Na ten temat napisano na przestrzeni wiekow napewno miljardy slow, setki tysiecy ksiazek i poradnikow ....... a jednak - temat ciagle palacy!!!
Przewija sie w blogach, gazetach i czasopismach, slychac go w przypadkowo posluchanych rozmowach jak i w szczerych zwierzeniach znajomych i przyjaciol.
Naturalnie jest to bardzo skomplikowane zagadnienie i nie mam najmniejszych ambicji aby znalezc zlote sposoby i rozwiazania, czy tez udzielac "dobrych rad".
Nie mniej jednak, tak dla zaspokojenia wlasnych odczuc postaram sie to wszystko troche usystematyzowac.
W czym lezy istota problemu ??? - tego wielopokoleniowego : dzieci - rodzice -dziadkowie
- jako dzieci......- nawet te najmlodsze - nie bardzo chcemy sie podporzadkowac "dobrym radom" i granicom stawianym przez rodzicow. Musimy wszystkiego doswiadczyc sami, dotkanc, polizac, posmakowac - bo jakze inaczej poznac ten prawdziwy smak? Jak poczuc - gdzie lezy wlasnie ta dokladna granica? Jak przekonac sie , ze kolo rzeczywiscie jest okragle?
Prowokujemy, sprzaciwiamy sie.... ba - nawet ......... walczymy o nasze racje.
A kiedy juz wypelnimy ten "osobisty biologiczny komputer" naszymi osobistymi doswiadczeniami - wydaje sie nam, ze........... jestesmy madrzejsi od naszych rodzicow.
Przybiera to czasami zabawne formy - tak jak w jednej znajomej nam rodzinie, gdzie ojciec, zmeczony traktowaniem przez swoja jedyna i ukochana corke, zadeklarowal ze ...........caly dobytek zycia sprzedaje i pieniadze przeznacza na badania genetyczne calej rodzinki i ewentualne odszukanie biologicznych rodzicow ich dziecka. Uwaza, ze musialo dojsc do zamiany dziecka w klinice polozniczej, bo przeciez ........ dwoch kompletnych idiotow nie moglo splodzic ... tak madrego dziecka.
Moze drastyczne ..... ale czy nie prawdziwe ?????
Ciag dalszy nastapi...................
Rodzice wychowują, martwią się, przekonują, pouczają i wtrącają się do upadłego. Myślę, że dziadkowie przede wszystkim kochają. Ale o tym wiedzą tylko oni.
OdpowiedzUsuń