piątek, 30 kwietnia 2010

Noc Walpurgii......./ Valborg

....Walpurga, Walpurgis, Walpurgisnacht - w mitologii nordyckiej noc zmarlych, zlych duchow. W naszym regionie Europy najczesciej kojarzona jest jako sabat czarownic.... tak podaje Wikipedia.
W Polsce wszystkie czarownice zdazyly juz  sabat "zaliczyc" - bo sabat polskich czarownic odbywa sie w swiata Wielkanocne.  Jako Polka nie wiem tak naprawde, kiedy mam ja tam leciec?..... ale, ze mieszkam na ulicy, ktorej nazwa kojarzy sie bezposrednio ze swietem Walpurgii - ulica ognisk majowych - a i moi sasiedzi i znajomi  - "wybieraja sie" na sabat wlasnie w tym dniu - to niech tak juz pozostanie.
Okazji do swietowania nie brakuje - bo obchody swieta Walpurgii w Szwecji sa bardzo uroczyste i bardzo tardycjonalne. W parkach, na bloniach w kazdej miescinie rozpala sie ogniska, w ktorych wg tradycji nalezy spalic "wszystko co stare" ( oj! musze uwazac i nie podchodzic za blisko ogniska), maja one rowniez za zadanie odstraszyc czarownice ......... i to co na  naszych szarokosciach geograficznych  jest najwazniejsze ... uczcic powrot Krola Slonca!!!
Tak wlasnie wygladalo ognisko w naszej miejscowosci w ubieglym roku .
Dla wzmocnia efektu odstraszania czarownic uzywa sie dosc znacznej ilosci rakiet i sztucznych ogni - co jest najwieksza atrakcja dla tych najmlodszych obywateli naszej spolecznosci.
Kazda uroczystosc musi naturalnie miec oprawe muzyczna !!! tak i ta dzisiejsza. Specjalnie napisane na ten dzien utwory sa wykonywane przez chory studenckie - bo swieto to ma dawna tradycje, ze studenci w tym dniu mogli zdjac juz zimowe nakrycia glowy i zalozyc letnia czapke studencka.





 ... przybiera to czasami troszke dziwne formy ... tak jak w naszej miesjcowosci, gdzie wiekszosc uczestnikow  naszego "studenckiego choru" obchodzi co najmniej 50-lecie  matury - czyli jak to sie w Szwecji nazywa - egzaminu studenckiego, ktory uprawnia do noszenia bialej czapki studenckiej.

Napewno wielu z Was choc troszeczke zaciekawi , jak ja  bede swietowac ??? 
Otoz :
 na sabat nie mozna wybierac sie glodnym i "o suchym pysku" - wiec o godz. 18.30 rozpoczynamy sie goscic wraz z naszymi przyjaciolmi. Wystawna kolacja jest jeszcze w przyslowiowym "proszku" - bo ja- w tej chwili - mam wazniejsze rzeczy do zrobienia i siedze przed komputerem!!!
Menu
Tatar z lososia wedzonego z lejromem i kremem wasabi
¤
Poledwica z renifera w sosie czeresniowym, tort ziemniaczany, fasolka szparagowa
¤
Karmelizowany rabarbar w ciescie fancuskim z sosem marsalowym, podawany z lodami waniljowymi
naturalnie do tego wszytskiego podawane beda odpowienie trunki!!!
¤
A wszystko to musimy zjesc przed wyruszeniem na blonia....
bo po powrocie to domu czeka nas Tapas - czyli bufet w stylu hiszpanskim, a wlasciwie z obszaru morza srodziemnnego.
.... bo jak sie goscic - to sie goscic !!! - a noc dluga i goscie wyboroni.

czwartek, 29 kwietnia 2010

Dzisiaj jest mi dobrze.....................

.... to z bardzo prostej przyczyny :

1. Mats Westling znow aktualny i znow przemawiajacy do mojej duszy






Juz sam tytul  .... Miedzy zwatpieniem  a nadzieja....

2. Zblizajace sie swieto - wiec wolne!!! i czas na spotkania z przyjaciolmi - ale o tym w oddzielnym poscie.

wtorek, 27 kwietnia 2010

Dziadkowa milosc......

W drodze do i z pracy mijam dom, w ktorym od niedawna zamieszkuje samotna mama z urocza parka blizniakow. Dzieciaki w wieku 3,5 - 4 lat  sa bardzo socjalne i szybko nawiazaly ze mna kontakt. Jak tylko przechodze staraja sie mnie zatrzymac i pokazac "nowe sztuczki" i nowe gotowosci, ktorych nauczyly sie w przedszkolu. Kiedy wczorajszego popoludnia przechodzilam obok ich domu, nawet mnie na zauwazyly. Cala ich uwaga skupiona byla na pewnym starszym (czytaj w moim wieku), dystyngowanym panu. Pan ten stal "zgiety w pol" a na kazdym ramieniu mial uczepionego przeszczesliwego dzieciaka. Przescigaly sie w calowaniu dziadka w ucho, kazde "w swoje".
Wygladalo to przezabawnie i nie moglam oprzec sie pokusie, aby nie skomentowac zaobserwowanej scenki.
... oj jak slodko to wyglada .... powiedzialam
Dzieciaki troszke sie zawstydzily, mama stojaca obok tez, a dziadek z uroczym usmiechem na twarzy powiedzial : i jakie szczescie, ze mieszkam w Szwecji.
Nie zrozumialam tej wypowiedzi i chyba zrobilam wielkie oczy, bo "dziadek" odrazu zaczal mi opowiadac cala historyjke.
Przed poludniem zadzwonil do corki, aby porozmawiac z nia i z ukochanymi wnukami. Na zakonczenie rozmowy wymowil tradycyjna fraze - usciski i caluski dla dziciakow.
Wtedy dzieciaki rozplakaly sie i powiedzialy, ze chca prawdziwych usciskow i caluskow.
Co robi w takiej sytuacji kochajacy dziadek ? ............ wszystkie dziadki i babcie napewno znaja odpowiedz!!!!
......... ale dla tych, ktorzy jeszcze nie sa dziadkami i babciami ..... dziadek wsiadl do samochodu i przejechal 100 km,  aby ukochac swoje wnusiatka  i w momencie gdy ja sie "napatoczylam" zegnal sie aby znow wsiasc do samochodu i przejechac 100 km do domu.
Na  parkingu gdy juz wsiadal do samochodu zapytal mnie niesmialo - czy ty nie myslisz, ze jestem troche szalony ....- jechac 200 km tylko aby usciskac wnuki ???
.....to w takim razie tak samo szalona jestem i ja, i moj maz  - bo my napewno zrobilibysmy tak samo.....odpowiedzialam. Po czym niesmialo zapytalam ..... czy moge tak ze szczerego serca  jako szalona babcia ..... usciskac - szalonego dziadka.
I gdy go "uscisnelam" szepnal mi mile do ucha....... Dziekuje - bratnia duszo, jak dobrze jest nas wiecej!!!

niedziela, 25 kwietnia 2010

Sloneczny patrol II.........

W chwili gdy pisze te slowa  najwazniejsza osoba dzisiejszego dnia jest w drodze na "sloneczny patrol". Uciekla od swoich -  okraglych  zreszta -  urodzin!!! 
Jolu!!! - w Twoim wielkim dniu zyczymy  Ci samych  slonecznych dni. Wiem, ze na plazy wygladac bedziesz jak dziewczyny ze Slonecznego Patrolu - mysle ze nie zamponisz jednak, ze masz przy sobie  - Twojego najbardziej oddanego Ci ratownika.
Korzystajcie z kazdej chwili i kazdego slonecznego promyczka. Nie zapominajcie o dostarczeniu plynow do organizmu - moga byc takie "kolorowe" i  z "ozdobnikami"!!!
... a kiedy juz  opaleni i wypoczeci wrocicie do domu ..... to my sie zjawimy - bo mozna uciec od urodzin... ale nie od przyjaciol.
100 lat i jeszcze dluzej z goracymi calusami dla dziesiejszej Jubilatki!!!

Sloneczny patrol.............

Ja nie zapominam o danych obietnicach......... lecz zdarzenia ostatnich dwoch tygodni  "przycimily" troszke nasze wschodzace i zachodzace sloneczko. Wszystko zaczyna sie "normowac" - spiesze wiec z  podaniem  danych z ostatniej chwili.....
dzisiaj sloneczko wzeszlo:
w moim Raju o  godz.  4.29   a w Czestochowie    5.29
zajdzie natomiast :
w moim Raju  o godz 21.05  a w Czestochowie  19.54
za pomoca prostego wyliczenia widac, ze dzien w moim Raju  jest o 2 godz 11 min dluzszy niz w Czestochowie - nie wydaje mi sie jednak , ze  wykorzystam to w  zacym celu - oj nie !!!
Dzisiaj postanowilam ze bede leniuchowala - a co z tego wyniknie??? - zobaczymy - naturalnie po zachodzie slonca.

Kolosalna pomylka..........

Wydawalo mi sie, ze wciaz jestem piekna i mloda.... a tu g...... prawda!!! W czwartek wieczorem okazalo sie, ze naleze do wymarlego juz gatunku. Chcialam podtrzymywac tradycje i zwyczaje, ktorych juz nikt nie pamieta. Ale wszystko od  poczatku :
....przez  kilka dni w kwietniu, niedlugo  po puszczeniu lodow na naszych rzekach odbywaja sie  wedrowki Stynki (osmerus eperlanus) na  tarlo....

Ta niewielka rybka  15 - 30 cm o srebro-perlowej lusce jest nasza "krainowa" ryba. Kazda kraina w Szwecji ma swoja rybe , rosline i zwierzaka, ktore sa charakterystyczne dla poszczegolnych landow.

W latach 80 i 90  co roku wybieralasmy sie na nocne polowy - bo wedrowki odbywaja sie wlasnie w nocy. Na brzegach rzek - a wlasciwie to jedna rzeka z wieloma odnogami - typowa delta -  zbieralo sie mnostwo ludzi. Palili ogniska, goscili sie grzancem,smazyli ryby  i lowili......... Kazde zaciagniecie podbierakiem na dlugim kiju dawalo  1 wiadro rybek. ( zdjecie jest falszywe - bo tutaj nikt nie lowil stynki na wedke) Polowom towarzyszyly cale chmary mew, ktore glosnym jazgotaniem obwieszczaly nadejscie kolejnej lawicy. Cale miasto pachnialo swiezymi ogorkami - bo tak wlasnie pachnie mieso tej rybki.

W czwartek wieczorkiem wpadlam na genialny pomysl, aby ponownie sprobowac rybackiego szczescia i zlowic choc troche i na szybko usmazyc na masle - bo tak smakuje najlepiej.
Pojechalismy w zanane nam miejsca ....... a tu pusto, ani zywej duszy!!! Pomyslam, ze moze za wczesnie, bo dopiero zmierzchalo....



....jezdzilismy wzdluz brzegow .... ale amatorow polowow jakos nie moglismy odnalezc. Woda w rzece kotlowala sie od wedrujacej lawicy, nad ktora krazyly rozkrzyczane mewy. Serce mi zakolatalo, rece zadrzaly ( stad jakosc zalaczonego zdjecia)



...zrobilo mi sie jakos smutno - bo jeszcze jedna z milych tradycji  zaginela ...................i to tak szybko..................
Jedyne pocieszenie, ze stynka nadal zyje i wedruje ..... bo to oznacza, ze woda w naszej rzece jest nadal czysta. Stynka jest bowiem bardzo wrazliwa na zanieczyszczenia.

piątek, 23 kwietnia 2010

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr.....

Wiosna......


No wlasnie - cieplo, milo i przyjemnie ... na "swiecie" - ale w moim osobistym i "osobowym" swiecie - tak nie za bardzo milo i przyjemnie!!! Podczas minionej zimy - zupelnie nie wiem dlaczego??? - przesunal mi sie srodek ciezkosci. Postaram sie troszke dokladniej opisac to zjawisko. Otoz  - ta dosc ciezka tylnia czesc ciala, ktora normalnie przy moim wzroscie powinna znajdowac sie na wysokosci 80 cm - osunela sie tak poprostu o jakies 5 - 10 cm!!!  I nie byloby zbyt duzego problemu... gdyby nie fakt ze "te moje przednie garby" rozniez osunely sie w kierunku stop i to az o jakis 10 - 15 cm. Najgorsze jest jednak to, ze te "zaginione centymetry".... 20-25 !!! ulozyly sie tak fantastycznie wokol mojej talii!!!.
Mam nadzieje, ze nie potrzeba dalszych opisow moich gabarytow w celu wyjasnienia zaburzen w mojej motoryce. A ze lato tuz... tuz ... i ja mam zamiar "zdobywac szczyty" i oddychac pelna piersia zabralam sie za korekcje srodka ciezkosci!!!
- od  kilku dni jem tylko zywnosc, ktora nie zawiera weglowodanow i cukru ( juz slysze gromki smiech moich znajomych, ktorzy znaja moje nawyki w jedzeniu slodyczy)
- i zaczelam ponownie "chodzic z kijami" ..........
....za kilka dni ........ albo tygodni napisze jaki bedzie efekt moich zmagan.
Rezultatu nie bede podawala w kilogramach - bo moja wage lazienkowa podczas ostatniego napadu sprzatania wywiozlam na smietnik - eliminowalam wtedy wszystkie te rzeczy, ktore mi -  o tak poprostu przeszkadzaly "w zyciu".
Efekty bede podawala w cm - tych z talii. Zrobilam sobie specjalna miarke i efekty mozna mierzyc tylko w jedna strone. Jesli wiec nie znajdziecie zadnych danych w centymetrach na przyszlych wpisach - oznaczac to bedzie ze efekt jest "pozytywny"?!!! - a tym nie bede sie chwalic.
Zycze sobie samej milej wiosny i wytrwalosci..................

