Szybko, szybciusienko, ale nie przekraczajac dozwolonej predkosci (
bo po ostatniej "sesji fotograficznej" wykonanej przez "przydroznego fotografa" czyli radar jestem bardziej ostrozna) po calodziennym zebraniu w pracy, podazylam do stadniny aby "sprawdzic" jakie postepy poczynila moja kochana wnusia Julia.
Jak na zamowienie ..... przypadl jej w udziale jej ukochany kon ....
Inka.
Inka z radoscia wykonywala wszystkie polecenia naszej kochanej Amazonki, ktorej twarz przez cale zajecia emanowala uczucie szczescia.
Babci z duma podziwiala swoja wnusiunie, ale nie obeszlo sie bez kilku jesiennych zdjec wokol stadniny, bo kolory brazu i zlota kusily ogromnie......
Cudna i szczesliwa nasza Julka na Inkowym grzbiecie!
OdpowiedzUsuń