sobota, 31 lipca 2010

Inspekcja nadzoru.....

....chyba tak nazwac mozna nasza wizyte u sasiadow. Sasiadow podwojnych - bo mieszkajacych na tym samym osiedlu co my (w Värmlandii) i ....... budujacych swoj dom rekreacyjny w sasiedniej osadzie tutaj w Lapponii. Osadzie oddalonej zaledwie o jakies 10 km, i przez ktora przejezdzamy jadac do miasteczka.
Sa oni 5 (znana  mi ) rodzina z Värmlandii, ktora wybrala te piekne tereny na rekreacje.
Jak tak dalej pojdzie .........niedlugo zalozymy tu Värmlandzka kolonie.
Ma to bardzo duzo zalet - np wspolna jazda, dostarczanie zapomianych rzeczy itd. itd ........i to co najwazniejsze mile wzajemne odwiedziny.
Ot takie jak wczorajsze - aby podziwiac wlozony naklad pracy w powstajacy nowy raj.

Domek wyglada przeslicznie........ z przecudownym widokiem na wielkie jezioro i gory. Marzenie!!!
Zreszta ja mam zwyczaj mowic, ze tutaj nie ma znaczenia gdzie postawic dom ....... bo widoki cudowne obojetnie gdzie spojrzec.
Zal mi bylo ich troche ......... bo niestety urlop dobiegl konca i wlasnie dzisiaj wracaja do domu.
Powroca tutaj dopiero za rok!!!
Caly rok czekania ..... aby wykonczyc i urzadzic swoj raj. Laura, bo tak ma na imie pani domu, przez caly rok - calutki okraglutki, bedzie planowala, kupowala, meblowala, przyozdabiala ............ i to wszystko w myslach  - oj wcale jej nie zazdroszcze!!!
A moze to bedzie wlasnie sposob na wypelnienie ...........oczekiwania???

Zyczymy im szczesliwego powrotu do domu ........ i aby ten rok przlecial bardzo szybko !!!
Za rok znow do nich przyjedziemy - tym razem na "osiedliny" ...... a nie inspekcje.

piątek, 30 lipca 2010

Prosto z Londynu.....

.... zakupione w Arjeplog.... moje nowe fioletowe buty gumowe!!!
Unikalne, jedne .... jedyne....


Pojechalam z zamiarem kupienia gumiakow ...... lekkich nadajacych sie do biegania po mokradlach. Moje solidne, markowe ... zapadaja sie wraz z noga ... i wyciagniecie -  buta i nogi pochlania zbyt wiele energii potrzebnej do ......... zbierania moroszki.
Niestety "sezon zbieraczy" rozpoczety ......... wiec pozostaly jedynie....... takie solidne, markowe ... takie jakie mam.
Ale co tam ......... bo gdy zobaczylam te filoletowe......... serduszko zabilo szybciej i nagle poczulam sie  jak w piosence - Björna Rosenströma - Mina nya blåa sockiplast!!!
.....ktorej refren w dowolnym tlumaczeniu brzmi :

Ja umiem biegac do przodu,
Ja umiem biegac do tylu.
Ja umiem skakac w zwyz....
w moich niebieskich plastikowych butach.


Ja potrafie przeskoczc przez kozla
w moich plastikowych butach.
Ja potrafie strzelac daleko i ostro
w moich niebieskich plastikowych butach.

Jak  narazie wyprobowalam tylko bieganie ...... i wydaje mi sie, ze biegam szybciej!!!
Szczegolnie miedzy piecem  ....... a stolem jadalnym............

Kiedy na swiecie szaro i pada.....

... wtedy jest czas na "kulture".
Lezenie z "ksiazka na piersi" i wsluchiwanie sie w bebniace o dach domu wielkie krople deszczu - to wielka przyjemnosc.
Ale tylko jakas godzinke, no - powiedzmy dwie ...........potem zaczyna sie mrowienie - najpierw w nogach, potem w calym ciele. Musze na swiat ......... do lasu.
To moja natura wilkolaka mnie wzywa !!!
Aby uniknac zbytniego mrowienia (czyt. dlugiego lezenia) postanowilam usiasc przy komputerze i podzielic sie z Wami odrobinka wiadomosci kulturalnych - albo jesli ktos woli - kulturowych z zycia samow.
Dzisiaj relacja z wioski parafialnej w Arvidsjaur.
Zaczne od tego ze jest to osada parafialna, a nie zaden skansen - jak to czesto mozna przeczytac na blogach lub w przewodnikach turystycznych.
Wszystkie budynki sa wlasnoscia prywatna samow i nadal sa uzywane w zwiazku w wielkimi swiatami i uroczystosciami kultowymi. Budowle te nigdy nie byly stale zamieszkiwane.
Ze wzgledu  na wielka wartosc kulturowa osada jest udostepniona dla zwiedzajach. Zostala rowniez wpisana na liste Swiatowego dziewdzictwa - gdyz jest najwieksza i najlepiej utrzymana osada parafialna na swiecie.
(W tajemnicy wyjawie, ze moim skromnym zdaniem nie jest niestety najladniejsza .... bo malutka osada parafialna w Ammarnäs napewno zwyciezy w rywalizacji)

Wracajac do Arvidsjaur ....... osada zostala przenisiona na obecne miejsce w 1820 roku w zwiazku z budowa nowego kosciola.


Miejsce gdzie od 1500-lat znajdowal sie stary kosciol jest dzisiaj atrakcja turystyczna ....


W latach  - 1600 wprowadzono zakaz uprawiania obrzadow kultowych uznanych przez kosciol za poganskie. Kosciol poprzez przymusowe chrzescijanizowanie samow - nalozyl na nich obowiazek czynnego uczestniczenia w zyciu kosciola i udzialu w chrzescijanskich obrzadkach. Zaistniala wiec potrzeba "miejsca zamieszkawania" w czasie tych uroczystosci.
Osada w Arvidsjaur sklada sie z okolo 80 budowli :
z czego okolo 50 w formie  härbre



... i 30 zbudowanych jako tradycyjna lapponska kåta


Zachecam wszystkich wybierajacych sie w "naszym kierunku" do takiego zaplanowania swojej marszruty aby w ostatni weekend sierpnia miec mozliwosc uczestniczenia w najwiekszym ze swiat :
Storstämningshelgen i "na zywo" zapoznac sie z kultura i tradycjami samow lesnych.

czwartek, 29 lipca 2010

Slowo harcerza!!!.........

.... las, ktory widzicie na zdjeciu


to nie nasz las .... za oknem. To obraz z telewizora!!!
Nie sztuka mieszkac na odludziu, kiedy ma sie takich wspanialych przyjaciol-specjalistow, ktorzy potrafia w ciagu dwoch dni naprawic telewizor ........ na odleglosc!!!
Serdeczne dzieki Peter - jestes wspanialy.
Teraz mozemy ogladac transmisje z Barcelony!!!

Warzyla sroczka .....



.... dzemik z moroszki warzyla ...
To dla Irusi
to dla Magdusi,
a to dla Jolusi.
Troszke dla Piotrusia
.... tutaj dla synusia.
Dla Alicji, dla sasiadow.....
Wszystko rozdala ...........
o sobie .... zupelnie zapomniala!!!
Wiaderko zlapala ............
i znow poleciala.

Intelektualisci................

..... to my!!!
Jednak nie spodziewalam sie, ze widac to tak wyraznie "na zewnatrz".
Podczas ostatniej wizyty w Metropolii - Arvidsjaur postanowilismy przy okazji zakupic troszke potrzebnych "na wszelki wypadek" medykamentow.
Zaczelismy rozgladac sie za apteka - niestey nie znalezlismy zadnego kierunkowskazu.
Wiec .... koniec jezyka za przewodnika ....i......  kto pyta nie bladzi ....
Nadchodzila akurat w naszym kierunku mloda kobieta .... ona powinna wiedziec - powiedzialam do meza.
Na zdane przez nas pyatanie: gdzie lezy apteka ? - kobieta popatrzyla na nas lustrujacym wzrokiem - po czym odpowiedziala:  
Na przeciwko biblioteki !!!
.... ze znalezieniem biblioteki nie mielismy zadnych problemow.

Zapraszamy na przyjecie......

mozna powiedziec, ze imienionwe......... bo wlasnie przed chwila dowiedzialismy sie z radiowego programu - ze moj maz ma dzisiaj imieniny.
Nawet  gdyby nie imieniny  - przyjecie gotowe...


... jeszcze  cieple, "wlasnorecznie" uwedzone rybki ........... w cudownej scenerii


  ... zapach rozlega sie na cala okolice !!!

środa, 28 lipca 2010

Goraca prosba.......

Kochani pamietajcie, ze ja mam urlop ... wiec nie powinnam zuzywac energii wewnetrznej na rzeczy, ktore nie maja nic wspolnego z wypoczynkiem!!!
Na urlopie nie powinnam byc narazona na stress i nerwowe sytuacje.
Niestety od kilku dni taka wlasnie sytuacja przesladuje mnie!!!
Zagladam na znajomy mi blog: nad hudsonem - i o czym czytam ? - o ogorkach kiszonych.
Odwiedzam Stardust  - i co tam widze ??? - ogorki malosolne.
Na polskie blogi nawet nie zagladam.
Ja znajduje sie obecnie na kole podbiegunowym!!! i niektore takie zachcianki sa wprot niemozliwe do zrealizowania.

Tym razem udalo sie !!! - Znalazlam ogoreczki i zaspokoilam wenetrzna potrzebe............


... ale jeszcze raz prosze .... oszczedzcie mi takich wrazen smakowych i wyzwan!!!

Trzy epizody............

z zycia wziete.............

1. W piatek wieczorkiem, a wlasciwie w nocy 23.30 - siedzac przed komputerem odruchowo spojrzalam przez okno. Po drugiej stronie naszego potoku, wiec mozna powiedziec, ze na naszym podworku stal sobie jakis pan w pomaranczowych kaloszach i lowil ryby. Widok taki nalezy do wrecz niespotykanych - bo tutaj raczej respektuje sie prywatnosc i nikt z sasiadow nie wchodzi " w gumiakach" w zycie innych ludzi. Tym bardziej ze w tym miejscu i w promieniu kilkuset metrow obowiazuje zakaz lowienia ryb ze wzgledu na "projekt unijny" - polegajacy na odrestaurowaniu miejsc tarla troci wedrownej. Krzyknelam do pana - Hallo!!! - ale on "udal greka". Wyciagnal z wody swiezo zlowiona troc - nielegalna chocby ze wzgledu na wielkosc - wlozyl ja do plastykowej tobry, popatrzyl na mnie i poszedl..... kilka metrow dalej i znow rozpoczal nocne polowy.


Byc moze pan nie umial czytac ....bo szyldy informujace o zakazie ustawione sa w odstepach kilkudziesieciu metrow, a.... i informacja taka znajduje sie na obowiazujacej karcie wedkarskiej .... o ile ten pan taka zakupil ???

2. Wiekszosc z moich czytelnikow zapewno zauwazylo, ze mam "fisia" na punkcie ochrony srodowiska i recyklingu. Bardzo sie boje ze w naszym konsumpcyjnym swiecie zapominamy zbyt czesto o smieciach, ktore namietnie produkujemy. Po kilku latach mordegi "wykupilam" w gminie caloroczna (korzystamy jednak zaledwie 10 -12 tygodni w roku) usluge wywozki smieci. Otrzymalam pojemnik, ktory a wielkim mozolem co drugi poniedzialek ciagne kilkaset metrow do glownej drogi, gdzie "smieciarka" oproznia go i ustawia przy drodze prowadzacej do naszej posiadlosci.
W ten feralny - czytaj burzowy -  poniedzialek  okazalo sie, ze pojemnik nie zostal do konca oprozniony. Nawet nakrzyczalam na meza, nie sortowal smieci i wrzucal jak popadlo : kartony, puszki po konserwach itd. Zaciagnelismy pojemnik "do zagrody" - zli, ze nie wystarczy nam miejsca na 2-tygodniowe smieci. Wysypalam smieci na ziemie i zaczelam sortowac, aby wywiezc na plac recyklingu - przynajmniej czesc z tych smieci. Zdumienie bylo ogromne - bo wszystkie opakowania i puszki mialy niemieckie napisy. Dbamy tutaj bardzo o turystow , ale.............. nie do tego stopnia aby sprowadzac dla nich specjalnie - produkty z kraju ich pochodzenia. My mamy bardzo dobrych lokalnych producentow i dbamy o ich istnienie!!!
Pomyslam, ze ci turysci musza miec wielka dume narodowa, skoro tak bardzo dbaja o swoich producentow i transportuja tysiace kilometrow swoje wlasne produkty. Ale co ze smieciami ??? -  czy nie powinni je zabrac do miejsca ich produkcji.......... albo poprostu wyrzucic je do specjalnych pojemnikow na campingach. A moze sa to tacy turysci, ktorzy nie korzystaja z "zorganizowanej" formy wypoczynku ........... kochaja dzika nature............ i pojemniki tubylcow???