środa, 21 kwietnia 2010

Tak szybko plynie.....

.......zycie, jak potok plynie czas.........


.... i co najgorsze, ze z kazdym rokiem plynie szybciej... szybciej... i jeszcze szybciej.....

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Gleboka wiara................

Tak na poczatek -  szczere i serdeczne wyznanie :
 jestem czlowiekiem glebokiej wiary
... jednak w moim rozumieniu wiary i moich kontakow z Bogiem nie odczuwam  zbytniej potrzeby posrednikow.
Zdarza sie ze odwiedzam czasami swiatynie zbudowane dla uczczenia Naszego Boga, ale robie to jedynie w bardzo wyjatkowych sytuacjach. Moje rozmowy z Bogiem przeprowadzam naczesciej w naturze - bo to ona jest najwieksza i najpiekniejsza swiatynia tego swiata - swiatynia wybudowana przez samego Stworce .
Staram sie rowniez organiczac naduzywanie wszystkich zewnetrzynch symboli wiary - naszej wiary chrzescijanskiej. Dlatego tez wartosc symboli religijnych ma dla mnie ogromne znaczenie.
Wczoraj podczas mszy zalobnej w Kosciele Mariackim w Krakowie zauwazylam sytuacje, ktora po pierwsze bardzo mnie zaskoczyla i zdziwila,  a po drugie napelnila wielka wiara i nadzieja!!!
Zobaczylam, ze Prezydent Dimitrij Miedwiediew przezagnal sie znakiem krzyza.
Pierwsza mysl, ktora przeleciala przez moja glowe : ludzi, ludzi jak te czasy sie zmienili!!!! - ile razy "dziadzia Soso" przekreca sie w grobie kiedy widzi, jak jego nastepcy i "spadkobiercy" zmienili orientacje religijna ????
I druga.........radosna....Oj Gospodin Prezident -  toz Ty czlowiek prawy..... bo skoro nakladasz na siebie znak krzyza - to nie mozesz przeciez klamac -  i jezeli w ostatnich dniach obiecywales poprawe stosunkow miedzy naszymi Krajami i dales nadzieje na wyjasnienie wszystkich zbrodni popelnionych w przeszlosci - to musze Ci uwierzyc. Uwierzyc, ze odnajde w koncu grob Mojego Dziadka - (a jesli nie ja - to moze moj syn) - i postawie na nim znak krzyza - tak waznego symbolu wiary.
Licze na specjalna protekcje ..... bo moj dziadek - co za zbieg okolicznosci - tez mial na imie Dymitr.

Jesli chodzi o imiona - patrzac w zamysleniu na trumne Prezydenta Kaczynskiego nagle przeszedl mnie dreszcz - Lech Aleksander !!!
Pierwszy demokratycznie wybrany Nasz Prezydent  - Lech , drugi  - Aleksander ........ a trzeci Lech - Aleksander. Czy to przypadek .............. czy jakas symbolika???

niedziela, 18 kwietnia 2010

Czarna bestia..............


Jak na ironie losu ........ ta "czarna bestia" przybrala forme sympatycznego "pluszaka". Mam jednak wielka niepewnosc... czy aby ......przyjaznego..... nam mieszkancom Telusa?

czwartek, 15 kwietnia 2010

Katyn........ symbol zbrodni stalinowskich...

