czwartek, 29 sierpnia 2013

Musze nadrobic zaleglosci ......


i odpowiedziec na zadane pytanie z wczesniejszego postu na temat mojej (tymczasowej) borowkowej obsesji,
wiec .......

po pierwsze primo;-))
moje wnusieta bardzo i to nawet bardzo lubia boroweczki i wcinaja je do wszystkiego
po drugie primo;-))
wszystkie moje zapasy zostaly doszczetnie wyczyszczone i byl juz najwyzszy czas aby je uzupelnic
po trzecie
w tym roku borowki obrodzily w Lapponii jak nigdy wczesniej i czerwone od owocow zbocza gor az prosily aby je uwolnic "od ciezaru";-)
po czwarte i chyba najwazniejsze .....
balam sie, ze jak "zawodowi zagraniczni zbieracze" dowiedza sie, ze borowki dojrzaly wczesniej niz zwykle i zjada sie na moje miejsca, to bedzie to samo co z moroszka.

Czyli wyzbierali wszystko, co do jednej jagodki, nawet na "naszym podworku" ...... i jedynie pozostalo mi podziwiac moroszkowe kolory na ...... niebie



Wiem, ze wedlug szwedzkiego prawa dostepu wszystkich do natury czyli Allemansrätten, ludziska maja prawo do zbierania owocow lesnych, ale w prawie sa jednak klauzule, ktorych niestety zbieracze nie zauwazyli,
np.

... ze nalezy zachowac zasady "nie podchodzenia" pod domostwo, a jeden Pan, ze znajoma nie tylko mnie z racji mojego pochodzenia plakietka PL nie zauwazyl, ze wjechal na prywatna droge i zaparkowal na dojezdzie do domku letniego naszego sasiada.
I robil to kilka razy, dzien po dniu, bo kusily go moroszki, na ktore moi sasiedzi ( i ja tez) z niecierpliwoscia czekali, az nalezycie dojrzeja aby zrobic sobie troche dzemu na zime.
Sasiadka - jedna z prawowitych wlascicieli "moroszkowej laki" nalezacej do naszej wspolnoty, postanowila "zrobic konkurencje" w zbieraniu, lecz Pan popatrzyl na nia takim wzrooooookiem, ze poczula sie intruzem na wlasnych wlosciach i wrocila do domu.
Ten Pan, nie cieszy sie zbytnia sympatia moich sasiadow i co najgorsze sprawil, ze te uczucia zostaly uogolnione i dotycza teraz wszystkich jego rodakow. Mam nadzieje, ze mnie wylaczono, chociaz gdy opowiadano mi cala ta historie czulam sie "trafiona".
Slubny natomiast z sarkastycznym usmiechem powiada, no coz chwalilas sie przez kilka lat, na blogu pieknymi moroszkowymi zbiorami to cie wyczaili;-) i teraz ..... cierp cialo jakzes chcialo!

.... ze nalezy uszanowac przyrode,  Nie zasmiecac, nie niszczyc, nie lamac i nie wyrywac roslinek.
Zachowac respekt do natury ...... i "bogactwo lesne" dla potomnych,
A tak wygladaja polanki ....... na ktorych biwakuja zbieracze:

maja widocznie trudnosci, ze zbieraniem pojedynczych wocow i wyrywaja je razem z korzeniami:-((

Takie opowiadania tubylcow poparte widokami jak wyzej sprawiaja, ze coraz wiecej ludzi domaga sie zmiany prawa
bo gdy go tworzono, nikt nie myslal o komercyjnym zbieractwie i "najazdach zawodowych zbieraczy". Myslano o "statystycznym Swensonie", ktory korzysta z dobr natury dla wlasnych potrzeb ..... 

4 komentarze:

  1. Mam podobne obserwacje... i popieram uwagę Twojego Ślubnego... niestety są ludzie i ludziska.... Może znak PRIVAT pomoże albo bramka przy wjeździe.... Ludzie, kiedy muszą zrobić kilka kroków "nóżkami" nie fatygują się...
    Mieliśmy podobne problemy w lesie..., łącznie z kradzieżami i zmuszeni byliśmy wstawić bramkę...
    Kradzieży więcej nie było, a i "zbieraczy" niewiele...

    Pozdrawiam Halina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki za poparcie! W nastepnym roku ustawimy tabliczke, ale czy wszyscy umieja "czytac".
      Pozrowionka

      Usuń
  2. przykre to, ale chęć zysku zabija wszelkie dobre maniery o ile te osobniki je mają ira

    OdpowiedzUsuń
  3. A to psotniki ci zbieracze.
    Ja dwa razy w życiu widziałam zbieraczy. Raz w Kotlinie Kłodzkiej (najemni) drugi raz w tamtym roku w Bieszczadach. Strasznie ciężka praca. Nie widziałam żadnych spustoszeń. Zbierali jagody.
    Wandale jednak są jak widać wszędzie.
    Borówki widział w lesie jakieś 30 lat temu. Jednak chętnie kupuję min w IKEA, bo jak widać to specjał skandynawski.
    Zdjęcia zachodnio- słoneczne super.
    Pozdrówki.

    OdpowiedzUsuń