wtorek, 30 marca 2010

Juz na miejscu...........

Troszke zmeczeni, ale ................Lapponia przywitala nas piekna pogoda!!!



Wiecej wiadomosci ...............  jutro!!!!

piątek, 26 marca 2010

Na krotkiej smyczy?............

Zyjemy w czasach kiedy nowinki techniczne zaskakuja kazdego dnia.........
Jeden z wiodacych amerykanskich producentow telefonow komorkowych wyprodukowal "ustrojstwo", ktore mozna przypiac do obrozy naszego kochanego czworonoga i za pomoca "komorki",  kontrolowac czy on czasami nie oddala sie za daleko od wyznaczonego terytorium. Fantastyczne.............. szkoda jednak, ze tak pozno!!!
Gdyby  ten wynalazek powstal troszeczke wczesniej ..........i niektore amerykanskie zony zalozyly go na szyji swoich slubnych polowek...................... ?
Na pocieszenie ................... troche wiosny :

czwartek, 25 marca 2010

Skarby ukryte pod sniegiem............

Moj maz czesto krytykuje mnie, ze chodze "z glowa w chmurach"..... czyzby ?  - protestuje bardzo stanowczo. Ja jestem "poszukiwaczem skarbow" i jako taki nie moge patrzec z zadnym innym kierunku - niz na przyslowiowa ziemie - bo to wlasnie tam znajduje sie wiekszosc "skarbow". Po zimie, kiedy snieg znika zmywany  wiosennym deszczem, na "swiatlo dzienne" wylaza wszystkie ukryte skarby. Ja wcale nie zartuje!!! - czesto znajduje przedmioty i ze "szczerozlotego zlota" i z innych troche mniej szlachetnych kruszcow. Te szlachetne to jakis "przejechany" kolczyk i na dodatek jeden, rozerwana bransoletka czy lanczuszek ....ale mimo zlego stanu technicznego maja swoja wartosc - w karatach.
(To zbieractwo to proba generalna przed moja przyszla rola .... chyba pamietacie, ze mam byc baglady!)
Ale ..... jak to zwykle bywa zawsze jest jakies ale ..... najczesciej na mojej sciezce trafiaja sie jednak - wlasnie na wiosne - w wiekszosci przedmioty z mniej szlachetnego kruszcu. Irytuja mnie straszliwie i w wielu przypadkach wprawiaja wprost w stan, w ktorym zlosc przybiera koloslane rozmiary.
Na jednej z moich ulubionych stron internetowych www.argalappen.se 
odnalazlam cos, czego to wlasnie ja moglabym byc autorem ..............


oto tlumaczenie tekstu :
...... Witaj  wlascicielu psa !!!
Milo, ze upodobales sobie wlasnie ta sciezke na spacery z psem.
Ale .... ja mam do Ciebie  jedno pytanie ...........
            - czy Twoj pies potrafi robic to co jest przedstawione na zdjeciu ???
Nie ?!!............w takim razie jest to Twoj obowiazek, aby uprzatnac psie kupki.

Autorka  niniejszego plakatu nie poprzestala jedynie na pouczeniu, daje rowniez porade jak nalezy
rozwiazac ewentualne problemy :

1. Piesek ma "sraczke" -  przykryj kupki sniegiem
2. Zapomniales woreczka na kupki - wroc po nie do domu i wloz do kieszeni kilka rezerwowych
3. Nie masz sily aby sie schylic i posprzatac - sprzedaj psa, bo inaczej ja zrobie kupke w Twoim ogrodzie!!!
Czy nie uwazacie, ze takie plakaty powinny byc rozwieszone w wielu, wielu miejscach ???


PS. To chodzenie z glowa w chmurach - nie oznacza ze jestem wyniosla , tylko ze mam tendencje do potykania o wszelkie nierownosci na mojej drodze.( wyjasnie na zyczenie mojego meza)

środa, 24 marca 2010

O wszystkim i o niczym ..... czyli bigos umyslowy!!!

Tytul mowi sam za siebie.............
...Zakrecona..... jak nigdy....pracuje, pakuje, gotuje, kupuje ...i znow pracuje.... i nie do rymu, ale wazne : trzeba tez cos upiec- bo to swieta, i do fryzjera - bo dobrze jest dobrze wygladac na urlopie... i tak w kolko....w koleczko.
I znow  pracuje........... mysle, planuje.............
A tu jeszcze ostatnie godziny tegorocznej wysprzedazy ksiazek ... tym razem za polowe tej i tak bardzo obnizonej ceny - wiec stoje godzinami i szukam, bo moze cos ciekawego????
Pamietacie ? - w grudniu napisalam, ze moze  jak "bede duza" - zostane ornitologiem - no i wlasnie - wpadl mi rece nowy atlas ptakow.  Mam co prawda juz kilka, ale sa stare - a moze ptaki sie "mutuja" - jak wszystko inne na tym swiecie - wiec moze sa jakies nowe gatunki???

Przekartkowalam i zatrzymalam sie na gluszcu..... juz wiem co zrobie na Wielkanocny obiad!!! - przelecialo mi przez glowe. To tradycja wsrod samow - bo mieso z renifera maja na codzien - a skoro spedzamy Wielkanoc w krainie samow to pasuje wysmienicie - o tak dla integracji.

Zamienilam nasz salon na magazyn i ukladam na "kupki" wszystko to co mamy zabrac do Lapponi :
naukladalam okolo 5 takich dosc pokaznych "kupek"- obrusy, serwety, serwetki, serweteczki, swieczki, swieczuszki, chodniczki, dywaniczki ........... oj juz sama nie wiem co jeszcze ?
Nie zaczelam jeszcze ukladac naszych ubran - a jest tego napewno kilka toreb podroznych.
Nie zazdroszcze mojemu mezowi, ktory bedzie musial  to wszystko zapakowac do samochodu - zobaczymy czy znajdzie sie miejsce dla nas - czy nie okaze sie.... ze bedziemy musieli biec za samochodem?
Ksiazki, ktore mam zamiar przeczytac  w czasie urlopu leza na widoku..............
..... i dojdzie jeszcze kilka toreb z jedzeniem...........bo to tradycja i tak wypada........bo dobrze miec ze soba... ot tak na wszelki wypadek .... bo moze nas zawieje, bo moze bedzie strajk ?????
Jedno jest pewne, ze nie zabiore w tym roku bigosu ...... bo wystarczy ten, ktory mam w glowie....


poniedziałek, 22 marca 2010

Poniedzialkowy poranek........

