Caly wczorajszy dzien w pracy uplynal na wielkim planowaniu! Dla mnie to katorgi pod kazdym wzgledem. Jako osoba spontaniczna nie nawidze "prosto wytyczonych" drozek. Dla mnie najwazniejszy jest rezultat, a droga do niego moze byc bardzo roznarodna, naturalnie z zachowaniem wszelkich zasad prawa, etyki i moralnosci. Ale...........dla "dobra sprawy" i "dzialalnosci" musze naturalnie uczestniczyc w planowaniu i nastepnie w realizacji wytyczonych planow. Jak temu sprostac?
Zakladam sobie "bardzo krotka linke" i prawie ze z uporem maniaka krocze wytyczona droga. Kosztuje mnie to niesamowicie duzo energii.
Wiem, ze takich jak ja jest wiecej na swiecie... wiec licze na zrozumienie i "wspolczucie".
Na wspolczucie zasluguja rowniez moi wspolpracownicy, kiedy okaze sie, ze to wlasnie oni, zboczyli z zaplanowanej drogi - bo wtedy moja frustracja nie ma granic.
Byly jednak w tym "ciezkim" dniu dwa bardzo mile akcenty : pierwszy to wspolny lunch, bo nie czesto mamy okazje do takich "przyjemnosci", no i ten drugi..... to planowanie urlopu letniego.
Sama mysl, ze to juz tak blisko ..... i zaznaczenie tego upragnionego dlugiego wolnego(az 4 tygodnie) w kalendarzu - napelnilo moja dusze niesamowita radoscia, a mojemu "zmeczonemu cialu" dodalo cala mase energii. Przetrwam wiec te cale 2 tygodnie i 2 dni jakie pozostaly to tego najblizszego dobrze zaplanowanego wiosennego urlopu.... i pobytu w moim raju.
Dzisiejsze popoludnie spedze z moimi kochanymi wnusiami - juz nie moge sie doczekac!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz