poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Leniwy dzien............






Czasami zdjecia mowia wiecej niz tysiace slow ...............

niedziela, 30 sierpnia 2009

Marzenia i wiara........

A oto obiecane wczoraj ciekawostki :

Pierwsza dotyczy zarowno marzen jak i wiary , wiary - ze marzenia moga sie spelnic .......
To historia Östena Dahlberga ( 1902 - 1981).
Pochodzil z Lapponii i jako 17 letni chlopiec wyjechal do Sztockholmu aby ksztalcic swoj talent muzyczny. Szkolil sie w klasie akordeonu - zostal nawet mistrzem Skandynawii. W okresie studiow - to epoka kina niemego - przygrywal w czasie seansow filmowych.Wtedy to zrodzilo sie jego zainteresowanie filmem ..... i marzenie o wlasnym kinie.
Brak srodkow finansowych na zrealizowanie marzen w wielkim swiecie, spowodowaly, ze w 1935 roku postanowil wrocic do Lapponii do swojej miejsowosci Adak , ktora w tym czasie przezywala goraczke zlota. Rozpoczal prace w kopalni zlota i rownoczesnie budowe domu dla swojej rodziny. W 1943 roku dobudowal do domu kino- kino Bajka. Jako znawca sztuki - sprowadzal tylko filmy o wysokiej wartosci artystycznej. Zatrudnil zone jako bileterke a dwie corki jako operatorow projekcyjnych. Do dzis trudno uwierzyc, ze kino w srodku gluchej tundry mialo takie powodzenie i funkcjonowalo az do lat 60-tych, kiedy rozwijajaca sie telewizja zabila marzenie Östena. Od 1993 roku - w tej samej gluchej tundrze, w kinie Östena - ponownie pojawily sie filmy o wysokiej wartosci artystycznej. W lipcu kazdego roku, odbywa sie tutaj festiwal filmowy, bardzo chetnie odwiedzany jest przez prawdziwe gwiazdy kina i amatorow dobrego kina.Druga historia dotyczy wiary :
W kopalni zlota, srebra i pirytow w miejscowosci Kristineberg w 1946 roku- gornikowi, ktory wysadzal sciane w jednej ze sztolni ukazala sie postac Jezusa. Kiedy pyl po wysadzeniu osiadl i robotnicy na drugi dzien zjechali do sztolni zobaczyli na scianie 2 metorowa jasna postac przedstawiajacego Jezusa. Po dokladnych ogledzinach, okazalo sie, ze jest to zyla bialego kwarcytu i rzeczywiscie przedstawia postac czlowieka owinietego peleryna. Wstrzymano wyrobek w tej sztolni, a do miejscowosci zaczely przybywac masy ludzi z calego swiata, aby zobaczyc ten cud. Z biegiem czasu postac wyszrzala i zaczela zanikac, fala naplywajacych ludzi tez. I oto pewnego dnia ponownie ukazala sie postac Jezusa - tym razen na plycie marmurowej.
Fakt ten zadecydowal o tym, aby w kopalni pod ziemia, na glebokosci 90 m- urzadzic w opuszczonej sztolni kosciol. Jest to kosciol ekumeniczny - bardzo chetnie odwiedzany przez turystow i mlode pary, ktore wierza, ze marzenie o dlugim szczesliwym zyciu w milosci, spelni sie - jesli zawra zwiazek malzenski wlasnie w tym wybranym kosciele.

Mysle, ze opisujac takie historie daje Wam troszke innych informacji, nie tych ksiazkowych, o mojej kochanej Lapponii.

sobota, 29 sierpnia 2009

Goraczka zlota ................

Wczorajszy dzien minal bardzo sympatycznie.......... do poludnia zakupy - zarowno te spozywcze, bez ktorych niestety nie mozna sie obejsc i takie babskie, ktore mozna uznac za bardzo zbyteczne. Ale jak to mowi stara prawda rama dodaje wartosci obrazom .....a ciuchy babom.
Wieczor - a wlasciwie obiado-kolacje spedzilismy we wspanialym towarzystwie Aldony i Darka.
Dzisiejszy ranek przywital nas nie najlepsza pogoda - po calonocnych dosc obfitych opadach - przyszla kolej na sztorm. Wialo dosc porzadnie - wiec jezioro nie wygladalo zbyt zachecajaco !!!
Postanowilismy wiec zrobic sobie wycieczke w poszukiwaniu .........zlota. W odleglosci okolo 60 km od naszego domku zaczyna sie tzw. zlota linja, na ktorej znajduja sie kopalnie zlota i zloza, ktore jeszcze nie sa eksploatowane, ale juz oszacowane i zaprojektowane.