Staralam sie zachowac dystans do moich odczuc i uczuc  i to co co mnie obecnie dreczy chcialam opisac w nastepnym tygodniu .... juz po pogrzebach wszystkich ofiar tej starsznej tragedii.
Jednak nie udalo sie!!!
Moj stan emocjonalny niestety nie pozwala mi na to. Caly czas w mediach slysze slowo Katyn i to wlasnie slowo wywoluje u mnie emocjonalna burze. Jako wnuczka i corka  Sybirakow od wczesnego dziecinstwa, kiedy moi rowiesnicy "na dobranoc" sluchali bajek - ja "karmiona" bylam opowiadaniami o straszliwych przezyciach moich najblizszych, o straszliwych zbrodniach dokonanych na niewinnych ludziach - tylko dlatego, ze nalezeli do "zlej grupy spolecznej" lub zamieszkiwali na "zlej ziemi". Miljonach ludzi!!! Ludzi zeslanych na Sybir: do Kazachstanu, Altaju, do Murmanska, na Czukotke............Ludzi, ktorym odbrano godnosc, mlodosc, zdrowie ....... i zycie!!!
Nie mam absolutnie zamiaru "wartosciowac" okrucienstwa w dokonanych zbrodniach, bo kazde okruciestwo nalezy potepiac.......lecz tak egoistycznie - po ludzku, gdyby mi przyszlo "wybierac" sposob na pozbawienie mnie zycia - wybralabym napewno "kule" i mogile - nawet zbiorowa. Z cala odpowiedzialnoscia  moge powiedziec, ze katorgi  ktorym poddany zostal moj Dziadek na Czukotce przechodza wszelkie granice ludzkich zachowan - bo czy mozna sobie wyobrazic  czlowieka stojacego w celi o wymiarach 50cm x 50cm, po kolana we wlasnych odchodach!!!
...... i  do dzis - choc minelo juz 70 lat nie mamy nawet najmniejszej informacji o miejscu "ostaniego spoczynku" i nikt nie wzial odpowiedzialnosci za jego smierc - i wielu, wielu towarzyszy niedoli.
Cytujac tytul powiesci Andrzeja Kalinina - ...i Bog o nas zapomnial.... boje sie, ze tak rzeczywiscie moze sie stac!!!
Boje sie, ze swiat bedzie wiedzial tylko o Katyniu - dlatego tez apeluje, pokazujcie wszystkie zbrodnie stalinowskie - walczmy o przywrocenie godnosci wszystkich Polakow wymorodowanych "na wschodzie" - bo to  jestesmy winni Naszym Przodkom.



Kiedy brakuje slow................

.... moze kilka widokow rozjasni troszke szarosc rzeczywistosci i doda niteczke nadzieji ........ na lepsze jutro......

.... a.. podobno na kamieniu .... nic nie rosnie???
A oto gora, ktora mnie dodaje energii..........i chetnie sie nia podziele.........
...w innym formacie........
i jeszcze raz...

wtorek, 13 kwietnia 2010

Promyki slonca...........

 
....... tak bardzo potrzebne w naszej smutnej rzeczywistosci.
 


 
  
W tym roku nawet urodzinki - Juleczki 10 kwietnia  i  Bianeczki 12 kwietnia - zeszly na drugi plan...

Dwa trolle.............

 .... jeden taki prawdziwy - 2 letni!!!......

 
a ten drugi -  "plstikowy" typowo szwedzki........ i nawet w vikingowym przebraniu!!!

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Juz w domu.........

Dojechalismy szczesliwie do domu....... i zastalismy prawdziwa wiosne!!!

niedziela, 11 kwietnia 2010

Niebo w...... paski

Wracamy do domu.
Pierwszy etap podrozy za nami...............

Tak piekne niebo przywitalo nas w Östersund.

sobota, 10 kwietnia 2010

Smutek, zal ................

Wiele takich wlasnie uczuc gromadzi sie w sercach Polakow, zarowno tych w Polsce jak i tych rozsianych po calym swiecie.
Napewno w takim ciezkim dniu czujemy jednosc ....... jednosc z rodzinami wszystkich tragicznie zmarlych osob.
Zadne slowa wspolczucia nie sa w stanie zrekompensowac straty bliskich, mysle jednak, ze ciezar bolu i zalu, bedzie chociaz o kilka gramow lzejszy, gdy odczujecie jak wielu rodakow razem z Wami przezywa dzisiejsza tragedie......
Symboliczny kwiatek dla wszystkich, ktorzy zgineli i dla ich rodzin.....

piątek, 9 kwietnia 2010

Jedna jaskolka wiosny nie czyni....... albo?

Oj nie - jaksolki jeszcze do nas nie dolecialy!!!. Co prawda slychac "spiewy" przeroznych ptakow ... ale to tych, ktore mieszkaja tutaj na stale.
Odwolujac sie do przyslowia mialam na mysli wiosenny jarmark w Arvidsjaur - naturalnie w wiosennym sloncu , ktory rozpoczal sie wczoraj i potrwa do soboty.
Nie wiem czy to brak "wiosennych odczuc" czy zla pora dnia - ale w tym czasie, kiedy my spacerowalismy wsrod straganow nie bylo zbyt tloczno na ulicach miasteczka - tak jak to przystalo na jarmarki.
Nie bylo zbyt wiele produktow, ktore wzbudzily u mnie chec "posiadania" i kupna.
Ograniczylam sie do produktow zywnosciowych, bo tylko te laskocza troche moje podniebienie.
Jak zwykle zakupilam swiezo wedzone ryby - trocie, bo i smaczne i zdrowe. Skorzystalam rowniez z okazji i kupilam troche suszonych grzybow.

Sa to grzyby kultowe i ze wzgledu na smak... a jeszcze bardziej cene. Japonczycy kazdego roku na przelomie sierpnia i wrzesnia skupuja te "luxusowe grzyby" placac do 10 tys. koron za kilogram - naturalnie zaleznie od jakosci i wielkosci - im mniejsze tym drozsze!!!.........

... owijaja kazdy grzybek w bibulke i wysylaja szybko do Japonii, gdzie cena wzrasta do 17 tys. koron za kilogram!!!
Te, ktore ja kupilam to takie wielkie dorodne grzyby, bo to wlasnie takie pozostaja na rynku krajowym..... ale smak ten sam.
Zachowam je  (bo suszone i moga lezec) na szczegolna okazje - jeszcze nie wiem jaka - ale napewno sie taka nadarzy????????
Niestety nie udalo sie zwiedzic - wioski lapponskiej - zabytek wpisany na liste dziedzictwa narodowego- z powodu ............wielkiej ilosci sniegu!!!

czwartek, 8 kwietnia 2010

"Gowniany" temat.............

Zapewne pamietacie moj post z 25 marca br ??? - jesli nie - to zapraszam ponownie. Najwidoczniej trafilam w temat!!! - bo wlasnie dzisiaj w naszej regionalnej gazecie (mam na mysli Värmlandzka - czytam naturalnie w internecie nawet na urlopie) rozgorzala sie dyskusja co zrobic aby - "skarby" po naszych czworonogach zniknely z naszych ulic.
Jakis dociekliwy metematyk wyliczyl, ze okolo  730 tysiecy zarejestrowanych w Szwecji pieskow, "produkuje" 95 ton "skarbow" dziennie - czyli  35.000 ton rocznie!!!
Inna osoba zaproponowala aby za przykladem Madrytu karac wlascicieli grzywna w wysokosci okolo 17 000 koron!!! i zeby nikomu sie "nie upieklo" - nalezy stworzyc Genetyczny bank danych -DNA, gdzie kazdy zarejestrowany piesek bedzie mial swoja "kartoteke".
Nasunelo mi sie pytanie - kto bedzie wykonywal te "badania genetyczne" ??? Moze powstanie nowa kategoria zawodowa - wysokoplatnych naukowcow?

Mile spotkanie...

Wczorajszy dzien - byl wielkim dniem dla naszej najmlodszej wnusi, ktora za 4 dni konczy 2 latka.
Bianca od kilku dni wyrazala pragnienie jazdy na nartach i bardzo plastycznie pokazywala jak nalezy to robic.
Rodzice ulegli marzeniom 2 latki i zabrali ja na stok - mysleli, ze szybko znudzi sie jej "nauka jazdy" - ale gdziez tam - radosc niesamowita i wspaniala zabawa!!! Nameczyl sie natomiast tatus - bo pozycja "zgietego w pol" nie nalezy do najwygodniejszych.
Miejmy nadzieje, ze uda sie jeszcze "tej zimy" - to znaczy przed wyjazdem do domu powtorzyc lekcje jazdy - chcialabym ja sama zobaczyc wyczyny Bianci na stoku - bo wczorajsze przedpoludnie spedzilam w domu na przygotowaniu malego przyjecia dla naszych serdecznych znajomych z Arjeplog.
A i D mieszkaja tutaj juz od 5 lat i bardzo dobrze sie tutaj zaklimatyzowali. Ale tak jak to jest na "obczyznie" - kontakty z rodakami ceni sie dosc wysoko - wiec jak tylko pozwalaja na to okolicznosci staramy sie spotkac i wspolnie spedzic troche czasu np na lowieniu ryb, nartach czy tak "po polsku - przy zastawionym stole"....


