W czasach mojego dziecinstwa nie bylo zbyt politycznie poprawne mowienie o pochodzeniu, szczegolnie gdy w zylach plynela "blekitna krew".
Jednak od czasu do czasu zdarzalo sie, szczegolnie przy okazji rocznic i swiat (np. moich urodzin -11 listopada) poruszac ten temat. Tak.... w ramach "wychowania obywatelskiego". Uczono mnie, moje rodzenstwo i kuzynowstwo, ze wazne jest poznawanie korzeni, historii swego rodu, zachowanie i piastowanie tradycji.
Najwiekszy jednak nacisk kladziono na rozroznianie pojec. Stwierdzenie, ze szlachecki i szlachetny - to dwa rozne pojecia - stalo sie naszym mottem zyciowym. Mottem, ktore przekazywalismy naszym dzieciom, starajac sie wychowac je na szlachetnych, prawych ludzi.
Temat naszego "wychowania obywatelskiego" poruszalismy i poruszamy czesto - teraz raczej z przymruzeniem oka, i z rozrzewnieniem - na spotkaniach rodzinnych.
Podaczas jednego z takich spotkan, dzieci bawily sie w ksieciow i ksiezniczki, czerpiac wzorce z popularnych filmow Disneya. Nagle syn mojej siostry ciotecznej - lub wujecznej jak kto woli - stanowczym glosem oznajmil :
... ja moge ozenic sie z prawdziwa ksiezniczka - bo ja jestem szlachetny!!!
No i wlasnie ..... swieta racja.
Slowa te jak ulal pasuja do ..... aktualnej sytuacji.
Daniel - a wlasciwie juz ksiaze Daniel - swoimi czynami, slowami i miloscia do Victorii pokazal calemu swiatu, ze mogl sie ozenic z prawdziwa ksiezniczka ....... bo jest szlachetny !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz