..... byla celem naszej weekendowej wyprawy.
Mora to centralne miasto sasiedniego Landu czyli Dalarna.
Lezy na trasie naszych przejazdow do mojego raju i w zwiazku z tym mijamy ja kilka razy w roku.
No wlasnie mijamy, bo zawsze nam spieszno!!!
Zatrzymujemy sie tylko na kawe i siusianie..... i zaraz szybko w dalsza droge.
Niepocieszona obiecywalam sobie za kazdym wyjazdem, ze tym razem!!! zatrzymamy sie na dluzej aby odwiedzic najwiekszy rarytas turystyczny tej miejscowosci znane na calym swiecie - Muzeum Zorna.
Mijaly lata, a ja do muzeum nie dotarlam, choc bylam doslownie kilka metrow od zamknietgo wejscia.... bo albo za wczesnie, albo za pozno.
Postanowilam solennie, ze zaplanuje specjalny w tym celu wyjazd, bo w koncu to tylko okolo 200 km.
Wlasnie miniony weekand pasowal najlepiej. Trzy dni wolnego i zapowiadajaca sie piekna pogoda wrozyly wysmienity wypoczynek.
Zapomnialam jednak zupelnie, ze w tym czasie rozpoczyna sie nastepna wielka atrakcja turystyczna tego regionu - Bieg Wazow i zwiazane z tym ograniczone mozliwosci komunikacyjno-dojazdowe i parkingowe. Ale, ze ja dusza uparta nie uchylilam sie ani na chwile przed tymi trudnosciami .... i dobrze, bo dojechalismy bez wiekszych problemow i...... o dziwo! znalezlismy parking w bardzo bliskiej odleglosci.
O Biegu Wazow pisalam juz kilka razy, wiec prosze bardzo "szperajcie" w moim blogu jesli macie na to ochote.
Pokibicowalismy chwilke narciarzom-entuzjastom, ktorzy podazali w kierunku mety po przebiegnietych 30 km - w inauguracyjnym biegu krotkim....
i podazylismy do Muzeum........
i tu kolejna niespodzianka!!! Goscinna wystawa .... i to kto? ..... Peter Dahl!!!
Tak to jest jak sie jest ... w czepku urodzonym.
Jakie szczescie, ze w zwiazku z Biegiem Wazow godziny otwarcia muzeum zostaly przedluzone.
Moglismy wiec spokojnie wedrowac po salach wystawowych i podziwiac na zmiane obrazy A.Zorna i
P. Dahla
Napewno warta obejrzenia, ale trzeba sie spieszyc bo w Mora bedzie tylko do 11 marca br.
Zwiedzanie wystaw zajelo wiecej czasu niz myslam......... i musielismy zrezygnowac z obejrzenia domu A Zorna i znajdujacych sie w nim eksponatow. Wiec znow bede miala okazje do............planowania nastepnego wyjazdu.
Spieszno nam bylo do mojej blogowej kumpelki, ktora wraz z mezem czekala na nas z obiadem.
I nie tylko!!! .......... spedzilismy razem z nimi pozostala czesc weekendu na cudownych rozmowach, spacerach na swiezym powietrzu, ogladaniu ciekawych miejsc i podziwianiu krajobrazow......
Czuje sie teraz wypoczeta, swiezutka, wiosenna jak ............. truskaweczki, ktore palaszowalismy ze smakiem.....
A ja juz myslalem, ze zalozylas narty.
OdpowiedzUsuńTylko pozazdroscic a nic nie dodawać :) Pozdrawiam jp
OdpowiedzUsuń