Do moich lask powrocil jeden z najwiekszych symboli komunizmu lat 70-tych. I musze przyznac ze nawet z dosc duza porcja emocji i sentymentu.
Wpadlam wczoraj po pracy do kwiaciarni aby zakupic troszke swiezych kwiatow, bo robie to dosc czesto i niezaleznie..... czy to piatek czy to swiatek. Przez 3 ostatnie miesiace wybor byl bardzo prosty, dotyczyl jedynie gatunku i koloru... i ze to byly tulipany, zauwazyli chyba wszyscy moi "czytacze".
Wbieglam, jak zwykle w tempie rakiety, do "lodowki" ........ i nagle zamarlam! Na podlodze, na polkach, doslownie wszedzie staly gozdziki!!!..... w wszystkich kolorach i odcieniach. Brakowalo tylko jednego, takiego "krwistoczerwonego gwozdzika" - takiego, ktory byl najpopularniejszy w latach mojej mlodosci.
Stalam, patrzylam i podziwialam. Automatycznie zaczelam wybierac, jeden za drugim.... i nie przerazilam sie nawet faktem, ze gozdziki w Szwecji nie naleza do najpopularniejszych kwiatow, z jedynym wyjatkiem - wiazanek zalobnych.
Wyszlam ze sklepu z dosc duzym bukietem .... bo kusily kolory i cena - nie za sztuke, jak to zwykle bywa, a za 10 szt.
Stoja teraz w wazonach i wazonikach w moim domu, pachna....... i przywracaja dawne wspomnienia.....
Lubie gozdziki. U nas w USA sa jednak malo popularne... Kocham konwalie. Sciskam. Polonijna mama
OdpowiedzUsuń