Korzystajac z chwili wolnego czasu zabieram sie aby jeszcze przed praca napisac kilka slow,  o minionym weekendzie, a wlasciwie o ostatnim jego dniu.
Pogoda niestety typowo marcowa nie zachecala do przebywania na swiezym powietrzu. Postanowilam wiec wprowadzic troche wiosennego nastroju do mojej duszy. Nic tak nie poprawia nastroju kobiety jak "odswiezenie garderoby". Wybralam sie wiec do sklepow w poszukiwaniu kilku "fatalaszkow" i nawet udalo mi sie bez wiekszych zmagan kupic to co najbardziej potrzebne, czyli pare spodni, kilka bluzek i wiosenne wdzianko-bluze. W sklepach, dla kontrastu z tym co panowalo wczoraj na naszym (czytaj szwedzkim) swiecie, prawdziwa wiosna - ciuszki zwiewne, lekkie, w kropki, paski i naturalnie kwiatki, cale ich lany!!!- kolory rowniez wiosenno-letnie: koralowe, pomaranczowe, seledynowo-zielone, ale na szczescie sa te bardziej przemawiajace do mnie czyli granat, biel i moja ukochana czern.
Ale nie myslcie, ze kupno kilku "szmatek" zadawala mnie w pelni - o nie!!!
To tylko poczatek ..... bo celem mojej wyprawy do centrum bylo tak naprawde Muzeum - a wlasciwie dwie wystawy, ktore bardzo chcialam zobaczyc:
- Wystawa fotografa-wagabundy - Andersa Rymana - Livets steg - co w tlumaczeniu na polski oznacza - Slupki milowe zycia.


 

- Wystawa "Dzikie serce" - Vildhjärta, - Marii Westerberg.
Mia -  (zdrobnienie od Maria) jak to sama mowi - chodzi po ukochanym lesie i zbiera patyki. W patykach doszukuje sie postaci, zwierzat - i pisze do nich krociutkie opowiadania.
"Dorobek artystyczny" Marii zostal udokumentowany w nowo wydanej ksiazce pod tym samym tytulem co wystawa.
Bardzo trudno jest w tlumaczeniu oddac tresc mysli zawartych w jej opowiadaniach - ale postaram sie .....

Nie chce byc zmuszana do posiadania pogladow na kazdy temat....
Nie chce zmywac, odsniezac i wypelniac deklaracji podatkowej.....
Chce tylko poluzowac wszystkie cugle -
biegac po kwitnacych lakach ............
...... i tanczyc tango w Argentynie !!!


"Dziela" Marii sa bardzo poszukiwane i ze smutkiem musze poinformowac, ze niestety nie udalo mi sie zakupic ani jednego nawet takiego najmniejszego - wszystko sprzedano podczas wernisazu w ubiegla sobote.
 
Pozostaja wiec zdjecia i oczekiwanie do jesieni .... bo moze wtedy bede miala troche wiecej szczescia



PS. Gratulacje dla Justyny za zdobycie Krysztalowej Kuli w Pucharze swiata. Tak jak przypuszczalam niedzielne zmagania byly bardziej szczesliwe i dla Justyny i dla Charolotte.
Dziekuje z calego serca za wspanialy, pelny emocji sezon i zycze udanego wypoczynku - bo jestescie tego warte !!!

niedziela, 21 marca 2010

"Chlopska logika" ....... ?

Juz tylko tydzien .......... i w droge !!!
W daleka droge -  bo az 1000 km.









Pokonywalismy ta odleglosc juz znaczna ilosc razy..... ale .......
...no wlasnie... troche przeraza, szczegolnie zima!
Wiosna i latem  jazda ta jest nawet przyjemnoscia - jedziemy bowiem "pod slonce" i ogladanie swiata w pieknym sloncu - w nocy - jest przezyciem.
Zima staramy sie podzielic ta podroz na 2 etapy :
- pierwszy okolo 600 km  .......i nocleg
- drugi to juz tylko 400 km  !!!
Takie rozplanowanie podrozy pozwala nam dojechac " za dnia" do naszego raju - mamy wiec dosc duzo czasu na rozpakowanie i...........nagrzanie pomieszczen mieszkalnych. Zareczam, ze nie da sie polozyc spac w pomieszczeniach, ktore nie byly ogrzewane przez kilka miesiecy przy temperaturach okolo  minus 20!
Widze jak wiele z Was "przymarszczylo nosek" i pomyslalo ... oj - dlaczego tak daleko i dlaczego na polnoc ? Wiec spiesze z wyjasnieniem - ja tez tak kiedys myslalam - do czasu, kiedy nie wybralam sie na urlop wlasnie w te strony.  Zaiskrzylo "od pierwszego spojrzenia" i milosc ta trwa nadal.
Dzieki internetowi i blogom okazalo sie, ze nie jestem w tych odczuciach sama. Mam bardzo duzo "duchowych siostr i braci"  - ktore podobnie jak ja uwazaja, ze Arjeplog i okolice to najpiekniejsze miejsce - poprostu perla - Szwecji.
Chcialam w jakis sposob "zobrazowac" odleglosc i szukalam porownan w polskich realiach - weszlam na strony internetowe, ktore zawieraja programy obliczajace odleglosci - a jest ich dosc sporo. Odleglosc porownalam bardzo szybko - mozna powiedziec Swinoujscie - Sanok - to co jest  najbardziej porownywalne.
........ i nagle zobaczylam cos, co naprawde wzbudzilo moja ciekawosc - obok odleglosci pokazal sie czas potrzebny na przebycie tych
odleglosci ....... i tu zaskoczenie!!!
Pokonanie  okolo 1000 km w Szwecji zajmuje okolo 14 godz i 45 min  a w Polsce - i teraz uwaga!!! - tylko 11 godzin 45 min - czyli az 3 godz.  szybciej!!!
Czyzby programisci opracowujac programy - wzieli pod uwage dyscypline szwedow .......... czy ulanska brawure polskich posiadaczy mechanicznych rumakow ???
Moze ktos z moich czytelnikow pomoze mi rozwiazac ta zagadke ..............

sobota, 20 marca 2010

Dawnej bylo...... lepiej?

Takie pytanie nasunelo mi sie dzisiaj rano. Juz w pierwszych wiadomosciach lokalnych dowiedzielismy o wielkiej awarii systemu wodocigow, ktora pozbawila az 100 tysiecy mieszkancow naszego miasta dostepu do swiezej wody.
Na szczescie mieszkamy po tej "dobrej stronie" od ujecia wodnego, ktora nie zostala dotknieta awaria - wiec spokojnie moglam rozpoczac moj dzien od wypicia porannej kawusi.
Ale juz po pierwszych lykach - nagle przeleciala przez moja glowe mysl - jak radza sobie moi przyjaciele i znajomi - czy maja wode na kawe czy herbate do sniadania ????
Przeciez awaria miala takie ogromne rozmiary.... nie mozna tak jak to bywalo dawniej isc do sasiadow - na sasiednia ulice i "pozyczyc" troche wody "z ich ujecia".
Przerazila mnie mysl jak bardzo jestesmy narazeni na "katastrofy". Bo przeciez brak wody to wielka katastrofa. Jak radza sobie w szpitalach - rezerwy znikaja w przerazajacym tempie - co bedzie hygiena  i  z wyzywieniem wszystkich pacjentow???
No wlasnie jedzenie ??? - i nastepna mysl - restauracje  - czy one bede mogly byc otwarte ???
Informacje o awarii nie byly zbyt pocieszajace - brak wody moze potrwac od kilku godzin do tygodnia!!!
I znow pytanie ..... co bedzie z ogrzewaniem .... przciez centralne ogrzewanie - to ogrzewanie goraca woda ???
Pytania narastaly z kazda godzina ......... narastalo rowniez przekonanie ..... ze dawniej ..... bylo lepiej!!!
Na szczescie  pekniete rury zostaly zlokalizowane i rozpoczela sie ich naprawa .......... woda zaczela pojawiac sie w kranach ....ale to nie koniec problemu ........ woda niestety polaczyla sie z woda gruntowa i nie nadawala sie do spozycia bez poprzedniego przegotowania i to dlugiego !!!
Po poludniu zasiadlam przed telewizorem ...... pelna napiecia i oczekiwania na biegi Justyny i Charlotte na zawodach w Falun
....... i znow ... -  dawnej (na Igrzyskach) bylo lepiej. Niestety nie powiodlo sie dzisiaj moim faworytkom..... a to jeszcze nie koniec zawodow, wiec moze  jutro .......... bedzie lepiej - czego Justynie i Charlotte zycze z calego serca.

piątek, 19 marca 2010

W co sie bawic, w co sie bawic.................. ?

Wczoraj po poludniu mielismy gosci na spontanicznym obiedzie - naj!!!-ukochanszych gosci na swiecie.
Stalam wlasnie przy piecu i w pospiechu, po powrocie z pracy, robilam obiad, kiedy uslyszalam jak moj maz rozmawial z naszym synem przez telefon. Uslyszalam czesc rozmowy, w ktorej nasz syn powiedzial, ze jedzie do przedszkola po dzieci, a potem do domu i bedzie gotowal obiad. Poniewaz moje gotowanie jest nadal wyliczone na 4-6 osob, szybko zaproponowalam, ze jesli ma ochote moze do nas przyjechac. Odpowiedz ???? - chyba tego nie trzeba komentowac. W pospiechu "dorobilam" jeszcze jedno danie - danie, ktore moje kochane wnusieta wprost uwielbiaja - nalesniki!!!
Najedzeni i zadowoleni..... wszyscy zajeli sie tym co w tej chwili uznali - za stosowne : "baba" za sprzatanie "po obiadowe", dziadzia i pappa za montowanie na dachu samochodu "skrzynki na narty" (zostalo juz tylko 10 dni do wyjazdu).
A wnusieta ? - one tez wybraly to co lubia najbardziej - najpierw lody na deser, a natepnie : 
Julia "umoscila" sobie legowisko na kanapie i zajela sie ogladaniem telewizji.

"Zajecia audiowizualne" byly zawsze  najwiekszym hobby Juli.
Bianca - ona - ma bardziej "przyziemne" zainteresowania i pasje. Jest w okresie "mamowania" - karmi, przewija, wyciera "kupki" i pociesza ..........a wczoraj byla nawet "w stanie blogoslawionym". Dumnie pokazywala brzuszek i mowila biebis.............



Ciekawe .... jak bedzie w przyszlosci ? ......... czy te obecne pasje i zainteresowania przemina i zostana zastapione innymi .............. czy pozostana i  bede spsobem na dorosle zycie ?

czwartek, 18 marca 2010

Epidemia.................?

W ostatnim czasie wielu z moich znajomych uskarza sie, ze zostaly dotkniete "jakas dziwna " choroba. Objawy we wszystkich przypadkach sa bardzo podobne i wszyscy moi rozmowcy wykazywali podobne zachowania.
Choroba, ktora dopadla moich znajomych i chyba mnie ... rowniez,  nazywa sie  ÅNK  co w tlumaczeniu na polski  bedzie : WZ-STM.
Jeden z moich "kumpli-blogowiczow" tak opisal swoje objawy :

.............Wczoraj - postanowilem, ze musze umyc samochod. Kiedy bylem juz w drodze do garazu , zobaczylem ze w skrzynce pocztowej znajduje sie kilka gazetek z reklamami, kilka rachunkow  i jakis list. Oj!- to moze byc cos waznego - pomyslalem - musze otworzyc list zanim pojade myc samochod.
Wrocilem do kuchni polozylem kluczyki do samochodu na stole, otworzylem list, ktory zawieral powiadomienie o terminie wizyty u lekarza i blanket do potwierdzenia terminu.
Zebralem wszystkie "reklamy" i  zaczalem wrzucac do koszyka na makulature. Nie ma miejsca - powiedzialem sam do siebie- musze isc i wyrzucic to wszystko do pojemnika, ktory znajduje sie na osiedlowym placu. Juz mialemem wychodzic z mieszkania - ale pomyslalem, bede przechodzic obok skrzynki pocztowej ........... to zabiore odrazu ten blanket do lekarza............ ale gdzie jest jakis dlugopis ?
Naturalnie wszystkie dlugopisy leza na biurku obok komputera w pokoju do pracy, tam je przed chwila widzialem. Podszedlem wiec do biurka i nerwowo  zaczalem szukac jakiegos dlugopisu, zobaczylem, ze na biurku stoi butelka z sokiem, ktora otworzylem  zanim postanowilem umyc samochod. Szkoda aby ten sok sie zmarnowal - musze wstawic go do lodowki. W drodze do lodowki przechodzilem obok bukietu tulipanow, ktore spragnione "wypily cala wode" w wazonie- oj musze dopelnic troche wody zamim calkowicie zwiedna. Stawiajac butelke z sokiem obok wazonu zobaczylem nagle  moje okulary, ktorych szukalem  cale przedpoludnie. Najlepiej bedzie jak je poloze na biurku przy komputerze, ale najpierw dopelnie wode w wazonie.
W kuchni polozylem okulary obok zmywaka, wzialem konewke i zaczalem napelniac woda.......... spojrzalem odruchowo na stol ... oj tam lezy pilot - ciagle go szukam, kiedy mam ogladac telewizje, musze go polozyc obok telewizora, to nie bede mial z tym problemu wieczorem!!!
Wzialem pilota i konewke i poszedlem dopelnic wode do kwiatow. Polozylem pilota obok wazonu rownoczenie wlewajac wode do kwiatow, potracilem wazon i ............. woda wylala sie na  podloge.Musze isc po jakas szmate i wytrzec podloge - pomyslalem. Ruszylem w strone lazienki ... i nagle w w przdpokoju  przeleciala mi przez  glowe mysl .................... co ja wlasciwie mialem zrobic ?????
Wieczorkiem : samochod w dalszym ciagu nie umyty, blankiet potwierdzajacy wizyte u lekarza - nie wyslany, kosz na makulature przepelniony, cieply sok stoi obok przewroconego wazonu, kwiaty zwiedly calkowicie, nie moglem zalezc dlugopisu, pilota i okularow ............... i nie wiedzialem gdzie polozylem kluczyki do samochodu.
Siadlem w fotelu i pomyslalem...... dlaczego??? - mimo, ze nabiegalem sie i nakszatalem caly dzien - az mnie od tego bola nogi i czuje sie calkowicie wykonczony - nic tak naprawde dzisiaj nie zrobilem!!!


Moi kochami  - czy poznajecie objawy tej mistycznej choroby ??? - bo ja tak.
Choroba nazywa sie  : Wiekowe(brzmi lepiej niz - starcze) zaburzenia pamieci operatywnej.
Jak bedzie nas wystarczajaca ilosc to moze zalozymy jakies stowarzyszenie ? Bo w jednosci sila !!! - i moze opisujac wlasne objawy choroby - damy innym okazje do smiechu .........
a ze smiech to zdrowie...........moze i nam bedzie troche lepiej !!!!

środa, 17 marca 2010

Sprawa dla detektywa......

......cos tu nie gra w panstwie..... szwedzkim ???
Od kilku dni, tzn od niedzieli  bardzo czestym tematem rozmow w miejscach pracy, autobusach, sklepach, na ulicy ...  jest temat  Konkurs Eurowizji!!!
I o dziwo!!! - bardzo czesto slyszy sie takie oto wypowiedzi - ja nie ogladam , szlagier  - to nie moja muzyka,  jak mozna na cos takiego patrzec .... itd, itd.
Napisalam o dziwo! -  bo rzeczywiscie bardzo sie zdziwilam, kiedy zobaczylam cyfry Urzedu Statystycznego i Badan Opinii Publicznej :  3 870 000 osob obejrzalo  Final Konkursu w Szwecji  i zobaczylo jak Anna Bergendahl wygrywa .....


 Prawie 4 miljony!!!! - i naturalnie "szybka matematyka"  tzn , ze 43,3 % calej szwedzkiej  populacji.
........ a jak odliczymy  wszystkich niemowlakow i osoby starsze, ktore ze wzgledow naturalnych spia o tej porze, wszystkie te osoby, ktorym praca nie pozwolila na ogladanie ............... to mam wrazenie , ze to kosmici odwiedzaja nas w tym "festiwalowym czasie" i  glosuja  - w celu poprawienia naszej statystyki.
Ja - z reka na sercu przyznaje sie ..... ja ogladalam ! - i nie dlatego, ze ten typ muzyki jest moim ulubionym ... ale dlatego, ze lubie wiedziec co "dzieje sie na swiecie", zeby  nadazac za wnusiami , za ludzmi z ktorymi pracuje ..... i tak poprostu , zebym miala o czym pisac na moim  blogu.

poniedziałek, 15 marca 2010

Szlagierowe tony......

Oj....... przepraszam - mialo byc ROCKOWE TONY ! Tak to jest kiedy nie nadaza sie za  ......... wnusiami i ich gustami.
Julia byla niepocieszona kiedy jej faworytki odpadly w ostatnich eliminacjach.


 
To na kogo mam teraz glosowac ??? 

"Glosowala" na  rezerwe czyli Timotej .... ale to tylko tak "tymczasowo", bo postanowila, ze to wlasnie ona bedzie Rocktjej - Rockowa-dziewczyna!!!
 

Zabiera sie do tego calkiem powaznie .........
Wczorajsze popoludnie - to proba generalna :




..... a ja dostalam bardzo prestizowa role - reportera!!!

niedziela, 14 marca 2010

Gola prawda..............?

Zastanawialam sie dosc dlugo jaki tytul nadac dzisiejszemu postowi?( chyba tak sie to odmienia- oj, oj te wszystkie nowe slowa dodaja mi utrapien i siwych wlosow).
Chodzi mi mianowicie o to, ze wiekszosc zdjec: i tych prywatnych, i tych w albumach i przewodnikach turystycznych to zdjecia robione wiosna albo latem. Zdjecia na ktorych obiekty fotografowane "oprawiane sa" ramkami zieleni drzew lub krzewow. Naturalnie jest to bardzo wymowne - bo piekne i kolorowe.
Ja lubie natomiast odwiedzac miasta w zimowe dni - naturalnie te sloneczne - bo i takie bywaja. Wdaje mi sie, ze fotografowane obiekty pokazywane sa bardziej "sprawiedliwie".
Wczoraj w poszukiwaniu wiosny dotarlismy do malego ale jakze uroczego miasteczka  Säffle polozonego na jez. Wenerskim. Jest to bardzo interesujace miejsce, ze wzgledow historyczno - turystycznych, lezy bowiem na znanym szklaku wikingow.
Niestety nie wszystkie "ciekawostki" sa dostepne w okresie zimowym ..... ale wiosna i lato tuz... tuz !
W bardzo milej i ciekawej  restauracji wczoraj "serwowano" tylko "lody"....
A oto kilka migawek z wczorajszego wiosennego spaceru :


















Mala kuriozalna informacja: Gmina Säffle ma okolo 9 000 mieszkancow -
a na wczorajszym koncercie finalowym  do Konkursu Eurowizji w Sztokholmskim Globen.....bylo 12 000 widzow ( byc moze kilka - wlasnie z Säffle???)

sobota, 13 marca 2010

W poszukiwaniu wiosny....

Piekne slonce i plusowe temperatury zachecily nas do wypadu na "lono natury" w poszukiwaniu wiosny. Jezioro Wenerskie nadal skute lodem !!! - tego .... nie pamietaja nawet najstarsi.......itd, itd.
Lod zachecil do spaceru w miejscach, gdzie byc moze za kilka dni pokaze sie woda  - cyknelam kilka zdjec w strone ladu ...

Nastepnie przybralismy azymut - na poludnie - bo to przeciez tam trzeba szukac odznak wiosny ...
tylko 30 km .... no i prosze: lody pekaja
 kilka "metrow" dalej juz otwarta woda
... a jak otwarta woda... to naturalnie ptaki ....
Wygladaly na bardzo zakochane....to chyba najwazniejsza odznaka wiosny !!!

piątek, 12 marca 2010

Wielkie planowanie......

Caly wczorajszy dzien w pracy uplynal na wielkim planowaniu! Dla mnie to katorgi pod kazdym wzgledem. Jako osoba spontaniczna nie nawidze "prosto wytyczonych" drozek. Dla mnie najwazniejszy jest rezultat, a droga do niego moze byc bardzo roznarodna, naturalnie z zachowaniem wszelkich zasad prawa, etyki i moralnosci. Ale...........dla "dobra sprawy" i "dzialalnosci" musze naturalnie uczestniczyc w planowaniu i nastepnie w realizacji wytyczonych planow. Jak temu sprostac?
Zakladam sobie "bardzo krotka linke" i prawie ze z uporem maniaka krocze wytyczona droga. Kosztuje mnie to niesamowicie duzo energii.
Wiem, ze takich jak ja jest wiecej na swiecie... wiec licze na zrozumienie i "wspolczucie".
Na wspolczucie zasluguja rowniez moi wspolpracownicy, kiedy okaze sie, ze to wlasnie oni, zboczyli z zaplanowanej drogi - bo wtedy moja frustracja nie ma granic.
Byly jednak w tym "ciezkim" dniu dwa bardzo mile akcenty : pierwszy to wspolny lunch, bo nie czesto mamy okazje do takich "przyjemnosci", no i ten drugi..... to planowanie urlopu letniego.
Sama mysl, ze to juz tak blisko ..... i zaznaczenie tego upragnionego dlugiego wolnego(az 4 tygodnie) w kalendarzu - napelnilo moja dusze niesamowita radoscia, a mojemu "zmeczonemu cialu" dodalo cala mase energii. Przetrwam wiec te cale 2 tygodnie i 2 dni jakie pozostaly to tego najblizszego dobrze zaplanowanego wiosennego urlopu.... i pobytu w moim raju.
Dzisiejsze popoludnie spedze z moimi kochanymi wnusiami - juz nie moge sie doczekac!!!

czwartek, 11 marca 2010

A ja lubie.....

....troche wiecej niz tulipany!!!
Oto okazy mojej dumy ....



 
..."wlasnorecznie" hodowane i pielegnowane. I kwitna juz od 4 miesiecy!!!

W ostatnim momencie.......

Napisalam wczoraj.... zanim bedzie za pozno......
nie trzeba byla czekac zbyt dlugo - przyszla wiosna i snieg zaczal topniec w straszliwym tempie.
Moze i dobrze.... ale jest jednak "ale" - swiat robi sie brudno-szary!!!! Wychodza na "swiat" wszystkie  "smieci", ktore ukryly sie pod kolederka sniegu. Zareczam, ze te piekne karlstadzkie domy nie wygladaly dzisiaj rownie pieknie jak przed kilkoma dniami.
Pocieszam sie ze wiosna juz tuz.. tuz....
Jak narazie zachwycam sie tulipanami, ktore sa dla mnie symbolem nadchodzacej wiosny.


PS. mam wrazenie, ze tulipany sa obecnie najczesciej fotografowane ze wszystkich kwiatow... obojetnie na jaki zajrze blog - wszedzie, no prawie wszedzie sa zdjecia tulipanow.

środa, 10 marca 2010

Zanim bedzie za pozno.......

Zmieniaja sie potrzeby mieszkancow  ... wiec zmienia sie nasze piekne miasto.
Budynek opery okazal sie za maly i rozpoczeto prace nad jego rozbudowa.
..... to tak dla "potomnych"................