3. Wczoraj wracajac z Arvidsjaur zajechalismy na stacje benzynowa aby dopelnic troszke paliwa. Poniewaz sezon turystyczny w pelni kolejka byla duza i cala masa "krecacych sie ludzi".

Przed jedna z pomp zatrzymal sie dosc "wypasiony camper", z ktorego wysiadlo dwoch panow. Jeden z panow zaczal tankowac , a drugi ............... wyjal z kieszeni paczke papierosow i......... o zgrozo !!! ......... zapalil.
Wygladalo, ze bardzo rozkoszowal sie tym papierosem .......... czego nie mozna powiedzic o reszcie ludzi znajdujacych sie na placu stacji. Zabojczym wzrokiem patrzyli na palacego pana i pokazywali w kierunku szyldow z zakazem palenia. Pan z kwasna  mina przesunal sie kilka metrow dalej .... gdzie znajdowaly sie wywietrzniki z podziennych zbiornikow na paliwo i szyld o grozbie eksplozji byl jeszcze wiekszy.
Wysiadlam z samochodu i odeszlam..... kilkadziesiac metrow, zerkajac na tablice rejestracyjna samochodu. Bylam bardzo ciekawa, jaki to kraj, gdzie grozba pozarow na stacjach paliw zostala calkowicie weeliminowana ........... albo, ze ......... obywatele tego kraju maja calkowicie weeliminowane.... instynkty samozachowawcze? ( Odpowiedz - Cz)

Czesto slyszy sie pytanie : dlaczego szwedzi nie lubia obcokrajowcow ???
Odpowiedz : to nie chodzi o obcokarjowcow - to chodzi o ich zachowania!!!

Tylko 5 minutek......

Co znaczy 5 minut w porownaniu z wiecznoscia???
Zdarza sie jednak w naszym codziennym zyciu  - te jedyne 5 minutek - ciagnie za soba cala mase skutkow....czasami pozytywnych - tak jak to mialo miejsce dzisiaj raniusienko. Zdazylismy tylko zacumowac lodke po wyprawie po sieci...........

