niedziela, 10 sierpnia 2014

No prosze, prosze .....


czasami "wiekszosc" nie ma racji.
Przekonalam sie o tym na wlasnej skorze;-))
Kiedy 8 sierpnia rano wlaczylam radio uslyszalam, ze wedlug chinczykow, (a tych jest chyba wiekszosc na naszym swiecie) 8 dzien 8 miesiaca jest bardzo szczesliwy i to szczescie nalezy wykorzystac.
Zadalam sobie pytanie ..... jak???
Ale natychmiast przyszla odpowiedz .... skoro ma to byc szczescie .... to przyjdzie przeciez samo, wiec nie musze robic nic, a nic.
Poniewaz ja nie z tych, co nie robia nic, a nic wiec wybralam sie do lasu, a potem na ryby.
W lesie szczescia nie znalazlam, choc szukalam "zlota Lapponii".
Na rybach zlowilam co prawda wiekiego szczupaka i tym samym pobilam moj wlasny rekord ...

lecz zlowienie szczupaka tutaj, szczesciem nazwac sie nie da, a wrecz przeciwnie.
Bo co z taka bestia zrobic???
Wielkie to takie, szarpie sie ogromniascie przy wyciaganiu, czasami "gryzie" i na dodatek, kto to "miesiwo" zje?

Szczupaka wypusilam do wody, poplynal sobie w "sina dal" i moze  ......."uszczesliwi" kogos innego;-))
Ja cyknelam kilka fotek




i wrocilam szczesliwie do domu oceniajac, ze dzien byl ....... "taki zwykly"

Dnia nastepnego, czyli 9-tego 8 miesieca pomyslam, ze najprawdopodobniej "szczescie chodzi parami", wiec wzielam moje wlasne szczescie czyli Slubnego pod reke i ...... wybralismy sie do lasu.
I po kilku minutach natrafilismy na "zapomniana" polanke, na ktorej, w dosc szybkim tempie nazbieralismy az 3 litry moroszki!!!
W "dzisiejszych czasach" to naprawde szczescie!!!
I na dodatek to "szczescie" wyladowalo w nastepnej buteleczce i jak "dojrzeje" to bedzie uszczesliwiac i to nie tylko mnie do nastepnego roku:-))
Chwile pozniej natknelam sie na fantastyczny widok, kiedy reniferowy cielak wcinal "przyslugujacy mu" posilek

Po poludniu nastepne "szczescie" ..... na wedke przytrafila sie taka oto troc wedrowna .... krolowa ryb


3,5 kg zywej wagi!!!


Oprawiona lezy teraz w zamrazarce i czeka na ...... dostojnych gosci!!!

I jak tradycja, taka nasza "rajska", nakazuje troc zostala "oblana" kilonkiem ..... z udzialem naszego sasiada.
I przyznaje szczerze, ze taka piekna sztuka wymagala nie jednego, a kilku kilonkow, aby byc porzadnie "oblana".
I wszyscy jednym glosem "na odchodne" stwierdzilismy, ze byl to bardzo szczesliwy dzien!!! .... choc 9 a nie 8 ..... 8 miesiaca.



4 komentarze:

  1. Cudna opowieść. Zawsze podziwiam Twoją pogodę ducha! Dla takich osób pewnie każdy dzień jest szczęśliwy!
    serdeczności,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  2. I Ty sama wyciągasz te ryby? Szacun!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli nie sa za duze, bo wtedy niestety musze prosic o pomoc;-))
      Milego weekendu

      Usuń