Poprzedni post zakonczylam zdjeciem ptakow siedzacych na drzewach w naszym, i ogrodzie sasiadow. Zdjecie to wlasciwie pasuje bardziej do tego o czym chcialam napisac dzisiaj.
Wychowana w samym srodku miasta nie mialam zbyt duzego kontaktu z ptakami, a te ktore dane bylo mi poznac i zobaczyc budzily we mnie prawie zawsze negatywne odczucia. Bo jak mozna lubiec szpaki, ktore rano z wrzaskiem budzily mnie z tak potrzebnego dla organizmu snu i na dodatek palaszowaly moje ulubione owoce - czeresnie. Jak mozna kochac te wszystkie kruki, kawki, wrony i gawrony, ktore okupowaly wszystkie drzewa w moim miescie .... i sprawialy ze droga do szkoly stawala sie 2 razy dluzsza. Zmuszona bowiem bylam kroczyc trasa slalomowa i z gracja narciarza alpejskiego unikac spadajacych z gory niezbyt przyjemnych "odpadkow".
Jaskolki wrozyly deszcz, wiec tez ich nie lubilam. Wlasciwie na tym mogabym zakonczyc wyliczanke znanych mi ptakow ..... oj zapomialam o wroblach - te byly przeciez wszedzie!!!
Znalam, z pobytow nad morzem, jeszcze jeden gatunek, ale jako dobrze wychowana dziewczyna nie wymienialam ich nazwy, bo kojarzyla sie ze zlym stylem zycia .... wiec nie przystoi.
A dzisiaj..........patrzac przez okno... widze : zieby, gile, kosy, czeczotki, kwiczoly,luskowce, kilka gatunkow sikorek i makolagwy!!!! Te ostatnie - kiedys nie byly dla mnie nawet ptakami, a wyzwiskiem kobiety.
Nawyliczalam dosc duzo gatunkow widzianych w jednym lokalu i przy jednej krotkiej obserwacji. Gdy do tego doloze jeszcze te wszystkie wystepujace latem i te z Lapponii okaze sie, ze jakos tak psim swedem zdobylam niesamowita wiedze o swiecie ptakow ...... ale i tak malo w porownaniu z wiedza ornitologa. Wiec kto wie, kto wie....... gdy juz bede wolna jak ptak, moze wyposazona w aparat i lornetke bede zdobywac nowa wiedze o nowych gatunkach.
Zapomnialam o dostojnym bocianie!!! - moze dlatego,ze nie kojarzy sie tak w 100 % z przynoszeniem dzieci. W mojej rodzinie - nie wiem dlaczego - "malenstwa" znajdywano w kapuscie. Moze to mialo jakis wplyw na moja "kapusciana glowe" ?
OdpowiedzUsuńMnie też ptaki się jakoś czepiły. W życiu nie zapomnę pewnego dnia. Ubrana w tyle co kupiony
OdpowiedzUsuńw PEWEKSIE za ciężkie dolary, piękny, skórkowy ciemnozielony płaszczyk czekałam przed sądem, naprzeciw Twojej bramy na 13-stkę. Dumna i blada, że to niby taki piękny ten płaszcz i
ja, oczywiście, a tu nagle klaaap na ramię. Mniej piękny, za to okazały białoczarny kleks.
Tragedia - obrzydzenie, strach o płaszcz, jak to w ogóle wytrzeć. Dobrze, że się wtedy jeszcze nosiło chusteczki do nosa, takie z materiału. Babcia moja mówiła, "-... ptak cię os..ł będziesz miała szczęście." Jakoś tego szczęścia nie zauważyłam. Ale zawsze miałam słaby wzrok.Heeej!
A pamiętacie słowiki w parku,jak śpiewały przez całą noc? Szkoda, że słuchałam ich tylko przez okno. Może słowicze kleksy są skuteczniejsze?
OdpowiedzUsuńZ tymi słowikami może być coś na rzeczy. Wszak to piewcy miłości, a miłość to szczęście, no - może nie zawsze. Czy to też może zależeć od słowików??????????????????????
OdpowiedzUsuń