Za kilka miesiecy zobaczymy jak rozbudowa zmieni ta piekna czesc miasta ??????????

wtorek, 9 marca 2010

Zmiana generacji..............

......... i sposobu myslenia.
Przez kilka dni nasze osiedle "zaludnilo sie" troszeczke i rozbrzmiewalo glosami bawiacych sie dzieci .......i nagle wszystko znow ucichlo. Prosta sprawa: w ubieglym tygodniu  nasze wojewodztwo mialo ferie zimowe, a od poniedzialku wszystko wrocilo do normalnego trybu.
Ale to nie o feriach zimowych ja mialam dzisiaj napisac .......... lecz o zwyczajach i sposobie myslenia w wyborze swojego miejsca zamieszkania. 
Dokladnie 30 lat temu jako mloda rozwijajaca sie rodzinka stanelismy przed problemem wyboru miejsca zamieszkania. Toczylismy bardzo burzliwe dyskusje, jezdzilismy - ogladalismy. Majac w "naszych plecakach" rozne doswiadczenia na tym polu i rozna mentalnosc nie latwo bylo osiagnac kompromis. Dla mojego meza byl to juz 3 z kolei "dom", dla mnie pierwszy - bo mieszkanie, w ktorym wowczas mieszkalismy traktowalismy od poczatku jako przejsciowe. Kryteria mojego meza -   obojetnie jaki stary ale ma byc "zdrowy", wygodny i funkcjonalny, nie za duzy, nie za drogi, zaspakajajacy nasze obecne potrzeby.
Moje natomiast :  "nie macany" (jak to mowi moja synowa), polozony blisko lasu ale.... zarazem przedszkola i szkoly, blisko do sklepu.......... i ma nam sluzyc cale zycie w mysl zasady - moj dom... moja twierdza!!!
Po przeczytaniu wczorajszego posta - zrozumieliscie, ze w Naszym Imperium - to kobieta zagarnela wszystkie odpowiedzialne i decydujace "ministerstwa" - wiec rezultat byl oczywisty.............
... kupilismy : nie za duzy.... nowy dom na budujacym sie nowym osiedlu willowym, polozonym "pod lasem".
Po przeprowadzce odkrylismy ... ze nasi wszyscy sasiedzi .... to ludzie w naszym wieku z jednym lub dwojka dzieci i co najwazniejsze z podobnym spojrzeniem na swiat.
Zylo sie nam spokojnie i towarzysko - tak po szwedzku lagom : wszyscy w zgodzie i przyjazni, ale i z dystansem i uszanowaniem "osobistych rewirow". Od czasu do czasu organizowalismy wspolne przyjecia i spotkania i ....podgladalismy sie wzajemnie jak ..."dostojniejemy". Dzieciaki dorastaly w atmosferze jaka panuje wsrod rodzenstwa : milosci i nienawisci, konfliktow przenoszonych z piaskownicy do szkoly i odwrotnie. Plac zabaw: piaskownica i hustawki byly zreszta miejscem, ktore zawsze tetnilo zyciem i odglosy bawiacych sie dzieci a pozniej nastolatkow slychac bylo do poznych godzin wieczornych.
.....nagle wszystko ucichlo ... nasze dzieciaki dorosly - i jedno za drugim - wyprowadzaly sie do miejsca, gdzie odleglosci od dyskoteki do dyskoteki wynosily tylko kilkanascie metrow, gdzie pub sasiaduje z pubem. W czasie odwiedzin swoich "dostojniejacych" rodzicow wyrazaly pogardliwe opinie o "tej wielkiej dziurze" i nie mogli zrozumiec .... jak mozna tutaj zyc!!!
 Byc moze te wszystkie opinie zawazyly w jakis sposob na decyzji rodzicow o sprzedazy domu i przeprowadzce do miejsca : gdzie nie trzeba dbac o ogrod, nie trzeba matrwic sie o odsniezanie, o remonty domow, nie trzeba jechac samochodem do sklepu  aby kupic litr mleka itd.
Jestesmy - ja i moj maz - jednymi z nielicznych tych "pierwszych osiedlencow" na naszej ulicy.
A co dzieje sie z naszymi domami ............ sprzedaja sie jak "swieze buleczki" - bo osiedle jest bardzo atrakcyjne ..... a na kazdy ogloszony do sprzedazy dom zglasza sie kilku a nawet kilkunastu chetnych i w drodze licytacji winduja ceny do gory!!!
Jesli jestescie ciekawi, kto teraz kupuje nasze domy ? ............... to odpowiedz jest bardzo prosta:
to nasze dorosle juz dzieci i ich przyjaciele, ktorzy chca zapewnic swoim dzieciom szczesliwe dziecinstwo ... w idealnym srodowisku!
PS.
Wrocil wlasnie ze sklepu moj maz ze swiezymi tulipanami i slowami......... sa osoby na swiecie, ktore powinny dostawac kwiaty kazdego dnia! ................ ladnie powiedziane? ......
ale spoko ... ja go znam.... to proba "lapowki"  aby odwiesc mnie od zamiaru  sprzedazy... naszej twierdzy!!!

poniedziałek, 8 marca 2010

Manifa czy kwiatek..................