Jedzonko ? - nie mnie to oceniac - mysle jednak, ze przypadlo do gustu .... lub raczej do smaku.
Najwazniejsze - ze bylo bardzo rodzinnie i sympatycznie - juz czekamy na  nastepna okazje.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Pelnia szczescia...............

Tak jak to mowi stare przyslowie..... za dlugie czekanie - dobre sniadanie!!!
Tylko pora dnia nie ta.......... ale jest tak bardzo oczekiewana........

Piekny dzien.....

... ale niestety, zadnych ryb..... choc mialy byc "szlachetne" i duze............
A oto kilka fotek z dzisiejszej wyprawy :

 
 






Sloneczko wczesnie dzisiaj wstalo.....

.... i naturalnie w bardzo dobrym humorze - nawet jeszcze lepszym niz wczoraj !!!
Tak to bywa jak sie ma szczescie .......do pogody - bo prognozy przed wyjazdem z domu nie wrozyly pogody dobrej na wypoczynek na swiezym powietrzu.


Bianka ( 2 latka) byla niepocieszona........ bo ona tez - tak jak "duza siostra" chciala jezdzic na nartach!!! .... niestety nie bylo w wypozyczalni butow pasujacych na jej male nozki. Sprobujemy innego dnia - po swietach, kiedy "wczasowicze" wyjada do domu i oddadza pozyczony sprzet.
Julka natomiast szalala na stoku i byla niezbyt zadowolona z towarzystwa "doroslych" - ona potrafi juz sama!


Na "naszym  stoku" panuje cieply mikroklimat:  zarowno ten sloneczno- temperaturowy - bo stok ma poludniowa wystawe i cudowne widoki - ale i ten "czlowieczy". Spotyka sie zawsze wiele znanych, zananych nam  i znanych komus innemu  - ludzi. Mozna wiec pogadac chwilke, pozartowac - i za jakies pol godziny - znow spotyka sie tych samych ludzi - w kolejce do wyciagu.
Irytujace jest jednak to, szczegolnie dla mnie!!! - kiedy wiem, ze osoba jest mi bardzo znana i nie moge przypomniec sobie imienia czy nazwiska, a jeszcze gorzej - okolicznosci z jakimi kojarze dana osobe.
Tak bylo wlasnie wczoraj  - znajoma, nawet bardzo znajoma twarz - ale ???
Wiele czasu i energii poswiecilam na rozwiazanie tej zagadki - niestety bez pozytywnego rezultatu.
Wiec, aby nie popelnic jakiej gafy zaczelam unikac "tej twarzy". Bardzo zfrustrowana po powrocie do domu postanowilam wypic drinka - tak na poprawienie humoru i nagle ...... bingo!!!
Olsnienie ..... to przeciez pani z monopolowego!!! 
... i zanim dotarlismy do domu skorzystalam z okazji, aby pstryknac kilka zdjec " naszej gorki" z innej strony........


Na dzisiejszy dzien zaplanowane  lowienie ryb - po poludniu okaze sie czy bedzie jakis obiad .... czy bedziemy sie odchudzac - bo to tez potrzebne..... po swiatecznym jedzeniu!

niedziela, 4 kwietnia 2010

Nurtujace pytanie.............

Kochane kolezanki  - juz prawie wiem.............jaka bedzie odpowiedz na czesto zadawane pytanie :
skad czerpie energie i czas ?
To bardzo proste - u nas dzien jest dluzszy - np dzisiaj o 55 min - wiec na chlopski - albo babski - rozum musze poprostu go czyms wypelnic!
Postaram sie w co tygodniowych raportach porownywac wschody i zachody slonca przez najblizsze miesiace. Porownywac bede Moj Raj i miasto mojej mlodosci czyli Czestochowe.
..... a wiec dzisiaj:
Wschod slonca -  Raj : 5.51             Czestochowa :  6.13
Zachod slonca -   Raj: 19.53            Czestochowa : 19.20
Wczorajszy dodatkowy czas "wykorzystalam" wraz z wnusiatkiem aby zrobic wielkanocne kurczaczki... albo kaczki? - wszystko zalezy o tego - jak spostrzegamy "swiat"



Poniewaz wiele z Was dopiero dzisiaj rozpoczyna swietowanie : jeszcze raz zycze -
Smacznego jajka i Wesolego Alleluja!!!

sobota, 3 kwietnia 2010

Wielkiej Soboty ciag dalszy...............

.....oj czuje jeszcze wszystkie te swiateczne potrawy............!!! Nie chce nawet myslec, co bo bylo gdybym nie probowala tak aktywnie "spalic" troche tych nadmiernych kalorii. Proba podrozy na Lysa Gore - niestety nie udana - byc moze bylam troche za ciezka na "lot na miotle"  - czekalam razem z wnusiami, ze moze przyleci jakis "pojazd" i zabierze nas na ta Wielkanocna wycieczke - ale widocznie bylo za duzo chetnych "czarownic" i nie udalo sie nam  tym roku............ moze w nastepnym bedziemy mialy troche wiecej szczescia.


Udalysmy sie natomiast na wycieczke wzdluz naszej pieknej doliny w poszukiwaniu wiosny :


Lody zaczynaja puszczac, a trasy skuterowe na jeziorze sa bardzo "mokre" i co niektore pojazdy zagrzebuja sie "sniegowym blocie".
A co w gorach? ........... tam nadal panuje zima !!!

... ale taka piekna !!!
 A oto widoczek na  nasza zatoke - chalupy niestety nie widac - ukryla sie za drzewami..........


Mamy nadzieje, ze jutro pogoda bedzie rownie piekna jak dzisiaj - bo w planie wyprawa w gory na narty!

Wielka Sobota.....

Wielka Sobota ...... napewno wielka radosc dla dzieci!!! To wlasnie dzisiaj sa najwieksze atrakcje "komercyjnej Wielkanocy". Dzisiaj wlasnie przychodzi Wielkanocny Zajaczek i przynosi jajko!!!
Jest to chyba jedyny dzien w roku kiedy zajace a nie kury - "znosza jajka" - i na dodatek bardzo duze!!!- musza bowiem pomiescic cala mase slodkosci i naturalnie zabawke - bo na ta wlasnie czekaja te najmlodsze dzieciaki.
Od samego przyjazdu zauwazylismy "zwiekszona aktywnosc" wsrod mieszkajacych w naszym lesie zajecy - ich slady widoczne byly na nienaruszonym przez czlowieka sniegu.



Julia odrazu wykalkulowala, ze jesli sa zajace i ona "dokarmi" je marchewka - napewno bedzie dobre jajko......dla niej  i dla jej mlodszej siostry Bianci.

..... i chyba sie nie pomylila ...... bo w norce, gdzie wczoraj wieczorem zostawila marchewke.... takie oto "widoki" ukazaly sie jej oczom dzisiejszego ranka .......




Kiedy juz naciesza sie "zawartoscia jajek" - czeka nastepna atrakcja : "wedrowki czarownic".
Dzieciaki przebrane za wiedzmy - w drodze na Lysa Gore- odwiedzaja sasiadow i wreczaja wlasnorecznie namalowane zyczenia Wielkanocne i w zamian - "zbieraja" slodycze. Na szczescie nie mamy tutaj zbyt wielu sasiadow - wiec nie bedzie problemow ........ z zebami!!! W domu - w tym dniu przy dobrych okolicznosciach mozna zebrac kilka kilogramow cukierkow!!!

piątek, 2 kwietnia 2010

Wielkanoc...... / Glad Påsk..........!!!

U nas juz Wielkanoc .... Wielki Piatek jest pierwszym dniem wolnym od pracy i rozpoczyna  4 dniowe Swieta Wielkanocne.
I jak na Wielkanoc przystalo chce sie z Wami Wszystkimi podzielic jajeczkiem !!!
  
 i zycze szczesliwych, pogodnych , a przede wszystkim zdrowych swiat ....
Glad Påsk till Alla!!!

czwartek, 1 kwietnia 2010

Ciag dalszy..... czyli drugi dzien podrozy....

Drugi etap podrozy  .......... to tylko 400 km!!!
Sloneczko swiecilo pieknie i radowalo nasze serduszka i dusze - oj zeby taka pogoda utrzymala sie przez caly nasz pobyt w Lapponii !!! - niestety prognozy nie sa najlepsze - wiec cieszymy  sie kazdym promyczkiem - no i naturalnie pieknymi widokami.
W malowniczej miejscowosci Vilhelmina zatrzymalismy sie aby zakupic troszke "delikatesow" na Wielkanocny stol :
specjalnosc firmy - losos solony i wedzony wg dawnych tradycji samow, odznaczony zlotym medalem na targach w 2009 roku


i troszke slodyczy :



.......... i juz teraz tylko "kilka " kilometrow i juz na miejscu.
Wieczor uplynal na rozpakowywaniu  bagazy .......... zareczam, ze bylo co robic !!!!
..... i  "grzaniu" chalupek  - bo wyziebily sie troche podczas minionej zimy!!!