jak pajęczyny wątła nić.
Od kilku lat zylam w przeswiadczeniu, ze osiagnelam w zyciu dosc wysoki standard.
Standard, ktorego wymiernikiem jest czas ........ a nie pieniadze, bo te jakos dziwnie nie chca sie mnie trzymac. Wylewaja sie z mojej kieszeni szybciej ......... niz ja wypelniaja.
"Czas wlasny" .......... moj czas, ktory moglam planowac i wykorzystywac wedlug moich potrzeb i nastrojow.
Czas, ktory moglam wykorzstac siedzac przed komputerem, czas poswiecony czytaniu i rozszerzaniu horyzontow myslowych, czas dla moich wnusiat, czas spedzony na swiezym powietrzu .............. albo poprostu czas bezczynny polegajacy na "lezeniu do gory brzuchem" - stal sie moim najwiekszym bogactwem.
Szczycilam sie bardzo osiagnieta pozycja zyciowa i bardzo dbalam o to aby ten standard zachowac. Stworzylam sobie wlasna skale wartosciowania ........... i wszystkim przyziemnym czynnosciom jak sprzatanie, pucowanie, ukladanie, prasowanie nadalam bardzo niska range. Czulam sie kobieta wolna, niezalezna!!!
I nagle dowiedzialam sie ze w otaczajacym mnie swiecie zmienily sie wzorce.
Wysoki standard zyciowy nadal jest wymierzany wymiernikiem czasu, ale............... czasu poswiecanego na "prozaiczne zajecia domowe".
Im wiecej "zapachow" srodkow czyszczacych wyleci z naszego domu po otwarciu drzwi na zewnatrz, im bardziej blyszczace i wypolerowane podlogi i meble, bardziej lsniace okna ................tym wyzszy standard domownikow (czyt. pani domu).
Ot i zrobil sie problem - czy ulec nowym trendom ................... czy poprostu pogodzic sie z "obnizeniem standardu zyciowego"?
Nie wolno schodzic do podlogi! Robic jak do tej pory! Sciskam. Polonijna mama
OdpowiedzUsuń