Nazbieralam troche kamieni, ale nie wydaje mi sie abym dokonala wielkiego odkrycia. Odkryciem byl natomiast fakt, ze w ciagu kilku godzin odwiedzilismy :

Gase,





Betlehem,

spotkalismy australijskie strusie



i to co ucieszylo mnie najbadziej: ze lato jeszcze trwa!!! - a juz pisalam o jesieni





















W drodze powrotnej pstryknelam kilka zdjec naszych gor - z drugiej strony jeziora.

Podziwiam je z kazdej strony i ich widocznosc z odleglosci kilkudziesieciu kilometrow!
W trakcie dziejszej wyprawy natknelam sie dwie bardzo interesujace ciekawostki ...........ale o tym jutro................

czwartek, 27 sierpnia 2009

Wyprawa do ........ metropolii

Aby nie popasc w chorobe osamotnienia dzisiejszy dzien przeznaczylismy na wyprawe do ...... metropolii - czyli odleglego o 70 km Arvidsjaur.




Losie - symbol miasta










Polazilismy troche po sklepach, skorzystalismy z uslug fryzjera - (bylo to nawet konieczne, bo Sven-Olof zaczal wygladac jak dziki) i jak zwykle przy takich okazjach zjedlismy obiad w restauracji - wiec tak naprawde mialam urlop. Nalezal mi sie!!! - bo jestem bardzo biedna. Tak jak w kazdym raju - nawet i w moim sa parszywe "gady" - mimo, ze sa takie malutkie, skutki ich atakow na mnie sa ogromne. Jestem uczulona na ukaszenia meszek ???? -chyba tak sie nazywaja po polsku. Puchne w niesamowitym tempie i tylko mieszanka lekow przeciwalergicznych moze mi pomoc. Szkoda, ze nakrecili juz Dzwonnika z Notre Dame - bo role Quasimodo mialabym zagawrantowana!!!!

W drodze powrotnej podziwialismy jak zwykle piekne widoki naszej ukochanej Lapponii -














te same tylko - z drugiej strony.
















środa, 26 sierpnia 2009

Maly domek z serduszkiem.............

Rozbawily mnie komentarze do poniedzialkowego posta - dotyczace malego domu z serduszkiem!!!
Dodaja one zycia i pikanterii do mojego blogu - oczekuje wiecej takich komentarzy ....... naturalnie moga byc na inne tematy.
Czytajac te komentarze przypomniala mi sie pewna historia, ktora przezyl znajomy mojego meza.
Jest ona tak intersujaca, ze uznalam za stosowne aby sie nia z Wami podzielic.
Ole ( bede uzywac tylko imienia tego znajomego) - bardzo dystyngowany pan otrzymal nowa prace - jako reprezentant dosc duzej szwedzkiej firmy na kraje Beneluxu. Praca wymagala zmiany miejsca zamieszkania i osiedlenia sie na kilka lat w Brukseli. Olle rozpoczal poszukiwanie nowego mieszkania w reprezentatywnych dzielnicach. Mieszkanie musialo miec odpowiedni standart, do ktorego przywyczajony byl Ole, miedzy innymi - saune. Mieszkania belgijskie niestety nie uwazaja sauny za standart. Zawiedziony Ole postanowil szukac innym rozwiazan - postanowil szukac mieszkania z duzym balkono- tarasem , na ktorym moglby wybudowac sobie saune. Tym wymaganiom bylo latwiej sprostac - mieszkanie znalazl , sprowadzil ze Szwecji ekipe stolarska, ktora wybudowala mu typowa szwedzka saune.
Ole zadowolony z rezultatu i jako milosnik sauny bardzo czesto odwiedzal swoj maly drewniany domek na balkonie. Z kazdym dniem podgladalo go coraz wiecej ciekawskich belgow, dziwiacych sie jego dziwnym nawykom, a po Brukseli zaczely krazyc historyjki (moze i kraza do dzis) o primitywnych wikingach, ktorzy nie potrafia dostosowac sie do nowoczesnych warunkow zycia i w dalszym ciagu korzystaja z malych drewnianych domkow z serduszkiem.

wtorek, 25 sierpnia 2009

Kochane gazety kolorowe.................

.........oj !!-jak ja kocham te kolorowe gazety, ktore dotycza tak waznych zagadnien jak zdrowie, uroda itd. Znajduje tam odpowiedz na pytania, ktore nurtuja mnie od dluzszego czasu. Ostatnio zastanawialam sie dlaczego - ta rekomendowana - zreszta w tej samej gazecie - dieta pieknosci -nie przynosi oczekiwanych efektow?????????
Dzisiaj - w artykule p. profesor z Lund - znalazlam wreszcie poszukiwana odpowiedz !!! Do diety, ktora tak dokladnie stosuje od 15 dni - skladajacej sie z antyoksydantow ( czyli owocow i roznego rodzaju jagod) i tlustych ryb ( lososia i jemu podobnych) dodalam samowolnie jeszcze jeden skladnik - ciemna, gorzka czekolade, bez ktorej nie wyobrazam sobie zycia i wcinam ja kiedy sie da... i ile sie da!!!! I nagle z diety pieknosci - zrobila sie dieta madrosci !!!!!
To wyjasnia wszystko i wszelkie dalsze komentarze ............. sa zbedne!!!!
A jesli, ktos z Was moich kochanych czytelnikow zauwazyl, ze od dwoch tygodni nie pojawia sie na moim blogu ARCHIMEDES - czyli genialne mysli........................ to tylko z jednego powodu :
w moim raju nie mam ............wanny!!!!!