...napewno takie pytanie zadaje sobie wiele, wiele kobiet...........ja tez !!!
Musze przynac, ze na przetrzeni lat odpowiedz byla rozna i zmieniala sie dosc czesto.
Dzisiaj kieruje moje mysli i wspomnienia do czasow, kiedy te wybory byly niemozliwe.
Kwiatek i para rajstop byla "wybrana" odgornie. Odgornie byly rowniez "wypisywane" zaproszenia na odbywajace sie w tym dniu akademie z udzialem wielkich gwiazd estrady tamtejszych czasow.
Bardziej spontaniczne byly natomiast kolacje w knajpie, na ktore panowie zapraszali kobiety - naturalnie nie swoje, a kolezanki z pracy i z nimi calkiem legalnie??? - spedzali ten "wielki wieczor" na tancach i hulankach.
To wlasnie w tych czasach opuscilam rodzinny kraj i znalazlam sie w kraju gdzie ten dzien obchodzono przez manife!
Manifestowano solidarnosc z "uciskanymi" kobietami swiata, zadano lepszego jutra dla wszystkich kobiet swiata.
ja ....mala ja? Nikt o mnie nie pamietal, nikt nie dawal kwiatka...............
Rozpoczelam "moja manife" i wywalczylam sobie prawo do kwiatka .....tego symbolicznego....

i tak niezmiennie rok, za rokiem cieszylam sie, ze chociaz raz w roku dostawalam kwiatka tak poprostu, za to - ze jestem Kobieta!
Nagle poczulam, ze w Naszym Imperium sprawa tak modnych obecnie parytetow , wymaga
gruntownej analizy i czuje ze bedzie tematem mojej nowej manify!
Przeanalizowalam wszystkie wazne stanowiska i okazalo sie, ze kobieta zarzadza :
Ministerstwem Finansow, Ministerstwem Spraw zagranicznych i kontaktow miedzyludzkich, Ministerstwem zdrowia, opieki  i spraw socjalnych, Ministerstwem Kultury i Sztuki, Ministerstwem Planowania i Infrastruktury,Ministerstwem Przemyslu Odziezowego, Ministerstwem Rolnictwa i Przemyslu Spozywczego.Dochodzi do tego kilka waznych pozycji w Komisjach Pozarzadowych.......................
a mezczyzna :
zarzadza jedynie Ministerstwem Transportu i Ministerstwem Przemyslu Ciezkiego.... no i jest ministrem -  bez portfela.

Czeka mnie wiec bardzo ciezka praca i walka o parytety.
Zaczynam od jutra ! Dzisiaj swietuje - czuje sie kobieta,
czego i Wam - siostry moje - serdecznie zycze :


niedziela, 7 marca 2010

Bieg Wazow....

Wielkie wydarzenie w zyciu szwedow .... o godz. 8.00 ruszyl tegoroczny Bieg Wazow(Vasaloppet)

W dzisiejszym biegu startuje okolo 16 450 narciarzy, ktorym udalo sie wykupic numer startowy, bowiem listy zostaly zamkniete juz 11 listopada ubieglego roku.
Nie bede opisywala historii tego biegu, bo ta informacje wszyscy zaintersowani odnajda w internecie - poinformuje tylko, ze jest to najstarszy i najdluzszy bieg narciarski na swiecie - 90 km!!!

Aby sprostac zyczeniom wszystkich zainteresowanych - stworzono z biegiem czasu cala mase towarzyszacych biegow i imprez odbywajacych w ciagu calego tygodnia - Vasaloppsveckan : np. biegi dla kobiet, biegi dla dzieci i mlodziezy w roznych grupach wiekowych, biegi otwarte o roznej dlugosci itd, itd. Organizatorzy licza, ze w tegoroczynych imprezach  wezmie udzial okolo 50 tys. uczestnikow.
Motto biegu : Sladami przodkow po przyszle zwyciestwa!!!
A ja ? ............ siedze sobie z filizanka kawy i sledze kazdy kilometr biegu ..... w telewizji.
Milej niedzieli.

piątek, 5 marca 2010

Nurtujacy problem.............

Napewno wielu z Was pamieta moj nurtujacy problem, ktory opisalam w poscie z dnia 4 stycznia.
Minelo juz 2 miesiace, ale na zadane wtedy pytanie nie otrzymalam zadnej konkretnej odpowiedzi.
Maz moj przycisniety do przyslowiowej sciany odpowiadal bardzo wymijajaco. Napewno sam nie wiedzial co jest lepsze: przynac sie do tego, ze mnie nie kocha czy przyznac sie do zdrady?
Az wreszcie w ostatnich dniach otrzymalam odpowiedz na ten nurtujacy mnie problem........ ale czy tak do konca?
Odpowiedz przeczytalam w tej samej gazecie, ktora przed 2 miesiacami wzbudzila moje podejrzenia.
Otoz: Satoshi Kanazawa - naukowiec zajmujacy sie badaniami nad ewolucja ludzkosci na London School of Economics and Political Science stwierdzil, ze istnieje zaleznosc miedzy ilorazem inteligencji a zjawiskiem zdrady . Mowiac wiec " po ludzku" - tylko  niespelna rozumu mezczyzni zdradzaja swoje kobiety i im wyzsze IQ tym  mniejsze ryzyko zdrady!
Wiedzialm, ze musi byc cos, co zaimponowalo mi u mojego meza.
Ale.................. i tu znow obawy ? Cieszy mnie, ze w tym calym procesie podnoszenia swojego IQ nie dostrzega "cudzych" kobiet  - ale........... zeby nie potraktowal mnie w ten sam sposob!
PS. powyzej opisane badania dotyczyly tylko meskiej czesci naszej populacji.... wiec sprawe kobiet, pozostawiam bez komentarza.

czwartek, 4 marca 2010

Ten, kto mnie zna......

