.
Nalozylam sobie bardzo scisly harmonogram - i do soboty - wszystko musi byc czyste, lsniace i blyszczace. Zobaczymy czy zdaze ???? - bo jak narazie siedze i pisze bloga .........
Tylko od czego zaczac? ............. zeby odkurzyc caly dom - trzeba pozbierac wszystkie ksiazki, ktore leza dokladnie wszedzie - na podlodze, na stolach, w lazience itd. Od ostatniego gruntownego sprzatania przybylo ich tyle ...... ze nie ma dla nich miejsca w regalach, polkach i szafkach. Nie podzielam metod mojego meza, ktory od czasu do czasu pakuje je w kartony i wynosi na strych!!! Ja musze miec wszystkie ........ na widoku, pod reke bo lubie po nie siegac gdy nagle .... mam na to ochote. Powierzchnia domu jest troche ograniczona i nie ma miejsca na dodatkowe regaly............... ale przeciez sa sciany - wiec bede wlazic na nie ..... z polkami aby zrobic miejsce na te juz nagromadzone ......... no i naturalnie nowe ksiazki. Czekam na meska pomoc - ktos musi to wszystko zamontowac.
Potem pojdzie juz wszystko gladko i szybko. Nie tak jak to przed wiekami, kiedy podlogi trzeba bylo wiorkowac, tempowac i pastowac - oj - nagle poczulam sie bardzo stara ........... czy jest jeszcze ktos, kto to pamieta?.......... czy jestem juz ostatnim wymierajacym dinozaurem????

I nie bylo mi zal ...................

Nie "zalujcie" mnie, wcale nie bylo mi przykro - wprost przeciwnie.
............ a i jedzonko tez wysmienite :


Tylko nie wiem czy mam sie Wam przyznac ............ ze zjedlismy Rudolfa - i co bedzie gdy jego przyjaciele, zbuntuja sie - i odmowia Mikolajowi kursu pod nasz adres???
Tak na wszelki wypadek musze przygotowac troche gwiazdkowych prezentow....... zeby nie bylo nam przykro.... gdyby renifery zastrajkowaly.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Ochota i przyjemnosc.... czy zawsze chodza w parze?....

Czy mozna odmowic szefowi...... gdy sie nie ma ochoty na przyjemnosc?????
To pytanie nurtowalo mnie cale przedpoludnie. Dylemat zycia..... az wreszcie okolo godz. 14.00
podjelam "meska decyzja" - zlapalam telefon i ........... podziekowalam za zaproszenie..... ale niestety nie bede uczestniczyc dzisiaj wieczorem we wspolnej imprezie.
Nie bylam w 100 % przekonana, ze bedzie to przyjemnosc. Cos mi gra ..... i nie jestem calkiem pewna czy to w duszy..... czy w jelitach?????
.... ale poniewaz wnusieta w ubieglym tygodniu, a Tomek dziesiejszego przedpoludnia wykazal objawy "ordynarnej jelitowki" ......... ryzyko jest bardzo duze....ze to ona zaczyna mi grac - w moim brzuszku.
Bede sobie lezec z ksiazka na piersi ( bo chyba nie da skoncentrowac na czytaniu) i wyobrazac jak moi wspolpracownicy nakladaja na talerze potrawe za potrawa z tradycyjnego "julbord" czyli Bozonarodzeniowego Stolu .
I moze zaspiewam ..... Adios pomidory....... i bede miala przed oczami : sledziki, lososie, salatki, pasztety, szynki .................... koncze, bo leci mi slinka.

"Luciowe" refleksje.................

Wczorajszy dzien byl tak intensywny......... i gdy wrocilismy do domu dotarlo do nas, ze zapomnielismy zapalic 3-cia adwentowa swieczke. Wiec w pospiechu zaplalilam nasze dwa swieczniki ........ i po chwili zgasilam.
Dzisiaj rano kiedy pilam moja pierwsza poranna kawe, czulam jakies dziwne mrowienie w moim ciele, nie potrafilam okreslic tego dziwnego uczucia. Automatycznie siegnelam po zapalniczke i zapalilam trzy swieczki.
Gleboki oddech .... tego wlasnie mi brakowalo. Towarzyszyly mi piekne tony Hallelujah -KD Lang - wlasnie ta wersja najbadziej mnie porusza - a moze.. ta norweska... juz sama nie wiem.
Myslami cofnelam sie 28 lat "do tylu". "Luciowy" poranek, nasz 2-letni wtedy Tomek przygotowywal sie do "lussowania" - ubrany w biala "sukienke" , "stozek czy rozek" z gwiazdka na glowie i "swiatelkiem" w malych raczkach czekal az wyruszymy do naszych sasiadow a nastepnie do dziadkow aby zaspiewc im .........Santa Lucia ......... sankta - to troche za trudne polaczenie spolglosek ..... i wszyscy spiewaja.... wlasnie.... Santa Lucia.

