Aby nie popasc w chorobe osamotnienia dzisiejszy dzien przeznaczylismy na wyprawe do ...... metropolii - czyli odleglego o 70 km Arvidsjaur.
Losie - symbol miasta
Polazilismy troche po sklepach, skorzystalismy z uslug fryzjera - (bylo to nawet konieczne, bo Sven-Olof zaczal wygladac jak dziki) i jak zwykle przy takich okazjach zjedlismy obiad w restauracji - wiec tak naprawde mialam urlop. Nalezal mi sie!!! - bo jestem bardzo biedna. Tak jak w kazdym raju - nawet i w moim sa parszywe "gady" - mimo, ze sa takie malutkie, skutki ich atakow na mnie sa ogromne. Jestem uczulona na ukaszenia meszek ???? -chyba tak sie nazywaja po polsku. Puchne w niesamowitym tempie i tylko mieszanka lekow przeciwalergicznych moze mi pomoc. Szkoda, ze nakrecili juz Dzwonnika z Notre Dame - bo role Quasimodo mialabym zagawrantowana!!!!
W drodze powrotnej podziwialismy jak zwykle piekne widoki naszej ukochanej Lapponii -
te same tylko - z drugiej strony.
No proszę, jakie piękne zdjęcie z łosiami, a ja będąc trzydzieści lat temu u Was też miałam to szczęscie widzieć je na drodze. Okazuje się, że i w Polsce też już łosie chadzają ulicami miast. Dogoniliśmy Szwecję chociaż w tej dziedzinie! Jestem dumna!!!!!!
OdpowiedzUsuńI podesle Wam jeszcze kilka reniferow - to juz bedzie pelnia szczescia ........ tylko nie "jezdzcie" ich na smierc przed Mikolajem.
OdpowiedzUsuńW poprzednim komentarzu wymazalo mi sie ZA - przed jezdzcie ! Troche to glupio wyglada.
OdpowiedzUsuńWygląda: "Nie jeść ich!" a przecież pyszne mięsko mają, mniam, mniam...!
OdpowiedzUsuń