gdy nagle niebo otworzylo "swoje wrota" - i woda zaczela lac sie przyslowiowymi strumieniami!!!
Usieszylam sie niesamowicie ......... ze poranna kapiel moglam wziazc na golasa  pod cieplym prysznicem, a nie pod tym "niebianskim" odziana w ubrania przeciwdeszczowe , a nie .........przeciwulewowe.
I to po "obrobieniu" dzisiejszego polowu, ktory mimo, ze nie nalezal do zbyt udanych .....  nasyci jednak wyglodniale brzuchy.
Wczorajsze 5 minutek - mialo troszke inne i niezbyt pozadane skutki. Wyjechalismy tylko na ... chwilke !!! - aby wyrzucic smieci. Wracajac -  w odleglosci kilkuset metrow od chalupy zobaczylismy wielki blysk.... potem drugi ....i rozlegl sie potworny huk. Wystraszeni spojrzelismy na siebie z pytaniem w oczach ..... co to .... burza???
Ja -  sama jak burza -  wpadlam do domu i rzucialam sie w strone .......... komputera. Oj zyje .... i nawet "dycha" bez problemow.
Wygladalo na to, ze tylko wysiadla jedna faza lub jakis bezpiecznik.
Wieczorkiem gdy chcielismy sie troche "doinformowac" - co dzieje sie w wielkim swiecie - okazalo sie piorun strzelil w skrzyneczke umozliwiajaca odbior cyfrowki , a nie w szczypiorek, ktory stal zaledwie kilkadziesiat centymetrow od skrzyneczki.
Ale jak sie ma pecha ..................to sie go ma.
Wyprawa ponad 100 km do Arvidsjaure - aby nabyc uszkodzone rzeczy - z polowicznym rezultatem. Skrzyneczke zakupili - ale ..........niestety nie bylo wzmacniacza antenowego - bo ten tez dostal "kopniaka" od niespodziewanej burzy.
Na szczescie mamy przyjaciela ... i jak zwykle jak trwoga -  to do Boga......ktory zna sie na tych elektronicznych ustrojstwach i obiecal zakupic potrzebne rzeczy i przyslac ...... na odludzie.
Przez kilka dni bedziemy zyc jak ludzie pierwotni - bo bez telewizora!!!
Dzisiejszy wieczor spedzilismy na jeziorze - ogladajac "przyrodniczy film" - o cudownym zachodzie slonca....

niedziela, 25 lipca 2010

Rocznica..........

.... Inasparadis ma dzisiaj urodziny  -  1 roczek!

Dla uczczenia tego wielkiego dnia  - kilka zdjec z wieczornego spaceru.........




Wizyta w galerii............

...chyba -  najwiekszej galerii swiata!!!
Kilometr kwadratowy za kilometrem, eksponat za eksponatem ............. i wszystko to po drugiej stronie drogi......



...jeszcze kilka takich galerii .........i bedziemy zdobywac szczyty!!!
Kondycja poprawia sie z minuty na minute!!!

sobota, 24 lipca 2010

Przepychanki.....

Walka o turystow trwa .... kazda miejscowosc w okolicy stara sie przyciagnac jak najwiecej gosci aby zachecic ich do spedzania urlopow wlasnie w ich miejscowosci.
Osada Racksund organizuje coroczny Festiwal wedkarski - glowna nagroda przyciaga setki zainteresowanych - choc jest tylko jedna!!!

Kilka kilometrow dalej  ..... odbywa  sie dzien Laisvall (to nazwa miejscowosci).
Atrakcje dla kazdego  .....
- pchli targ
- wystawy obrazow
- wystawa "staroci" - silniki do lodzi , pierwsze skutery sniezne ............... i moj maz....


.... ale i cuda ... cudenka !!!. Nasz znajomy, mieszkajacy zreszta w tej miejscowosci wystawil swoje arcydziala - noze wlasnorecznie wykonane wedlug dawnych tradycyjnych metod samow. Mikael J. na wszystkich wystawach, gdzie pokazuje swoje dziala zdobywa bardzo zaszczytne 1- 3 miejsca. Ceny ... tych cudenek odpowiednie do wartosci dziel!!!
Te na zdjeciu - niestety nie na sprzedaz - to eksponaty wystawowe.


Moze kiedys, gdy bede bardzo bogata .... zamowie u niego po znajomosci nowy damski noz  - bo niestety moj ukochany zgubilam - jakis miesiac temu. Teraz siedze i placze!!!
Rowniez Maria S., ktora mozecie "spotkac" na moim blogu - wystawila w swojej galerii zdjecia oraz pokazala swoje filmy ( o Marii mozecie przeczytac w Podrozach z Kapuscinskim - to wlasnie ona pokazala naszemu pisarzowi piekno Lapponii).
Chcialam zrobic sobie dzisiaj "leniwy dzien" i zjesc obiad w restauracji ....po obchodzie kilku z nich... doszlismy do wniosku ......ze najlepsze jedzenie serwuje .... Karczma u Iny.
Wybor padl na:  panierowane w serze - Västerbotten filety z okoni (tymi dzisiaj zlowionymi)  z krewetkami i maslem czosnkowym ............