.....wie, ze potrafie byc zla. Czasami nawet bardzo, szczegolnie kiedy spotykam sie z niesprawiedliwym traktowniem naszych bliznich - kiedy podstawowe prawa konstytucyjne nie sa szanowane i stosowane.
Bo chyba przynacie mi racje, ze prawo do opieki zdrowotnej jest takim wlasnie konstytucyjnym prawem - wg mnie najwazniejszym prawem.
Dzisiaj jestem szczegolnie zla!!!
Poniewaz ranek i przedpoludnie uplynelo na badanich lekarskich w miejscowym szpitalu, dzisiejsze otwarcie  mojej "skrzynki pocztowej" nastapilo dosc pozno, a poniewaz jak juz wiecie, jestem "uzalezniona" robilam to w dosc duzym pospiechu i wielkiej ciekawosci ..... i nagle "zaczelam sie gotowac". Piewsza wiadomosc, ktora zdolalam przeczytac dotyczyla wlasnie tego, co wtrzasa mna najbardziej. Otoz jeszcze jeden z wielu listow blagalnych o pomoc !!! - pomoc w zebraniu srodkow na operacje 9 - miesiecznej dziewczynki.
Nie zrozumcie mnie zle, to nie sam list wywoluje u mnie takie reakcje, wspolczuje bardzo szczerze zdesperowanym rodzicom i z calego mojego serca pragne dla nich i ich dziecka jak najlepiej.
Zawsze bylam ta, ktora spieszyla z pomoca wszystkim - zarowno znanym jak i nie znanym, czasami w zakresie o wiele przekraczajacym moje wlasne mozliwosci i sily.
Zlosc moja skierowana jest do politykow - do tych, ktorzy z racji mandatu i urzedu maja dbac o stworzenie sprawiedliwego kraju dla wszystkich swoich obywateli!!!
Sprawiedlowsci i dobrobytu - moi kochani politycy - nie stworzycie poprzez grzebanie w przeszlosci!!! - rozliczanie, szukanie hakow i kozlow ofiarnych. Szkoda energii i srodkow finansowych - bo nikt nie wmowi mi, ze to nic nie kosztuje.
Przekazcie wszystkie te pieniadze, ktore ida na oplacanie czlonkow tych wszystkich komisji, ktore  i tak do niczego lepszego nie doprowadza, na pomoc lekarska dla waszych rodakow, aby oni mogli czuc sie szczesliwymi obywatelami sprawiedliwego panstwa... a ja dumna z mojego rodzinnego Kraju.

wtorek, 2 marca 2010

Wielka atrakcja......

Tak dla pocieszenia, albo poprawienia humoru dla wielu, nawet bardzo wielu ludzi......
Bokrea ... czyli przecena/wysprzedaz ksiazek
Rozpoczyna sie ona kazdego roku w ostatni czwartek lutego i jest jednym z naszych szwedzkich "swiat narodowych".
I jak przystalo na wielkie swieto - poprzedzona jest wielkimi przygotowaniami. Drukowane sa katalogi ksiazek, ktore znajda sie na tej przecenie. Ksiegarnie, domy handlowe, ba nawet te male osiedlowe sklepiki "przemeblowuja" swoje wnetrza ustawiajac stoly ze stertami ksiazek!!! Przykrywaja je "plachtami papieru czy materialu" i przez kilka dni kusza ciekawosc klientow w oczekiwaniu na ten wlasciwy - wielki dzien, w tym roku 25 lutego.
Naturalnie mozna zamowic katalog i wg niego zamowic wszystkie upragnione ksiazki, lub jeszcze latwiej -  poprzez internet.......... ale .....to nie to!!!
Dla mnie polowa przyjemnosci lezy  w "recznym kupowaniu".
Lubie przekartkowac, poogladac .... i poczuc zapach farby drukarskiej!
Niestety poniewaz, nie bylam w najlepszej formie zdrowotnej w dniu rozpoczecia przeceny - nie odwiedzilam tych najwiekszych punktow sprzedazy ksiazek. Organiczylam sie tylko do osiedlowego sklepu i nabylam kilka sztuk ......dzisiaj postaram sie to odrobic.
.....Wiem, wiem ...minelo juz kilka dni, wiec wszystkie "biale kruki" powinny byc wysprzedane - ale spoko - zawsze znajdzie sie cos wartego uwagi ........... a ksiazki sprzedawane w ten sposob, to nie te ktore "zalegaly polki" przez kilka lat czy miesiecy - o nie ..... to takie swiezutkie jak buleczki  - drukowane nawet na  biezaco :

Ceny ? - tak okolo 30 a i nawet 25% tej pierwotnie ustalonej. Przez wiele lat zastanawialam sie czy nie byloby lepiej obnizyc ta pierwotna cene tak od poczatku ? ................
.... ale wtedy zaniknie jedno z "naszych wielkich swiat".... a jako wierna tradycji - nie czulabym sie z tym najlepiej....
... wiec w droge ......... do ksiegarni !

poniedziałek, 1 marca 2010

Swiat sie wali................

Ucichly okrzyki zachwytu i emocji, sportowcy wrocili do domu ...... i nagle zrobilo sie smutno i ponuro. Szczegolnie kiedy patrzymy " na zewnatrz" - trzesienie ziemi w Chile, szalejaca wichura Synthia, walace sie dachy w naszym najblizszym sasiedztwie. Nieszczescia, tragedie i rozpacz. Zastanawiam sie jednak ile z tych tragedii  nieszczesc mozna byloby uniknac lub ......... poprostu zmniejszyc.
Napewno te, ktore wydarzaja sie w naszej miescowosci, wojewodztwie czy kraju.
Mam jakies dziwne odczucie, ze te wszystkie nowe budowle : galerie, domy handlowe, hale sportowe itd nie sa zbyt dopasowane do warunkow klimatycznych. Zyjemy bowiem na szerokosciach georaficznych, gdzie od zarania mozemy liczyc na co najmniej cztery pory roku, a wiec ...... nawet zime. A skoro zima  - to i snieg !
OK - od kilku  czy kilkunastu lat zimy bywaly bardzo lagodne i sniegu jak na lekarstwo. Architekci i budowlancy - naturalnie zdolni i najczesciej mlodzi ludzie, nie maja w swoim "bagazu" zbyt wielu "prawdziwych zim" i opieraja swoje obliczenia na danych statystycznych. Szkoda, ze nie sluchaja swoich rodzicow i dziadkow, ktorzy napewno chetnie opowiadaja o zimach swojej mlodosci - takich z mrozem i metrowymi zaspami sniegu.
Nie mam nic przeciwko nowoczesnym budowlom, tych z metalu i szkla, wrecz przeciwnie .... mam jednak obawy co do ich wytrzymalosci ? Obawy .... chyba odrobinke sluszne - kiedy widze, jak te plaskie, azurowe dachy wala sie "na glowe" .... dobrze, ze nie ludzi, bo szkody materialne mozna naprawic.
Jutro, po dwoch tygodniach chorobowego, rozpoczynam znowu prace. Nawet troche mi sie ckni.
Musze jednak nadal oszczedzac troche gardlo, wiec bede "siedziala cichutko".