czwartek, 2 lutego 2012

Lacrima......


...... czyli lza.... albo lezka rozrzewnienia, ktora zakrecila sie w moim oku kiedy za sprawa kilku butelek wina przenioslam sie w dawne beztroskie, piekne mlodziencze lata.
Ale wszystko po kolei...

Jutro wieczorkiem  bede goscic moje kumpelki na proszonym babskim obiedzie. Trzydaniowy obiad na temat: Lapponia, bo jakze inaczej. Wszystkie podstawowe produkty uzyte podczas obiadu maja naturalnie pochodzic lub miec powiazanie z moim rajem. Meny ustalone, produkty zgromadzone i to nawet bez wiekszego problemu. Pozostalo wiec zaplanowanie pasujacych trunkow. Drink powitalny i napoje do deseru nie przysporzyly zbytnich klopotow....... ale przystawka i danie glowne???
Niestety choc klimat zmienia sie drastycznie i byc moze za "kilka lat" zaczniemy znowu na dalekiej polnocy uprawiac wionorosle, ale nie rozwiaze to moich problemow na dzisiaj, a wlasciwie.... na jutro.
Szybka wizyta w sklepie monopolowym i rozmowa z "rzeczoznawca", ktora skorzystala nawet z pomocy swojego doradzcy z "pietra wyzej" i wybor padl na trunek, ktory ma podobno nalepiej "zenic sie" (fajne okreslenie) ze smakami moich potraw.

Pani-ekspert pobiegla na zaplecze i przyniosla kilka butelek z "tymczasowego sortymentu".....


..... O nie! - tylko nie Lacrima - krzyknelam. Nie moge zlamac danego raz slowa.
Pani popatrzyla na mnie z lekkim zaklopotaniem i niesmialo zapytala, czy mam jakies negatywne doswiadczenie zwiazane z tym winem.
No moze nie z tym, ale z nazwa Lacrima powiedzialam, a czy negatywne???
I tu korzystajac z panujacych o tej porze dnia w sklepie pustek opowiedzialam jej moja historie.....

Za siedmioma gorami, za siedmioma lasami, prawie pol wieku temu w jednym z czestochowskich liceow trzy "dziewice orleanskie" - dwie z nich nawet o adekwatnym imieniu Joanna, na pierwsze lub drugie - postanowily towarzyszyc nowej klasowej kolezance w drodze do jej domu. Kolezanka byla o rok starsza od pozostalych i bardziej doswiadczona zyciowo. Opowiadaniami o swoim zyciu wzbudzala u pozostalych ciekawosc, ba.....nawet zachwyt.
Zapytala, czy ktoras z nas probowala pic alkohol? .... i gdy okazalo sie, ze zadna nie probowala nigdy tego "boskiego trunku".... stanowczo stwierdzila, to juz najwyzszy czas!
Mala "sciepka"..... i kolezanka szybko podazyla do osiedlowego sklepiku. Zebrane pieniazki wystarczyly na 2 butelki winiunia - Lacrima Christi....
Wbieglysmy szybko do mieszkania kolezanki i rownie szybko zaczelysmy odkorkowywac zakupione buteleczki.
Ciemnoczerwony, lepki, bardzo slodziutki plyn wypelnil 4 "literatki". Oj to nawet dosc smaczne stwierdzilysmy jednym chorem.
Kolezanka poganiala, bo za chwile mial ja odwiedzic ..... ksiadz po koledzie. O Kryste!!! jeszcze tylko ksiedza tutaj brakuje .... chichotalysmy coraz glosniej.
Szklaneczka po szklaneczce oproznilysmy zawartosc butelek, lecz niestety nie zdazylysmy uciec przed ksiedzem. Wszedl do mieszkania, popatrzyl na stol i zobaczyl lezacza na nim koperte. Widocznie ta byla wazniejsza niz puste butelki i 4 "padniete na kolana" i rechoczace nastolatki. Pokropil mieszkanie, wzial koperte .... i poszedl. Byc moze byl bardzo tolerancyjny..... ten ksiadz.
Tolerancyjna, niestety nie byla moja mama. Szlaban na wyjscie z domu przez caly, calutki tydzien. Calkowity szlaban na spotkania  z "doswiadczona kolezanka" i przyzeczenie... ze: nigdy wiecej nie bede pila wina ....... Lacrima (dodalam tak na wszelki wypadek).

Po latach jestem bardzo szczesliwa, ze tak szybko dodalam to malenkie slowko Lacrima. Przez to nigdy nie zlamalam danego wowczas slowa i popijam winka z wielka przyjemnoscia.

Pania ekspert rozbawila bardzo moja opowiesc i dodala: kupujac to wino napewno nie pozalujesz i nie musisz sie obawiac, ze zlamiesz dane slowo. To wino jest wytrawne i nie nazywa sie Lacrima, a..... Lacrima di Morro.


A czy ma "efekt cichotania" okaze sie jutro wieczorem.....

6 komentarzy:

  1. Większość z nas ma swoją Lacrime o bardzo ciekawej niech opowie Twoja synowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, mamus!:) Nie musials wyciagnac na swiatlo dzienne naszej rodzinnej tajemnicy! Tamto winko po prostu bylo popsute....:)

      Usuń
  2. Cudna opowiastka:)) I mam nadzieje, ze ta Lacrima rowniez ma efekt chichotania:))

    OdpowiedzUsuń
  3. o tak zgadzam się z Alicją, a że miałam szlak przetarty przez Ciebie, obietnic składać nie musiałam,dziś na wesoło wspominam kolorowe sznureczki, zawieszone na buteleczkach z winkiem i skutki kolekcji jednego wieczoru ale wtedy... ira

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak sobie czytam i smutno mi troche, że swojej Lacrimy nie posiadam ale sięgnełam w głąb mej pamięci i przypomniałam sobie: Okocim mocny czarny:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam moje wiśnie w spirytusie. Małolatom "owocków" się zachciało... : ))

    OdpowiedzUsuń