Pychotka ..... nawet dla kucharki!!!

Kto rano wstaje.....

... temu Bozia daje, a kto dlugo spi ............ - napewno jest wyspany!!!
Pogoda wczorajsza utrzymala sie przez caly dzien i ... noc.

 
Cieplo, milo i na dodatek jasno!!!


Prawie w nocy wyplynelismy na jezioro, zeby zastawic sieci.
Lowienie na wedke........ to sport, a ja jako "matka rodu" chce zdobywac pozywienie .
Aby przekonac sie jaki jest rezultat naszych nocnych wypraw dosc wczesnie , skoro swit, wyplynelismy na jezioro aby wyciagnac ewentualne ryby - bo zapowiada sie bardzo cieply dzien.
Pierwsza siec......



.... oj beda i wedzone ... i smazone.


Glodni napewno nie bedziemy......... a odespie to wszystko ......zima!!!

piątek, 23 lipca 2010

Po burzy zawsze......

swieci slonce .....
Miejmy nadzieje, ze to stare powiedzenie sprawdzi sie !!!
Dzisiaj swieci sloneczko .... ale wieje przerazliwy wiatr i nagania nastepne chmury. Oby nie takie jak wczoraj - bo wczorajsza pogoda przypominala bardziej gleboki pazdziernik niz lipiec .... i na dodatek jeszcze burza. Ten kto przezyl prawdziwa burze w gorach - wie co ja mam na mysli.
Wykorzystalismy ta "dobra na zakupy" pogode i pojechalismy do miasteczka po "zaprowiantowanie".
Pierwsze kroki skierowalismy do "Apteki pod czerwonym nosem" - bo jak jest zimno i pada potrzeba troche zyciodajnych plynow dla rozgrzewki. Zakupilismy:  biale i czerwone i takie z babelkami  - bo w "Karczmie u Iny" jedzonko zapija sie naturalnie odpowiednimi napojami.
Jedzonko ???- jakby poskladac wszystkie te zakupione "kawaleczki" - to powstalby bardzo dziwny "zwierz" z kurczakowatymi piersiami, karkiem swinskim, poldupy jelenia - poldupy renifera,  na wielu, wielu krotkich drobiowych nozkach .......... i na dodatek bez glowy!!!
Przy odpowiednim doprawieniu zakupionymi swiezymi przyprawami - napewno beda wysmienite dania.
Gdy jeszcze do tego dodamy wszystkie ryby, ktore mamy zamiar zlowic - to i zadna burza nam nie straszna. Przezyjemy ....... nawet i pol roku!!!

I nawet nie dopadnie nas - przyslowiowa lapponska choroba -(czyt. choroba samotnosci) - bo wokol nas ludzi wiecej niz normalnie. Zjechali sie wszyscy nasi sasiedzi i na dodatek maja - gosci, ktorym chca pokazac  piekna Lapponie.

.... no wlasnie !!! - widac wyraznie trend wzrostu popularnosci  naszych okolic. Nigdy przedtem nie bylo tyle nowych rozpoczetych budow domkow rekreacyjnych. Przybywa nam sasiadow - na szczescie na naszym polwyspie nie ma "wolnego miejsca".
Jest natomiast po drugiej stronie jeziora - na jednej z wysp  - wytyczono wlasnie i ogloszono do sprzedazy ponad 40 nowych dzialek pod budowe domow


... ale bez obaw  - miejsca, widokow, ryb i przezyc wystarczy ... dla wielu, wielu wiecej!!!

czwartek, 22 lipca 2010

Moroszka ..../ hjortron

... jeszcze nie dojrzala..... a juz pelno samochodow zaparkowanych przy drogach, w miejscach gdzie rosnie ......... zloto polnocy


Kazdy ze zbieraczy chce byc pierwszy .... i nazbierac jak najwiecej.
Konkurencja jest duza, szczegolnie ze strony naszych milych sasiadow z zachodu, ktorzy bardzo chetnie odwiedzaja nasze mokradla.