Nagle w wiadomosciach uslyszalam : w Polsce wprowadzono stan wojenny.
"Lussowanie" brutalnie zostalo zepchniete na drugi plan!!! Najwazniejsze teraz ....... aby dowiedziec sie co naprawde dzieje sie w Polsce. Co dzieje sie u moich najblizszych? Siostra wraz ze swoim 2 letnim dzieckiem, nie ulegla naszym probom namowy pozostania w Szwecji i wlasnie kilka dni temu pojechala do domu, aby wraz z mezem spedzic radosne swieto Bozego Narodzenia. Co z nimi, czy dotarla do domu, czy utknela w Szczecinie...... takich pytan byly tysiace - niestety zadnej odpowiedzi. Telefony zrobily sie gluche ................ i takimi pozostaly przez bardzo dlugi czas !!!
Po kilku godzinach wyruszylismy wreszcie " z Lussowaniem" - ale nasze spiewanie nie bylo takie radosne jak tego pragnelismy.

niedziela, 13 grudnia 2009

Santa Lucia.... Santa Lucia.......

Caly dzien swietowalismy dzien Sw. Lucji. O godz. 7.00 - w telewizji ogladalismy koronacje i uroczystosci ogolno- szwedzkie.
O 15.00 - najwazniejsza uroczystosc !!! - nasze kochane wnusiunie uczestniczyly w obchodach w kosciele, do ktorego Julia uczeszcza na zajecia spiewu. Dumni jak pawie podziwialismy piekny spiew naszych maluchow.Wieczorkiem tradycyjnie udalismy sie do "naszego kosciola", gdzie koronowano nasza parafialno-dzielnicowa Lucje.Towarzyszyla temu jak zwykle tradycyjna, wspaniale przygotowana muzyka.
W tych grudniowych ciemnosciach potrzebujemy troche swiatecznego, jasnego nastroju.
Swieto Lucji - jest przeciez swietem swiatla.

sobota, 12 grudnia 2009

Kura czy jajo..... czyli ciag dalszy

minelo troche czasu i...........otrzymujemy nowa role w teatrze zycia
- jako rodzice - oj..oj.. to chyba najtrudniejsza, ze wszystkich rol.
Nadal musimy udowadniac, ze jestesmy madrzejsi od swoich rodzicow, ktorzy nagle staja sie rowniez dziadkami. Stawiamy nadal pod znakim zapytania ich gotowosci i kompetencje.

Zdarzylo sie to np. mojej koleznace, ktora "kilka" lat temu, w przeciagu jednego roku urodzila az trojke dzieci. Z mozolem, ale i z wielka miloscia wychowala je na wspanialych i madrych ludzi.
Przed kilkoma dniami poproszona zostala o pomoc o kilkugodzinne "zajecie sie" wnukami -2 szt.
Zapytano ja czy podola odebrac ich z przedszkola, a nastepnie dokladnie pouczono w jaki sposob ma przyrzadzic podwieczorek !!!
- i teraz ... to co najgorsze w roli rodzica.... musimy sami zachowywac sie - dokladnie tak, jak nasi rodzice przed kilkoma czy kilkunastoma laty. Wytyczac granice, wychowywac, dawac dobre rady itd, itd...........
A nasze dzieci - tak jak dzieci poprzedniej generacji - "smakuja", testuja, probuja, poddaja pod
watpliwosc !!!... i chodza wlasnymi sciezkami.
Oj.... jak dobrze, ze mamy dziadkow im przypiszemy wine za - rozpieszczanie, za nie konsekwencje, za przesuwanie granic - bo przeciez nic nie dzieje sie na tym swiecie bez przyczyny ???
a dziadkowie - oni tylko patrza na te zmagania z przymruzeniem oka. Oni juz to kiedys przerobili.
Maja teraz swoja role zyciowa - Kochac!
Kochac swoje dzieci ......... a jeszcze bardziej wnuczeta. Rozpieszczac, czasami lagodzic granice ktore wytyczaja rodzice, byc katalizatorem.
A ze zycie owalem czyli jajem sie toczy.............. zycze wszystkim i kazdemu z osobna, aby bylo
Wam dane zagrac kazda z tych rol............. i wierze, ze kazdy zagra ja najlepiej ... jak tylko potrafi.

