czwartek, 24 lipca 2014

Prawie jak u ..... Cervantesa


byla Aldon(z)a, pieknosc rzeczywista i niepodwarzalna, bo to wlasnie z wizyty u niej wracalismy, gdy nagle przez szybe samochodu ujrzalam piekne wzgorze z ..... wiatrakami.

Na nic nie zdaly sie perswazje mojego rozwaznego, osobistego ..... Sancho Panza (czyt. Slubnego).

Don Quijote ..... czyli ja, w wlasnej osobie, w pelnej gotowosci bojowej, prawie w biegu wyskoczyl ze "stalowego rumaka" i udal sie na boj!!!

Walczylam niezmordowanie, o czym swiadcza liczne rany na moich konczynach, ale zwyciezylam;-))
Wzgorze pokonalam i do "potworow"..... dotarlam







Schodzac w dol bylam juz ostrozniejsza i starlam sie za wszelka cene omijac kolczaste pedy dzikich roz, ktore tak niesamowicie bronily dostepu do wiatrakow.

Teraz choc upaly u nas niesamowite musze przyodziewac dlugasne pantalony, coby ludziska nie pomslaly, ze to jakies chorubsko mnie dopadlo .... i nie uciekali ode mnie jak od zarazy.

1 komentarz:

  1. Ale było warto, no cóż przyjemności kosztują:-) ira

    OdpowiedzUsuń