W tym roku bedzie mniej niz zwykle "zawodowych zbieraczy" - mieszkancow Azji, ktorzy rownie chetnie odwiedzaja mokradla -  w celach zarobkowych. Po zeszlorocznych wojnach z wlascicielami punktow skupu - obowiazuja obecnie zarobki minimalne - tzn 16.000 skr miesiecznie dla kazdego zbieracza ( 4 tys. zakontraktowanych).
Niestety po zaplaceniu mieszkania, wyzywienia i oplat za wypozyczenie samochodu, niezbyt wiele im zostanie - ale to i tak lapiej niz jak dotychczas, kiedy po wielu tygodniach mordegi - mieli wielkie negatywne saldo.
Szkoda, ze zbiory w tym roku beda duzo, duzo mniejsze niz normalnie.

Ja mam moje tajemnicze miejsca, gdzie mam nadzieje zebrac takie ilosci, ktore zaspokoja moje caloroczne potrzeby.... ale poczekam jeszcze kilka dni, aby owoce byly w pelni dojrzale.

...... i co zastalam???

.... czyli ciag dalszy relacji z raju....
- maz stanal na wysokosci zadania i w moim imieniu - zgodnie z tradycja - zaopiekowal sie grobem Polakow  na cmentarzu w Arjeplog


Bialo-czerwone kwiaty wygladaly - ze jest im dobrze !!!

- "obejscie" i dom  w nalezytym porzadku - wystarczylo zadbac tylko o strone estetyczna !!!


Po wspanialej obiado-kolacji , naturalnie jest na miejsce przystalo z miesa renifera, wyruszylam z aparatem na "wieczorny obchod".
Pogoda moglaby byc troche lepsza ............... ale .... najwazniejsze ze jestem tutaj !!!


... a i roslinki nie zdazyly jeszcze przekwitnac ......... wiec zaslugiwaly na uwietrznienie........

środa, 21 lipca 2010

Dojechalam......

Nawet szczesliwie i w jednym kawalku ..... choc o kilka centymetrow krotsza!!!
Przypadek czy przeznaczenie - ulokawalo mnie na "najwyzszej polce"(na 3 pietrze) -  bo jakze inaczej - taki luksusowy towar jak ja ???
Tylko czy byl rzeczywiscie powod do dumy? - oj nie -  przy dosc wysokiej predkosci pociagu expresowego i pozycji "pod sufitem" - amplituda odchylu byla dosc znaczna - wiec odbijalam sie na przemian raz glowa ... raz nogami od scianek wagonu.
Nogi jakos wytrzymaly te odbicia - gorzej z glowa - bo guzy dosc znaczne.
Jestem pewna, ze kiedykolwiek bede zamawiac bilet sypialny  - bedzie to dolny parter !!!
Niestety restauracyjny zamkneli juz o godz. 23 - bo bylaby to najlepsza alternatywa spedzenia podrozy ... przy piwku.

Oto kilka zdjec :


Ukochana wnusia "odprowadzila" babcie na dworzec .....


w Örebro, z ktorego wyruszylam w podroz ....


... do Jörn  - gdzie czekal na mnie steskniony malzonek .

cdn......

wtorek, 20 lipca 2010

Wsiasc do pociagu......

.....byle jakiego.........?
Oj  -  nie!!!-  to nie mozliwe - pociag do ktorego, juz za kilka godzin wsiade - ma  zawiezc mnie do konkretnego celu .... do mojego raju.
....nie dbac o bagaz , nie dbac o bilet....
Bagaz ? - miala byc tylko mala walizeczka .... o tu prosze - wielka waliza, plecak, torba i .... jeszcze kilka innych pakunkow!!!
Bilet - to najwazniejsze !!! bo nie dosc, ze drogi jak chu... chu... to jeszcze nie podlegajacy przedatowaniu, wystawiony na moje nazwisko ....... i wazny jedynie z dowodem osobistym !!!
... trzymajac w reku kamien zielony.....
Na szczescie !!!!




















....patrzec... jak wszystko zostaje w tyle ......
ale to tylko przez chwile, bo mam zamiar spac










calusienka noc....... az do samego celu !!!

niedziela, 18 lipca 2010

Historyczny dzien.....

.... a jesli ktos woli ... moze nazwac histeryczny.
Jak zwal tak zwal, lecz wobec wszystkich obecnych ....a szczegolnie nieobecnych oswiadczam z cala odpowiedzialnoscia ze:
dzisiaj po raz ostatni w moim zyciu skosilam trawe w ogrodzie !!!
 - Obiecuje sobie solennie, ze nigdy, przenigdy moje "szlachetne rece" nie dotkna wiecej : kosiarki, podkaszarki, nozyc ogrodowych, sekatora,
- obiecuje sobie solennie, ze wyprowadze sie daleko, daleko.......... do krainy gdzie  nie rosnie ...ani jedno zdzblo trawy!!!
(tylko gdzie - bieguny, Sahara ????? )
Tak to jest gdy stopa zyciowa w kraju rosnie ........ i wszystkim zyje sie lepiej.
Kilka lat temu nie bylo problemu ze znalezieniem mlodych ludzi - chetnych .... do zarobienia kilkuset koron.
A moze to nie dobrobyt, a upaly spowodowaly "lenistwo" mlodziezy ???
Tak czy inaczej ............trawa skoszona




 ....mam teraz 12 worow - ktore czekaja  na wywiezienie na stacje recyklingu.... do kompostowni... ale to jutro.
Dzisiaj siade sobie ... pod grusza (czyt. sliwka ) na ktorej rosna moje ulubione kwiaty


z kieliszkiem zimnego!!! bialego winka ..... tak dla ochlody ........ emocji  - po 6 godz. katordze.

sobota, 17 lipca 2010

Nowa atrakcja...............

Oto nowy dowod na pomyslowosc mieszkancow polnocnej Szwecji.
W niewielkiej - jak na nasze norrlandzkie warunki - odleglosci od mojego raju w miejscowosci Harads
(kliknij - i pod  rummen/rooms -  na stronie hotelu zobaczyc mozesz gotowe juz pokoje )


powstaje nowy hotel - tym razem w "glebokim i wysokim" lesie.
Pokoje projektowane przez wybitnych architektow swiata umieszczone sa............ w koronach drzew !!!




Uroczyste otwarcie hotelu w nastepny weekend .
Pojade .... zobacze .... ocenie..... i przekonam sie czy trzeba byc tarzanem - aby dostac sie do pokoju, za ktory trzeba zaplacic okolo 400 Euro za jedna noc.

czwartek, 15 lipca 2010

Motylem jestem............

...... moze nie jestem .... ale czuje sie taka leciutka jak......




........mo-zadek !!!
Jeszcze tylko 3 albo 4  dni ...... bo wszystko zalezy od tego jak  liczyc ...i ...upragniony urlop!!!

środa, 14 lipca 2010

Burza.....

Piekna ..... ale straszna  burza przeszla nad nasza kraina dzisiaj w nocy ..............


Jednak -  tak z reka na sercu ...pomimo grozy i tragicznych skutkow .............preferuje taka wlasnie "naturalna" burze  -
 a nie taka jak rozgrywa sie teraz nad Polska.
Tej politycznej burzy ........... konca nie widac!!!!

wtorek, 13 lipca 2010

Symbioza.............

........czyli dobre stosunki sasiedzkie.
Nie zawsze ma sie takie szczescie, aby dopasowac potrzeby kilku osob .... w tym samym miejscu ... i tym samym czasie.
Moi sasiedzi robia kapitalny remont swojego domu i potrzebowali extra lokum na ten czas - a ja potrzebowalam kogos, kto pilnowac bedzie mojego domu -  jako ludzki dodatek do wszystkich  zabezpieczen alarmowych. ( Licho nie spi!!!)
Lepszego rozwiazania nie mozna wymyslec.
Jak dobrze miec dobrych sasiadow !!!

W hiszpanskim stylu....

Przejmujac  zwyczaje od zwyciezcow mundialu, a i upaly tez .............iscie...... hiszpanskie - wiec siesta w ogrodzie  bardzo wskazana !!!







.... tak bylo wczoraj ..... bo dzisiaj pada bardzo pozadany deszcz !!!