Jajo czy kura ... kto madrzejszy - czyli walka i prawa pokolen

Na ten temat napisano na przestrzeni wiekow napewno miljardy slow, setki tysiecy ksiazek i poradnikow ....... a jednak - temat ciagle palacy!!!
Przewija sie w blogach, gazetach i czasopismach, slychac go w przypadkowo posluchanych rozmowach jak i w szczerych zwierzeniach znajomych i przyjaciol.
Naturalnie jest to bardzo skomplikowane zagadnienie i nie mam najmniejszych ambicji aby znalezc zlote sposoby i rozwiazania, czy tez udzielac "dobrych rad".
Nie mniej jednak, tak dla zaspokojenia wlasnych odczuc postaram sie to wszystko troche usystematyzowac.
W czym lezy istota problemu ??? - tego wielopokoleniowego : dzieci - rodzice -dziadkowie
- jako dzieci......- nawet te najmlodsze - nie bardzo chcemy sie podporzadkowac "dobrym radom" i granicom stawianym przez rodzicow. Musimy wszystkiego doswiadczyc sami, dotkanc, polizac, posmakowac - bo jakze inaczej poznac ten prawdziwy smak? Jak poczuc - gdzie lezy wlasnie ta dokladna granica? Jak przekonac sie , ze kolo rzeczywiscie jest okragle?
Prowokujemy, sprzaciwiamy sie.... ba - nawet ......... walczymy o nasze racje.
A kiedy juz wypelnimy ten "osobisty biologiczny komputer" naszymi osobistymi doswiadczeniami - wydaje sie nam, ze........... jestesmy madrzejsi od naszych rodzicow.
Przybiera to czasami zabawne formy - tak jak w jednej znajomej nam rodzinie, gdzie ojciec, zmeczony traktowaniem przez swoja jedyna i ukochana corke, zadeklarowal ze ...........caly dobytek zycia sprzedaje i pieniadze przeznacza na badania genetyczne calej rodzinki i ewentualne odszukanie biologicznych rodzicow ich dziecka. Uwaza, ze musialo dojsc do zamiany dziecka w klinice polozniczej, bo przeciez ........ dwoch kompletnych idiotow nie moglo splodzic ... tak madrego dziecka.

Moze drastyczne ..... ale czy nie prawdziwe ?????
Ciag dalszy nastapi...................

piątek, 11 grudnia 2009

Przeglad dnia wczorajszego...............

Napewno wiekszosc dzisiejszych blogow na swiecie, a szczegolnie w Skandynawii dotyczy wydarzenia roku : Uroczystosci wreczenia Nagrody Nobla. Jest to dzien bardzo szczegolny i nie sposob tego nie odczuc.
Telewizja transmituje cala uroczystosc - w tym roku po raz 50!!! - i daje nam mozliwosc uczestniczenia w tych tak wielkich wydarzeniach.
Dla mnie najwazniejszym punktem programu sa "mowy dziekczynne" wyglaszane przez laureatow. W tym roku zwyciesca jest...............Herta Muller!!!
Wiem teraz napewno ze przeczytam jej ksiazki.
Menu - rowniez nie pozostaje bez znaczenia. Pokazuje trendy smakowe na najblizszy rok.
Moze nie kazdy z Was mial mozliwosc "zagladania do garnka kucharzom" (30 ich bylo) - wiec oto dla polaskotania podniebienia :
Przystawka - Consomme z homarow z tatarem ze skorupiakow,homarem i Kalixlöjrom(kawiar z sielawy -nasz Norrlandzki produkt exportowy)
Danie glowne - Przepiorki z nadzieniem truflowym, kapustka brukselska z pietruszka korzenna i do tego sos z wina porto
Deser - cytrynowe mousse z bialego serka (czyli sernik na zimno) z sorbetem z rokitnika(oblepichy)
Do tego podawano wina najlepszej naturalnie jakosci.
Zastanawiam sie czy zostalo troche przepiorek w naszych norrlandzkich lasach??? Tylko wczoraj przyrzadzo ich okolo 1500 szt.
Napewno na dlugo pozostanie w mojej pamieci obrazek z dnia wczorajszego, ktory rozegral sie w Oslo przed wreczeniem pokojowej Nagrody Nobla mocarzowi swiata - B.Obamie. Kochajaca zona Michelle z troskliwoscia matki przed kamerami wygladzala i poprawiala mezowski garnitur. Zazenowanego usmiechu Obamy - nie da sie zapomniec.
W naszym domu odbywal sie rowniez uroczysty bankiet - dla bardzo szacowynych gosci !!!
Uczestniczyly w nim nasze kochane wnusieta i ich tata ( mama niestety byla w pracy).Menu - nie 3- daniowe ale specjalnie dobrane na ta okazje: Antrykot z sosem bearnaise, francuska zapiekanka z ziemniakow i cala masa salatek. Napoj - bardzo ulubiony przez naszych gosci - polecany ostatnio w reklamach tv przez milego, jowialnego starszego pana, ktory ma zwyczaj o tej porze roku, przyjezdzac saniami ciagnietymi przez renifery.
Deser - ???? wyjazd do sasiedniej dzielnicy - gdzie, jak mowi nasza Julia - zupelnie szaloni -ludzie , udekorowali swoj ogrod tysiacami lampek, ku uciesze wszystkich dzieci ......( i chyba nie tylko).... z calej okolicy.

czwartek, 10 grudnia 2009

Dziwny jest ten swiat............

Pasuje jak ulal...............szczegolnie jak popatrzymy na wydarzenia ostatnich dni. Tak wiele dzieje sie rzeczy, ktore dotycza nas wszystkich - mieszkancow tej dziwnej planety Tellus. Mam na mysli:
- szczyt klimatyczny w Kopenhadze,
- wreczenie Narod Nobla w Sztokholmie - ludziom ktorzy przez wiele, wiele lat pracuja nad wynalazkami, ktore maja polepszyc nam zycie i zdrowie,
- ceremonia wreczenia Pokojowej Nagrody dla B. Obamy- byc moze najbardziej kontrowersyjna, ze wszystkich do tej pory przyznanych..?
A jednak.... gdy otworzysz gazety ........ na pierwszy plan wysuwaja sie "wiadomosci" dotyczace skandalu wokol Tigera Woods.
Nie obchodzi mnie jego niewiernosc, to czy mial 1 czy 11 kochanek.
Poruszaja mnie natomiast te wszystkie cyferki, zawarte w kazdej z tych "wiadomosci".
Miljony placone kochankom za milczenie, setki tysiecy placone za wywiady w prasie czy telewizji.
Setki miljonow proponowane zonie - aby ewentualnie raczyla przebaczyc i pozostac jeszcze 7 lat... w zwiazku -o ile to mozna nazywac zwiazkiem.
I to wszystko w dolarach!!!!!
I kto za to wszystko placi ? - tych miljonow nie zarobiono przeciez na sprzedazy biletow na turnieje golfowe.
Za to wszystko placimy my. Ty i ja kupujac mase gadzetow, ktore sponsoruja caly ten cyrk!!!
Wstydze sie, ze i ja dokladalam do tego moje ciezko zarobione pieniadze !!!!
Mam straszny niesmak, szczegolnie jak pomysle o wszystkich glodnych dzieciach na tym naszym padole. O tych wszystkich ciezko chorych dzieciach, na ktorych leczenie i operacje - najblizsi musza "wyciagac przyslowiowa reke".
Czuje bezsilnosc - ze nie moge im wszystkim pomoc!!!
Oj... gdybym wiedziala ... kiedy usilnie probowalam nauczyc sie grac w golfa..., ze jedno uderzenie kijem w pilke jest warte 33 tys. dolarow ............
Dla mnie to wielkie pieniadze !!!! - nawet za to jedyne uderzenie - bo to uderzenie - to jedyne trafione -podczas calej lekcji - bylo dla mnie sukcesem. I napewno dawalo wiele okazji do radosci i smiechu - nie tylko dla mnie ... ale i dla tych, ktorzy moje zmagania bacznie obserwowali.

wtorek, 8 grudnia 2009

Cos dla ciala, cos dla duszy................

Zastanawiam sie czasami, jak moglam funkcjonowac jak czlowiek pracujac "calymi dniami". Jak w kolowrotku : praca - spanie -praca - spanie i td. itd.
Nie potrafilabym teraz wrocic do takiego rytmu.
Dzisiaj zaczynam moj 24 godzinny dyzur o godz. 15.00
I jak wiele zdazylam "zrobic" do tej pory - mam nawet czas aby napisac kilka slow na blogu.
Rano.... wyspana, po sniadanku pojechalam, a wlasciwie zostalam zawieziona, do miasta. Mialam moja co tygodniowa wizyte u masazystki. Zastanawiam sie za kazdym razem, skad ta drobniutka, milutka i sympatyczna dziewczyna ma tyle sily w swoich malych raczkach??? Bo naprawde czuje dosc porzadnie jej "dotyk" na moim grzesznym ciele. Bardzo czesto zaciskam zeby .... aby nie krzyknac, albo co gorsze nie zareagowac czynnie moimi konczynami.
Wiem jednak, ze po tych 45 min tortur nastapi ta chwila, ktora uwielbiam.....
Stan niebianski - stan blogosci, mam wrazenie ze "lawituje".
Aby nie za szybko wrocic na ziemie wybralismy sie na wystawe bardzo znanego w Szwecji polskiego akwarelisty - Stanislawa Zoladzia.
Niestety nie ma zbyt wiele informacji o nim w naszym ojczystym jezyku, ale goraco polecam jego strone internetowa jak rowniez strone galerii, na ktorej sa zamieszczone zdjecia z wystawy.
Kliknij na zaznaczone kolorem zielonym hasla - a przeniesiesz w zaczarowany swiat !!!
Potem troche przyziemnych spraw - jak zakupy w Ikei i powrot domu.
Mam nadzieje, ze nie bedzie zbyt duzych "sensacji" w pracy .......... i reszta dnia uplynie w milej atmosferze.