...... jak zołw ociezale......
powracam do zycia ...... i to w wielka zas
ługa naszej synowej, ktora wbrew zakazom zblizania sie do nas, okaza
ła sie "niespos
łusza" i wczorajszego popo
łudnia odwiedzi
ła schorowane "dziadostwo" przywozac garnek
zyciodajnego rosołku!!!
Zareczam, ze smakowa
ł wysmienicie i postawi
ł mnie na nogi..... bo juz po kilku godzinach poczu
łam jak przybywa mi si
ł i............ ochoty do zycia.
Serdeczne dzieki za roso
łek, serdecznosci i tulipki.......
Jesli ktos mysli, ze jestem niepoprawna egoistka bo pisze tylko o sobie, to tylko tak dla wyjasnienia: Slubny po raz pierwszy w zyciu chorowal "
łagodniej" niz ja!!!
Ciesze sie, ze rosolek pomogl:)
OdpowiedzUsuńMiło czytać.Dobrze,że Wam lepiej.
UsuńRosołek jest najlepszy na wszystko... Ale mnie skręciło za rosołkiem... Chyba się rozejrzę za jakimś kurczęciem...
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że grypsko Cię dopadło...
Zaaferowana swoimi kłopotami byłam prawie nieobecna na innych blogach...
Będziemy w kontakcie :)
Pozdrawiam serdecznie
Strandskatan