PS ! Dziekuje serdecznie, za wszystkie komentarze, mile slowa zachety - tutaj na blogu, na Naszej- Klasie i formie listow elektronicznych. Bo to co robie - robie z mysla o Was wszystkich.


Symboliczny kwiatek

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Cudowny dzien .....

Obudzily mnie dzisiejszego ranka piekne promienie sloneczka, ktore zagladnely do naszej sypialni. Nie jestesmy zbyt rozpieszczeni przez pogode - taka , ktorej kazdy oczekuje na urlopie - wiec kazda chwila bez deszczu jest szczesciem - a chwila ze sloncem - podwojnym szczesciem!!!

Wykorzystalam den dzien maksymalnie : wedrowki po zboczach gor w celu zaopatrzenia spizarni - w przepiekne czerwone dojrzale borowki .


Wieczor spedzilismy na jeziorze - i tym razem ryby "nie braly" ale sieci zastawione ( u nas to calkiem legalnie) wiec jutro okaze sie czy skutecznie.





Otaczajace nas widoki i lustrzana powierzchnia wody jeszcze bardziej utwierdzila nas w przekonaniu, ze zyjemy w raju............ i teraz uwga!!!- bedziemy zyc az 7 miesiecy dluzej niz przecietny mieszkaniec Sztockholmu - jesli wierzyc ostatnim badaniom statystycznym.

niedziela, 23 sierpnia 2009

Futerko zjadlo nam obiad...................

Rano - w przerwie miedzy ulewami zdazylismy wyciagnac sieci z jeziora. Polow nie nalezal do najlepszych (chyba nawet ryby nie lubia takiej pogody i pochowaly sie w glebiny ) ale wystarczajacy na nasze potrzeby. Po wyjsciu z lodzi postawilam wiadro z rybami na brzegu i weszlam do domu aby przygotowac noze i narzedzia potrzebne do oprawienia obiadku. Nagle przez okno zobaczylam grasujace na brzegu jeziora "moje futerko" - z niesamowita szybkoscia i zrecznoscia - rzucilo sie na wiadro z rybami .................i ukradlo nam obiad ......... no tak nie zupelnie , ale jego czesc.
Niestety nie moge sie pochwalic podobna sprawnoscia - bo nie zdazylam zlapac aparatu i zrobic zdjecia - napewno byloby godne nagrody!!!!
Po obiedzie - wyruszylam na fotograficzne safari, aby zrekonpensowac starte - zdjecia roku.
I oto kilka zdjec, ktore moim zdaniem zasluguja na pokazanie :


Prawdziwa sztuka





Sierpniowe opary



Samotnosc

Jesien


Po deszczu



Wieczor

sobota, 22 sierpnia 2009

Swietowanie.............

Obecny weekend uplynal pod znakiem swietownia ....i to calkiem ludzkich rzeczy - bo poprostu jedzenia. W 3 czwartek sierpnia odbywa sie bowiem premiera bardzo charakterystycznej dla Norrlandii potrawy - kiszonego sledzia!!!! Byc moze wielu z Was slyszalo o tej potrawie, ale chyba niewielu mialo przyjemnosc skosztowac tego przysmaku. W Szwecji ludzie dziela sie na tych, ktorzy dostaja dreszczy na sama mysl o sledziku - lub jego zapachu .... i na tych, ktorzy go po prostu uwielbiaja !!!!! Nasza cala rodzinka i wielu z naszych znajomych nalezy - na szczescie - do tych drugich. W piatek wraz naszymi przyjaciolmi, ktorzy podobnie jak my sa "polmieszkancami" Lapponi - degustowalismy rozne "kiszonki" - wiec poszlo kilka puszeczek!!!!

Zapach - lub jak kto woli smrodzik - jest dosc intensywny i wymaga kilkudniowego wietrzenia po przyjeciu - wiec sobote spedzilismy poza domem - na nastepnym swietowaniu - tym razem ziemniaka migdalowego- ktory jest nota bene niezbednym dodatkiem do sledzika!!! Ziemniaczka swietowalismy wraz innymi wielbicielami tego delikatesa w strumieniach deszczu.
Festiwal ziemniaka odbywa sie w miejscowosci Ammarnäs -wysoko w gorach- i jest dosc kuriozalny - opisywany w gazetach "kolorowych" - wiec przyciaga wielu ciekawskich .......... spotkalismy 2 pary w naszym wieku, ktorzy przyjechali specjalnie, aby posmakowac migdalowego przysmaku , ze Sztockholmu - czyli 1000 km !!!!
Ziemniaki uprawiane sa na specjalnej gorze - na wystawie poludniowej, co zapewnia mikroklimat.

Najedzeni pojechalismy odwiedzic jedna ze znanych szwedzkich rzezbiarek (tworczyni naszej pieknej monety 10 -koronowej). Spedzilismy tam dosc duzo czasu podziwiajac jej najnowsze prace, przygotowywane na wystawe w Eskilstunie.

Wspolnie z panem, ze zdjecia prosilismy o troche slonca i przerwe w opadach ......

.... chyba nas wysluchano - bo na chwile przestalo padac !!!!!!

czwartek, 20 sierpnia 2009

Jesienny dzien...................

Szaro, buro i ponuro - tak najprosciej mozna opisac dziejszy dzien. Szaro nie tylko na zewnatrz , ale i w duszy.
Dziesiejszy dzien najchetniej wymazalabym z kalendarza - jest to bardzo przykra, rozrywajaca dusze rocznica - zaprzyjazniona z nami rodzina - 2 lata temu stracila w tragicznym wypadku - ukochana corke i siostre. Kazda smierc jest bolesna - lecz gdy w tragiczny sposob ginie mloda, piekna, zdolna i sympatyczna dziewczyna - bol jest poprostu - nie do opisania.
Myslimy o Was ............................ moze ten malenki promyczek slonca na tym twardym kamieniu, chociasz troszeczke rozjasni dzisiejszy dzien.

środa, 19 sierpnia 2009

Rezultat pilnie poszukiwany ........................

Minal juz tydzien mojego utesknionego urlopu. Tak jak planowalam staram sie przestrzegac zaplanowanej diety - zajadam z wielkim apetytem lososie - i nie tylko - kazdej postaci. Biegam i zbieram antyoxydanty - jem wprost garsciami.......ale jakos nie widze obiecywanych efektow!!!
Naturalnie widac, ze zmeczenie ciezka praca tuz przed zaplanowanym urlopem, minelo- ale ta obiecywana pieknosc jakos nie nadchodzi.
Musze przyspieszc tempo!!!!! .... i zdazyc przed japonczykami !


Otoz wynalezli oni w naszej skandynawskiej Bazynie czarnej,
ktora jest reliktem polodowcowym, jakies czarodziejskie antyoxydanty, ktore sa objektem ich badan naukowych i beda glownym skladnikiem nowego medykamentu!!! - moze znow bede krolikiem doswiadczalnym ???
Rowniez i w borowce czerwonej znaleziono skladniki, o ktorych nie tak dawno nie wiedziano - wazne dla kobiet w moim wieku - naturalne estrogeny.
Wynika z tego, ze nie dosc, ze zyje wsrod cudownych widokow,




to i w sammym srodku apteki,
gdzie medykamenty nic nie kosztuja, tylko troche ruchu i potu.





Szkoda, ze moruszka w tym roku nie obrodzila - po wielu trudach nazbieralam jej jedynie 2 litry!!! Ale wystarczy to do zrobienia srodka dezynfekujacego od srodka - czyli smakowitetgo likieru.

wtorek, 18 sierpnia 2009

Rola ambasadora II..............?






PS. Darek ! zastanawialam sie nad Twoim stwierdzeniem, ze moglabym zostac ambasadorem Lapponii i Samow w centralnej i poludniowej Szwecji - doszlam do prostego wniosku, ze przeciez robie to caly czas i nie tylko w Szwecji !

Wczorajsze zdjecia ............





Zrobione poznym wieczorkiem :

Rola ambasadora ...................???


Oj zagalpowalam sie troszeczke wczoraj w porownaniu mojego raju i Sztockholmu ...... nie mialam na celu degradacji roli i piekna Sztockholmu !!!!! Jest to piekne miasto i moim skromnym zdaniem jedna z najpiekniejszych stolic swiata. To co mnie tam odstrasza to ilosc mieszkajacych i przebywajacych tam ludzi - dla mnie optymalna cyfra to - max 100 tys. mieszkancow.
Przeraza mnie tempo i stress - moze to wynik przezytych lat ??????? - bo przeciez kiedys bardzo lubilam tempo i rozmach.
Dzisiaj bardziej zachwyca mnie przyroda, kolorystyka wody, nieba czy lasu. Nie spieszno mi juz tak, jak przed kilkoma laty i moge siedziec godzinami i podziwiac .............




Jest to dla mnie luxus !!! - wysoki standart zycia - aby zyc powoli i robic to na co sie ma ochote w danej chwili.