......... i sposobu myslenia.
Przez kilka dni nasze osiedle "zaludnilo sie" troszeczke i rozbrzmiewalo glosami bawiacych sie dzieci .......i nagle wszystko znow ucichlo. Prosta sprawa: w ubieglym tygodniu nasze wojewodztwo mialo ferie zimowe, a od poniedzialku wszystko wrocilo do normalnego trybu.
Ale to nie o feriach zimowych ja mialam dzisiaj napisac .......... lecz o zwyczajach i sposobie myslenia w wyborze swojego miejsca zamieszkania.
Dokladnie 30 lat temu jako mloda rozwijajaca sie rodzinka stanelismy przed problemem wyboru miejsca zamieszkania. Toczylismy bardzo burzliwe dyskusje, jezdzilismy - ogladalismy. Majac w "naszych plecakach" rozne doswiadczenia na tym polu i rozna mentalnosc nie latwo bylo osiagnac kompromis. Dla mojego meza byl to juz 3 z kolei "dom", dla mnie pierwszy - bo mieszkanie, w ktorym wowczas mieszkalismy traktowalismy od poczatku jako przejsciowe. Kryteria mojego meza - obojetnie jaki stary ale ma byc "zdrowy", wygodny i funkcjonalny, nie za duzy, nie za drogi, zaspakajajacy nasze obecne potrzeby.
Moje natomiast : "nie macany" (jak to mowi moja synowa), polozony blisko lasu ale.... zarazem przedszkola i szkoly, blisko do sklepu.......... i ma nam sluzyc cale zycie w mysl zasady - moj dom... moja twierdza!!!
Po przeczytaniu wczorajszego posta - zrozumieliscie, ze w Naszym Imperium - to kobieta zagarnela wszystkie odpowiedzialne i decydujace "ministerstwa" - wiec rezultat byl oczywisty.............
... kupilismy : nie za duzy.... nowy dom na budujacym sie nowym osiedlu willowym, polozonym "pod lasem".
Po przeprowadzce odkrylismy ... ze nasi wszyscy sasiedzi .... to ludzie w naszym wieku z jednym lub dwojka dzieci i co najwazniejsze z podobnym spojrzeniem na swiat.
Zylo sie nam spokojnie i towarzysko - tak po szwedzku lagom : wszyscy w zgodzie i przyjazni, ale i z dystansem i uszanowaniem "osobistych rewirow". Od czasu do czasu organizowalismy wspolne przyjecia i spotkania i ....podgladalismy sie wzajemnie jak ..."dostojniejemy". Dzieciaki dorastaly w atmosferze jaka panuje wsrod rodzenstwa : milosci i nienawisci, konfliktow przenoszonych z piaskownicy do szkoly i odwrotnie. Plac zabaw: piaskownica i hustawki byly zreszta miejscem, ktore zawsze tetnilo zyciem i odglosy bawiacych sie dzieci a pozniej nastolatkow slychac bylo do poznych godzin wieczornych.
.....nagle wszystko ucichlo ... nasze dzieciaki dorosly - i jedno za drugim - wyprowadzaly sie do miejsca, gdzie odleglosci od dyskoteki do dyskoteki wynosily tylko kilkanascie metrow, gdzie pub sasiaduje z pubem. W czasie odwiedzin swoich "dostojniejacych" rodzicow wyrazaly pogardliwe opinie o "tej wielkiej dziurze" i nie mogli zrozumiec .... jak mozna tutaj zyc!!!
Byc moze te wszystkie opinie zawazyly w jakis sposob na decyzji rodzicow o sprzedazy domu i przeprowadzce do miejsca : gdzie nie trzeba dbac o ogrod, nie trzeba matrwic sie o odsniezanie, o remonty domow, nie trzeba jechac samochodem do sklepu aby kupic litr mleka itd.
Jestesmy - ja i moj maz - jednymi z nielicznych tych "pierwszych osiedlencow" na naszej ulicy.
A co dzieje sie z naszymi domami ............ sprzedaja sie jak "swieze buleczki" - bo osiedle jest bardzo atrakcyjne ..... a na kazdy ogloszony do sprzedazy dom zglasza sie kilku a nawet kilkunastu chetnych i w drodze licytacji winduja ceny do gory!!!
Jesli jestescie ciekawi, kto teraz kupuje nasze domy ? ............... to odpowiedz jest bardzo prosta:
to nasze dorosle juz dzieci i ich przyjaciele, ktorzy chca zapewnic swoim dzieciom szczesliwe dziecinstwo ... w idealnym srodowisku!
PS.
Wrocil wlasnie ze sklepu moj maz ze swiezymi tulipanami i slowami......... sa osoby na swiecie, ktore powinny dostawac kwiaty kazdego dnia! ................ ladnie powiedziane? ......
ale spoko ... ja go znam.... to proba "lapowki" aby odwiesc mnie od zamiaru sprzedazy... naszej twierdzy!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz