poniedziałek, 11 czerwca 2012

Jak umierac... to z trzaskiem....


..... mawiano kiedys w moim domu rodzinnym.
I czym skorupka za mlodu nasiaknie ..... to trudno to pozniej sie tego pozbyc.
Jestem wiec ryzykant i to troche nieuleczalny.
Tym razem chodzi o grzyby.
Fantastyczne, smakowite ale i .................. fantastycznie trujace!
Takie oto przypominajce mozgi, brazowe, sliczne, wykwitne  ....... piestrznice kasztanowate .
Kazdego roku wystraszona ostrzezeniami toksykologow, postanawiam sobie, ze nie bede ich zbierac..... ale gdy tylko wybiore sie do lasu zapominam o obietnicy i zbieram jak opetana.....

....bo gdy tylko je zobacze, kubeczki smakowe zaczynaja dzialac i slina cieknie mi do pasa. Smaku tych grzybow nigdy nie zapomne.
Przyrzadzam je wedlug wszelkich zasad ostroznosci..... susze i przechowuje w przewiewnym miejscu co najmniej rok, obgotowuje w duzej ilosci wody, wylewam i znow obgotowuje, tak kilka razy, smaze na maselku i  na koniec "dusze w smietanie".................
Wcinam od wielu wielu lat,  ba! czestuje nawet nimi moich gosci, z jednym malym wyjatkiem: nigdy nie podaje ich dzieciom i mlodziezy!!!
Jakos nikomu nic sie do tej pory nie stalo...

Przeprowadzilam nawet wywiady na temat konsumpcji tych grzybow wsrod calej rzeszy naszych znajomych  i sasiadow,  i o dziwo...... wszyscy pytani stwierdzili, ze przynajmniej kilka razy w zyciu zajadali sie sosem lub zupa  przyrzadzona z piestrznicy i  nie zauwazyli zadnych dziwnych objawow.
Na marginesie : czesc z pytanych dozyla bardzo sedziwego wieku!!! o ktorym my mlodsi zabiegani, zestresowani mozemy sobie pomarzyc.

Wiec..... raz kozie smierc..... ususze je i w tym roku!!! .....
.... bo skoro sa ogolnodostepne w sklepach w postaci konserwowanej lub podawane w wykwitnych restauracjach.......... to chyba, az tak smiertelne nie sa..... albo?
Pozyjemy ..... zjemy ze smakiem jako dodatek do "dzikiego mieska"  i ...... zobaczymy;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz