sobota, 17 marca 2012

Powoli, powoli.......


...... jak zołw ociezale......


powracam do zycia ...... i to w wielka zasługa naszej synowej, ktora wbrew zakazom zblizania sie do nas, okazała sie "niesposłusza" i wczorajszego popołudnia odwiedziła schorowane "dziadostwo" przywozac garnek zyciodajnego rosołku!!!

Zareczam, ze smakował wysmienicie i postawił mnie na nogi..... bo juz po kilku godzinach poczułam jak przybywa mi sił i............ ochoty do zycia.

Serdeczne dzieki za rosołek, serdecznosci i tulipki.......




Jesli ktos mysli, ze jestem niepoprawna egoistka bo pisze tylko o sobie, to tylko tak dla wyjasnienia: Slubny po raz pierwszy w zyciu chorowal "łagodniej" niz ja!!!

3 komentarze:

  1. Ciesze sie, ze rosolek pomogl:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło czytać.Dobrze,że Wam lepiej.

      Usuń
  2. Rosołek jest najlepszy na wszystko... Ale mnie skręciło za rosołkiem... Chyba się rozejrzę za jakimś kurczęciem...
    Nie wiedziałam, że grypsko Cię dopadło...
    Zaaferowana swoimi kłopotami byłam prawie nieobecna na innych blogach...
    Będziemy w kontakcie :)
    Pozdrawiam serdecznie
    Strandskatan

    OdpowiedzUsuń